10. Atak paniki i deser

96 11 2
                                    

Tego samego wieczoru Styles zadzwonił do mnie po raz pierwszy. Powiedział, żebym przyszedł do niego za paręnaście minut. Mówił, żebym ubrał się ładnie i przygotował na jego pomysł. Nie wiedziałem co to ma oznaczać, ale stałem teraz przed drzwiami do jego ogromnego domu.

- No nareszcie. - powiedział, gdy otworzył drzwi. Wszedłem do środka i rozejrzałem się. U mojego ojca wszystko było bardzo jasne, ale tu przeważało drewno. Drewniana podłoga, oczywiście idealnie wypolerowana. Obrazy na ścianach, ale nie takie zwykłe. Różne stwory, czarno białe, kolorowe, z trzema oczami lub otwartą buzia. - Fajne, prawda? - spytał widząc, że się im przyglądam.

- Ciekawe. - mruknąłem. - Jest ktoś oprócz nas?

- Moja siostra Gemma, ale ona śpi. Spoko ma pokój po innej stronie piętra. Gosposia już wyszła, ale lepiej żebyśmy się pośpieszyli. - poprowadził mnie na górę.

Jego drzwi były ostatnie na piętrze. Pokój Stylesa różnił się od mojego. Ściana na której stało łóżko była w kolorze butelkowej zieleni. Miał pełno plakatów. Wchodząc głębiej spojrzałem na jego ogromnego biurko. Nad nim wisiały przywieszone rysunki, odręczne rysunki. Podszedłem do nich bliżej i przyjrzałem się. Były to różne postacie. Kobiety, mężczyźni, zwierzęta, ufoludki, części ciała.

- Ty to narysowałeś? - zapytałem zaciekawiony.

- Tak, ale to takie tam bzdety. Nic ważnego.

- Są ładne. - rzekłem. Styles nic na to nie odpowiedział. Usłyszałem jak siada na swoim łóżku, odwróciłem się jego stronę. Miałem rację, siedział tam, ale już bez swojej koszulki. Spojrzałem na niego wzrokiem który mówił sam za siebie - Serio Styles? Serio?

- Chodź. - poklepał swoje nogi.

Wyjąłem telefon i odłożyłem na biurko. Idąc powoli w jego stronę przyjrzałem się jego ciału. Na jego obojczykach widniały dwie daty. Naszyjnik z krzyżem zwisał z jego szyi. Włosy chłopaka były związane w luźnego koka.

Stanąłem między jego nogami i oparłem dłonie o barki chłopaka. Spojrzałem w dół. Styles cały czas mnie obserwował. Dłonie chłopaka powędrowały na moją talię, zrozumiałem jego aluzję. Usiadłem na jego nogach obejmując go swoimi w pasie.

- Nie masz pojęcia z kim zadarłeś, Styles. - powiedziałem patrząc prosto w jego oczy.

- Tak sądzisz? Ja myślę, że z dzieciakiem który umie jeździć na motocyklu. - odpowiedział mi w usta.

- Mogę sprawić, że pożałujesz poznania mnie.

- Nie mogę się doczekać. Lubię igrać z ogniem. - wyszeptał.

- W takim razie uważaj, bo łatwo możesz się sparzyć. - po moich słowach usta Stylesa wbiły się w moje.

Pocałunek był agresywny, moje dłonie owinęły się na jego karku. Za to jego dłonie powędrowały na moje pośladki, złapał za nie mocno i przysunął mnie jeszcze bliżej siebie. Nasze penisy dzielił tylko materiał spodni. Jęk wydobył się z moich ust. Mimo tego jak bardzo nie lubię Stylesa. Fakt, że mnie szantażuje cholernie mnie denerwuje, to sprawia, że wariuje. Jego język wdarł się do mojej buzi. Nasze języki ocierały się o siebie.

Nie odrywając się od moich ust, Styles wstał nadal mnie trzymając. Owinąłem mocniej swoje nogi o jego biodra. Jedną dłoń zatopiłem w jego włosach. Musiało mu się to spodobać, ponieważ przerwał pocałunek i uśmiechnął się w moją stronę.

Wylądowaliśmy na łóżku, Styles leżał nade mną. Próbowałem wyczytać cokolwiek z jego oczu. Jednak był tak cholernie tajemniczy. Szybkim ruchem zdjął ze mnie moje spodenki. Tym razem zostawił bokserki. Cwany uśmieszek zawitał na jego twarzy. Odsunął się kawałek na dół i rozłożył moje nogi. Od kolana zaczął iść pocałunkami do góry. Przymknąłem oczy i odchyliłem głowę do tyłu. Mokre pocałunki dotarły już na wewnętrzną stronę uda. Zacisnąłem zębami usta z przyjemności. Jedną ręką chłopak masował jedno z moich ud, a na drugim zostawiał mokrą ścieżkę.

You need me | Larry Stylinson Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz