Rozdział 7;

349 19 1
                                    

Te kilka dni bez nich było dla mnie jak katorga. Gdy tylko słyszałam jakiś dźwięk albo zamieszanie na placu, byłam pierwsza, żeby upewnić się, czy to na pewno nie oni.
Żaden z nich nie odpisywał. Żaden nie dzwonił.
Ledwie byłam w stanie jeść, a moje myśli szaleńczo wariowały za nimi wszystkimi. Nie sądziłam, że potrafię się przywiązać aż tak... miałam przyjaciół, owszem, ale to, co było między mną a zespołem Task Force to było coś całkowicie innego. Głębszego. Byli ważniejsi niż moja biologiczna rodzina.
A może nią właśnie byli? Nie taka z krwi, oczywiście, ale jednak.

Kolejny hałas na placu zwrócił moją uwagę tylko na chwilę. Gdy tylko spojrzałam za okno, biegiem puściłam się na zewnątrz.

******

- Przepraszam. - szepnęłam po raz kolejny, patrząc, jak Simon opatruje swoje zadrapania na ramionach.
Nie mogłam od niego oderwać wzroku, mimo dość dużej ilości krwi na całym jego ciele.

- Problem częściowo się rozwiązał. - rzucił do mnie przez ramię, wciąż zajęty ranami.

- Wiem. - wyszeptałam. - Ale mojego ojca dalej nie znaleźliście.

- I nie sądzę, że znajdziemy. - rzucił zrezygnowany, wzdychając ciężko.

Przytaknęłam tylko, spuszczając głowę. Czyli dalej byłam w niebezpieczeństwie. Tak długo, jak mój ojciec żył, tak długo ja...

- Czyli utknęłam tutaj. - rzuciłam w końcu, wciąż w stronę jego pleców.

- Opuszczając ten przybytek, dużo będziesz ryzykować. - odparł stoicko, w końcu odwracając się przodem do mnie.
Jego oczy skupiły się na mnie, czego nie zauważyłam, zanurzona we własnych rozterkach.

Powolnym krokiem podeszłam do okna i spojrzałam na panujący za nim mrok.

- Nigdy nie będę bezpieczna. - odparłam cicho. - A nie mogę pozwolić sobie na to, żeby siedzieć wam ciągle na głowie.

Jego ciche kroki rozległy się tuż za mną.

- Więc dołącz do zespołu. - szepnął mi do ucha, kładąc dłonie na moich biodrach. - Za głowę każdego z nas jest wyznaczona cena. To jedna z rzeczy, która nas łączy.

Uśmiechnęłam się smutno, przymykając oczy. Jego ciepły oddech, lekko przytłumiony przez maskę przyjemnie drażnił mnie w szyję.

- Czy któryś z was przeszedł to co ja? - westchnęłam w końcu, opierając się o niego plecami. Lekko, nieznacznie, nie chcąc się narzucać.
- Czy któryś z was był jak świnia sprzedana do masarni, tylko dla zysku? Czy ktoś z was swoim własnym ciałem płacił za wolność rodzica za jego zgodą , całkowicie świadoma zgoda? Wiedział, co będą ze mną robić. Sam to zaproponował.

Milczał. Tylko nieznacznie przytulił się policzkiem do moich włosów.

- To jest to, co scala nasz zespół jeszcze bardziej, niż podobieństwa. - rzucił w końcu. - Dla każdego z nas piekło wygląda inaczej. Każdy z nas przeszedł przez inne, ale równie bolesne. Dlatego jesteśmy tacy dobrzy w tym, co robimy.

Milczałam. Jedynie perliste łzy pojedynczo popłynęły po moich policzkach.

- Sophia... - rzucił w końcu, odrobinę cięższym głosem, jakby słowa sprawiały mu wysiłek. - Przysięgam ci, że dopełnię zemsty, którą złożyłaś w moich rękach. Ani ty, ani ja, żadne z nas nie zapomni tego, przez co przeszedł. Za twoje krzywdy wciąż jednak może ktoś zapłacić. I obiecuję ci, że kiedyś, bez strachu, będziesz mogła stąd wyjść. Nawet nie będziesz musiała tu wracać.

- A jeżeli jednak chciałabym zostać?

Poczułam na mojej głowie, jak uśmiecha się szeroko.

- Wówczas ta zemsta stanie się jeszcze bardziej osobista. Nie tylko twoja, ale także też moja.

*****

Kolejna część już się pisze, pysiaczki, wypatrujcie jej na następny dzień ❤️

Pomyłka [Ghost x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz