Raphaela obudził piekący ból promieniujący od jego podbrzusza. Instynktownie złapał się tam i odkrył ze zdziwieniem, że ma na sobie bandaże. Nie pamiętał aby je zakładał. Dźwigając się do pozycji siedzącej (co w jego obecnym stanie nie było łatwe), rozejrzał się dookoła siebie. Leżał na jakiś ubraniach i białej folii bąbelkowej która trzeszczała cicho, przy każdym jego ruchu. Meble ani ściany w niczym nie przypominały mu jego pokoju. I nagle do niego dotarło. Inwazja, wybuch w legowisku, ucieczka przed potworami, przystanek na stacji, Mike i April. Właśnie gdzie oni są?! Szarpiąc się gwałtownie (niezbyt dobry pomysł z dziurą w brzuchu), gorączkowo wybiegł zza lady sklepowej. Jego wzrok spotyka się ze zmartwioną twarzą Mikea.
- Raph! Nie powinieneś jeszcze wstawać! Jesteś poważnie ranny!– jego spanikowany głos budzi drzemiącą obok April.
- Raph! Wszystko w porządku? – podbiega do niego niezdarnie, trzymana nadal w objęciach snu.
- Wszystko w porządku, nic mi nie jest- to oczywiste kłamstwo, ponieważ piekący ból nasilił się teraz i jeszcze bardziej go palił. Mike to zauważył i nie zważając na protesty Raphaela posadowił go ostrożnie na ziemię. Oddychając głęboko, próbując tym sposobem zapomnieć o bólu Raphael ponownie rozejrzał się po stacji. Wyglądała jakby ktoś w niej przebywał przez dłuższy czas, co wcale mu się nie podobało; nie byli jeszcze w pełni bezpieczni.
- Jak długo tu jesteśmy? – zadał pytanie.
- 3 dni Raph, od momentu przyjazdu- odpowiedział mu Mike.
Oczy Raphaela rozszerzyły się w przerażeniu.
- Oszaleliście?! Nie możemy tu być tak długo! Co jeśli potwory nas znajdą!
- Raph byłeś nie przytomny przez ten cały te czas! Nie mogliśmy ryzykować i jechać dalej! Straciłeś wiele krwi! – Mike bronił się.
- Gówno mnie obchodzi, co ze mną było! Mieliśmy dotrzeć na farmę jak najszybciej! – krzyknął zdenerwowany.
- Raph uspokój się!- April zmierzyła go wzrokiem. – Musiałeś odpocząć, inaczej wykrwawiłbyś się!
Zapadła głucha cisza w pomieszczeniu. Żadne z nich nie chciało patrzeć sobie w oczy. Raphael westchnął.
- Dobrze – powiedział już spokojniej- dziękuję za to, ale teraz musimy ruszać.
- Nie możemy, zapada zmrok – wtrącił Mike. – One są szybsze nocą.
- Skąd to wiesz? – zapytał go ze zdziwieniem.
- Gdy spałeś, radio na stacji odebrało jakiś sygnał z Dakoty. Mówili w nim że potwory są szybsze nocą.
- Wiedzą coś jeszcze?
- Nie, tylko tyle.
Raphael ponownie westchnął. Ból wcale się nie zmniejszał. April rozpakowała jakąś próżniową kanapkę, kilka czekoladowych batoników oraz butelkę wody i podała je Raphaelowi. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy jak bardzo był głodny. Przy tych wszystkich wydarzeniach zaspokojenie głodu wydawało się wręcz nieistotną czynnością. Trzema ogromnymi haustami wypił całą butelkę. Ostry ból zgiął go w pół. Raph złapał się za ranę.
- Raph! – April uklękła przy nim. Położyła jego głowę na swoich kolanach. Oddychał głęboko, cały czas trzymając się za brzuch. Jego twarz była wykrzywiona z bólu.
- Lepiej ci? – spytała z troską April.
-Trochę– powiedział cicho.
- Co się stało? – Mike patrzył ze zmartwieniem na brata.
- Pręt musiał uszkodzić żołądek, albo coś w tym stylu. Nic mi nie będzie – zapewnił ich Raph stękając. April popatrzyła na niego znacząco.
- Powinieneś jeszcze odpocząć – zaproponował Mike – i tak spędzimy tu kolejną noc.
- Ale najpierw doprowadzimy cię do porządku – powiedziała April patrząc na Raphaela.
Godzinę później po intensywnym i męczącym dla całej trójki batch party w łazience na stacji, Raphael mógł w spokoju udać się na spoczynek. Nie protestował zbytnio, gdyż nie zdążył się dobrze położyć, bo już spał. Mike wraz z April również udali się do spania.
Nazajutrz rano trójka przyjaciół ruszyła w dalszą podróż. Raphael bardzo ostrożnie zjadł jakiś kisiel który udało im się zrobić na stacji. Nie był to najlepszy wybór, ale przynajmniej mógł zjeść parę łyżek, zanim żołądek odmówił mu posłuszeństwa. Zaopatrzeni w prowiant i kilka kanistrów benzyny przemierzali puste drogi. Gdzie nie gdzie stały opuszczone samochody, które nie były zdatne do użytku. Coś uszkodziło je do takiego stopnia, że nadawały się tylko na złom. Wszyscy mieli podejrzenia co mogło to zrobić. Raphael zmarszczył brwi. Skoro potwory dotarły tak daleko od miasta, to nic nie przeszkodzi im w dotarciu w pobliże farmy. Tego się najbardziej obawiał.
- Mike, jedź szybciej - powiedział bratu.
- Myślisz że to mogą nas tu złapać? – zapytał zaniepokojony Mike.
- Jest takie prawdopodobieństwo. Im dłużej zostajemy na otwartej przestrzeni, tym mają większą szansę nas dorwać- odparł z zamyśleniem Raph.
- Czy na farmie będziemy bezpieczni? – spytała do tej pory cicha April.
Raph chciał jej odpowiedzieć, ale zawahał się. Jeszcze kilka dni temu był pewien że na farmie nic im nie grozi. Potwory zapuszczały się coraz głębiej, co sprawiało że ich bezpieczeństwo stale malało.
- Na pewno bardziej niż w mieście – odparł po dłuższej chwili zastanowienia.
- Raph, one nie mają oczu.
- Co? -spytał zdezorientowany Raphael.
- Gdy spałeś, jeden z nich kręcił się wokół stacji przez jakiś czas- powiedział Mike - obserwowaliśmy go. Poruszają się bardzo ostrożnie, jakby nie wiedziały co jest przed nimi. Badają teren zmysłami, trochę jak my, gdy jesteśmy w zupełnej ciemności. Ich głowa składa się z jakiś płyt które na siebie nachodzą, a gdy coś w pobliżu nich wyda dźwięk, od razu się otwierają i drgają. To ich naprowadza na położenie dźwięku.
- Podejrzewamy że są nieme i polegają wyłącznie na słuchu – wtrąciła April.
- I mówicie mi o tym dopiero teraz?! – ognisty temperament Rapha postanowił się ukazać – do jasnej cholery mógł nas znaleźć i zabić! – krzyknął.
- Raph spokojnie, byliśmy czujni, a ty i tak byłeś nie przytomny. Nawet nam byś nie pomógł.
Raphael rzucił April wściekłe spojrzenie.
- To nie zmienia faktu, że powinniście mnie o tym poinformować od razu! To kluczowe informacje!- upierał się dalej.
- Przepraszam Raph, następnym razem tak zrobimy- odparł cicho Mike. Miał łzy w oczach. Widząc to, Raphael zmienił intensywność tonu.
- Hej, dobrze się spisaliście, to ja powinienem was przepraszać- powiedział kładąc dłoń na ramieniu Mikea. Mały uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- To dzięki wam tak naprawdę żyję – dodał ciszej- dziękuję.
April złożyła na jego skroni czuły pocałunek.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczycie – powiedziała do chłopaków.
CZYTASZ
A Quiet Place TMNT 2007
FanficGdy na Ziemię spadają niezidentyfikowane obiekty pełne monstrualnych potworów, rozpoczyna się apokalipsa którą przetrwają tylko ci, którzy zachowają ciszę. Czy Raphaelowi wraz z April i Michelangelem uda się przetrwać niekorzystne czasy? Czy ludzkoś...