- NIEEEE!
Raphael gwałtownie podniósł się ze swojego łóżka. Oddychając nierównomiernie, przetarł dłonią po czole, zostawiając na nim smugi potu. Przełykając głośno ślinę, próbował się uspokoić. W tym momencie usłyszał ciche pukanie do drzwi i zaraz potem zza nich wyłoniła się głowa Mikea.
- Hej Raph, wszystko w porządku? Słyszałem jakiś hałas i postanowiłem to sprawdzić – powiedział ze zmartwieniem na twarzy.
Raph zamrugał ze zdziwienia. Nie pamiętał żeby Mike przytył, przecież nadal mieli ograniczone zapasy żywności.
- Mike jesteś grubszy niż cię zapamiętałem – odpowiedział bardzo powoli, wciąż analizując sylwetkę brata. Mike usłyszawszy tę odpowiedź, dramatycznie oparł się o framugę drzwi, kładąc jedną dłoń na czole, drugą zaś na sercu, udając teatralnie omdlenie.
- Och Raphie, jak możesz tak mówić!? Nie jestem gruby! To same mięsnie i duma która mnie rozpiera! – krzyknął udając urażenie.
– Chyba że... – tutaj spojrzał znacząco na starszego brata – ty mi zazdrościsz! Ha! Wiedziałem! – krzyczał uradowany.
Raphael patrzył się na niego jak na debila.
- Mike co do cholery! Przestań błaznować i powiedz mi co się dzieje! - huknął na młodszego.
Teraz z kolei, to Mike wyglądał na zdezorientowanego.
- Ale co ma się dziać? Oglądaliśmy wczoraj film i zasnąłeś w połowie, więc Leo zaniósł cię do twojego pokoju, abyś w spokoju mógł spać i...
Raph nie słuchał słów brata. Zamiast tego rozejrzał się dookoła siebie. Faktycznie był w swojej sypialni. Zaraz, był w swojej sypialni. W sypialni która była w legowisku, które zostało zniszczone w wyniku wybuchu i inwazji potworów. I nagle go uderzyło. Wczorajszy wieczór, kilka wypitych piw razem z jego braćmi i ten dziwny film który razem oglądali. Był o jakiś potworach które zabijały ludzi...
- O Boże – Raph jęknął, chowając twarz w dłoniach.
- Stary co jest, teraz to mnie naprawdę przerażasz – powiedział do niego Mike, jednocześnie siadając na boku łóżka. Raphael zaśmiał się cicho.
- Nic mi nie jest Mike, po prostu miałem bardzo realistyczny sen – odpowiedział bratu, uśmiechając się. Mike widząc, że Raph jest już bardziej zrelaksowany uściskał barta serdecznie.
- Uff, to dobrze, bo już myśleliśmy że się dziś nie obudzisz! Przespałeś cały ranek! Jakby cię ktoś zastrzelił!
Raph z miłością odwzajemnił uścisk. Był taki realny, taki jak zawsze.
- Nie Mike, nikt mnie nie zastrzelił - roześmiał się z ironią Raph. Przynajmniej w realu - dodał w myślach.
- Świetnie! Choć, zrobię ci pyszne naleśniki z sosem truskawkowym i czekoladą! Pewnie umierasz z głodu! – wykrzyknął entuzjastycznie najmłodszy.
- Śniadanie było by miłe – odpowiedział ciepło Raph. Mike obdarzył go radosnym uśmiechem.
Kierując się razem do kuchni, Raph zobaczył Donna wraz z Leo siedzących w salonie. Donnie majsterkował przy ekspresie do kawy, a Leo czytał książkę. Z dojo wyłonił się Mistrz Splinter.
- No jesteś wreszcie, już myśleliśmy że nie wstaniesz! – zawołał do niego Don. Leo pomachał mu ręką na powitanie.
Raphael z szerokim uśmiechem spojrzał na swoją rodzinę.
KONIEC
CZYTASZ
A Quiet Place TMNT 2007
FanficGdy na Ziemię spadają niezidentyfikowane obiekty pełne monstrualnych potworów, rozpoczyna się apokalipsa którą przetrwają tylko ci, którzy zachowają ciszę. Czy Raphaelowi wraz z April i Michelangelem uda się przetrwać niekorzystne czasy? Czy ludzkoś...