16. Kretyn

101 9 1
                                    

- O czym chcesz pogadać? - spytał od razu Styles, gdy wsiadłem do jego samochodu.

- Jedź, prześlę ci lokalizacje do której musimy jechać. - powiedziałem i w tym samym czasie przesłałem mu współrzędne. Gdy tylko je odczytał, ruszył.

- Odpowiesz mi?

- My o niczym nie musimy pogadać. Napisałem tak tylko dlatego, że wtedy byś mnie nie olał. - odparłem. 

- Żartujesz? Musiałem napisać znajomej, że się spóźnię, bo muszę załatwić coś ważnego. A ty robisz sobie ze mnie prywatnego szofera!? - oburzył się i zatrzymał samochód na środku drogi.

- Błagam cię jedź. - poprosiłem, ale nie umiałem oprzeć się pokusie przewrócenia oczami.

- Nie ma szans! Ja nie jestem kurwa szoferem. Napisz sobie do Nialla lub kogoś innego, albo zamów taxi. Nigdzie cię nie zawiozę. - założył ręce na piersi i nie miał zamiaru ruszyć samochodem.

- Chodzi o Zacka. - wyznałem w końcu. Wiedziałem, że ten idiota nie odpuści.

- O Zacka! O tego pieprzonego Zacka? Ty chyba zamieniłeś mózg z chujem jeśli myślisz, że coś do niego zawiozę. - wyrzucił ręce do góry. Przetarłem dłonią twarz i wypuściłem ciężko powietrze. Jak kurwa z dzieckiem.

- Przestań się tak awanturować. Chcę z nim pogadać na temat wczorajszego wieczoru. - wyjaśniłem, jego wyraz twarzy zrobił się jeszcze bardziej wściekły.

- Zrobił ci coś? - zapytał, a jego ton głos brzmiał bardzo poważnie.

- Chcę się dowiedzieć co się wczoraj działo. Może jak mi opowie to coś mi zaświta. Nie mam pojęcia Styles! Dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie, że za każdym razem jak chodziłem na imprezy, a na drugi dzień nic nie pamiętałem, może nie chodziło o alkohol. Co jeśli ktoś mi coś dosypał? Bardzo możliwe, że gdy Zack mi opowie o wczoraj, wszystko mi się rozjaśni w głowie.

- W takim razie po co ja tam? - zapytał. Dodał gazu i znowu ruszyliśmy.

- Jeśli okaże się, że jednak dosypał mi czegoś lub coś zrobił, wtedy ty mu coś zrobisz. - powiedziałem. Na jego twarzy pojawił się mały uśmieszek.

- Nawet bez tego mogę mu wpierdolić. - stwierdził.

- Nie, nic mu nie zrobisz dopóki ja nie uznam, że to potrzebne. Rozumiesz? - przytaknął niechętnie na moje słowa.

- Zabije gnoja. - szepnął pod nosem, ale i tak to usłyszałem.

- Nikogo nie będziesz zabijał, przestań tak gadać. Masz świadomość, że takie rzeczy są karalne? - parsknął na moje słowa.

- Mam takie znajomości, że nic mi nie grozi. - odparł śmiejąc się.

Mi nie było do śmiechu. Nie czułem się dobrze. Bolała mnie głowa, chciało mi się wymiotować, nie miałem pewności co do wczorajszego wieczoru i do tego Styles gadał jakieś głupoty o tym, że jakby kogoś zabił to nic mu nie grozi! No kurwa to jest przesada.

Dojechaliśmy do głównej bramy, Styles otworzył okno i uśmiechnął się do Williama. Ten spojrzał na niego zaskoczony.

- Panie Styles, cóż to za zmiana. Dawno nie wiedziałem, żeby pan prowadził samochód. - odezwał się jako pierwszy zaskoczony Will. Jego wzrok powędrował dalej i spotkał mnie - Panie Tomlinson. - powiedział już mniej entuzjastycznie. Nie lubi mnie, ale jakoś średnio mi to przeszkadzało.

- Cześć Will, otwórz bramę. Trochę nam się śpieszy. - jego głos nie brzmiał miło.

- Naturalnie. - mężczyzna speszył się tonem Stylesa i odwrócił wzrok. Brama otworzyła się, a my wyjechaliśmy.

You need me | Larry Stylinson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz