Cześć XVIII

258 18 2
                                    

Leżąc na łóżku i wpatrując się w sufit, Mark wciąż nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie wydarzyło. Był skłonny się założyć, że gdyby nie przerwa w ciepłej wodzie, byłby razem z Axelem znacznie dalej. Ten ostatni wydawał się równie zagubiony jak on, wpatrywał się w ścianę nieco pustym wzrokiem. Siedzieli tak już od godziny, żadne z nich nie chciało rozpocząć rozmowy. W końcu Mark wstał z łóżka i podszedł do swojego przyjaciela, blondyn odwrócił lekko głowę w jego stronę.

- Axel - zaczął z wahaniem brunet - to moja wina, więc przepraszam!

Pochylił głowę, składając przed sobą obie ręce w geście przeprosin, ale burza, o której myślał, że go spotka, nigdy nie nadeszła.

- Dlaczego przepraszasz? - Zapytał spokojnie Axel.

Zaskoczony Mark podniósł głowę, jego przyjaciel nie wydawał się zły, rozczarowany, czy coś w ogóle, był po prostu normalny.

- Cóż, bo to ja cię pocałowałem i tak.. od tego zaczęła się cała reszta.

Nie było to zbyt jasne, ale Mark wiedział, że Axel zrozumie, o co mu chodzi.

- Być może, jak mówisz, zacząłeś, ale ja to kontynuowałem. Więc wiesz, że oboje jesteśmy odpowiedzialni. Nie musisz przepraszać, a wtedy..

- I wtedy? - Zapytał Mark, który chciał usłyszeć, co stało dalej.

- Nie miałbym nic przeciwko kontynuowaniu - powiedział blondyn z karmazynowymi policzkami.

Oczy Marka rozszerzyły się ze zdziwienia, nawet jeśli w głębi duszy było, to oczywiste, usłyszenie tego bezpośrednio z ust Axela było osiągnięciem. A przede wszystkim jego serce eksplodowało blaskiem, nie mógł być w tej chwili szczęśliwszy.

- Więc.. podobało ci się to? - Zapytał Mark, chcąc się upewnić.

- Oczywiście, że tak głupku może nie było to wystarczająco wyraźne - zawołał Axel, który był coraz bardziej zawstydzony - Nigdy się tak nie czułem, palił mnie od środka.. i pragnęłam cię bardziej niż czegokolwiek.

Tymi słowami schował głowę w ramionach, żeby ukryć zawstydzenie, Mark powstrzymał śmiech. Być może dla niego było to łatwe, ale dla Axela mniej. Blondyn nigdy nie był typem osoby, która mówiła to, co mu leżało na sercu, nigdy nie mówił, co czuje lub czego chciał, zawsze zachowywał wszystko dla siebie.

- Nie wiem, czy to miłość Mark - szepnął wciąż ukryty blondyn - ale wiem, że.. że mnie pociągasz i że nie chciałbym, żeby, ktokolwiek inny cię dotykał.

Mark położył mu rękę na głowie.

- No, nie ukrywają sie, idioto, nie mam zamiaru cię zjeść - szepnął.

Nieśmiało Axel podniósł głowę i spojrzał na uspokajający uśmiech kapitana.

- Nie wiem, czy ty też jesteś zakochany - przyznał Mark - ale nadal uważam, że jesteś na dobrej drodze, aby nim zostać.

Blondyn zarumienił się jeszcze bardziej, wszystko w jego głowie było w nieładzie, nie rozumiał już co się z nim dzieje.

- Jestem tu, nie martw się - uspokoił go Mark - chyba nie potrafisz zrozumieć miłości.

- Jestem typem kartezjanisty - odpowiedział blondyn - Lubię, gdy wszystko ma swoje wyjaśnienie.

Następnie Mark wybuchnął śmiechem i nie mógł powstrzymać się od uścisku, chowając głowę w blond włosach przyjaciela.

- Źle zacząłeś ze mną -zaśmiał się brunet.

Następnego była Wigilia, dobre jedzenie i prezenty otwierane o północy, szczęście. Poza tym Mark nie mógł się doczekać, aż przekaże swoją paczkę Axelowi. Nie mógł się zdecydować, ale ostatecznie był z siebie dumny. Teraz trzymał kciuki, żeby Axel go polubił. Dzień minął bardzo szybko, mama poprosiła ich o przygotowanie sylwestrowego posiłku, przecież rodzina Marka miała się zebrać, co oznaczało także obecność jego dziadka. Nie mógł się doczekać, aż znów go zobaczy. Ponieważ przebywał poza regionem, wracał tylko na Boże Narodzenie, raz w roku. Byli też dziadkowie ze strony ojca i kilku kuzynów. Rodzina Evansów też nie była zbyt duża. W każdym razie Mark był tak zajęty i nadmiernie podekscytowany, że nawet nie zdawał sobie sprawy, jak zestresowany i niekomfortowy był Axel. Zwróciła mu na to uwagę matka, wzięła go na bok na kilka chwil.

- Mark, myślę, że powinieneś porozmawiać z Axelem - zwróciła mu uwage.

- Ech? Ale dlaczego? - Ten zapytał głupio.

- Chyba nie radzi sobie zbyt dobrze - westchnęła - Chyba martwi się, że będzie dzisiaj przeszkadzał..

Mark stracił uśmiech, jego matka bardzo martwiła się o Axela, zwłaszcza że Mark powiedział jej, co przeżył przez 3 lata. Teraz starała się zrobić wszystko, żeby czuł się komfortowo, żeby dać mu dom. Była naprawdę złotą matką.

- Porozmawiam z nim - obiecał Mark - dziękuję mamo.

Zostawił więc mamę w kuchni i dołączył do Axela, który siedział na sofie, właśnie kończył nakrywać do stołu z ojcem Marka. Tak naprawdę ciągle zagryzał wargi i nerwowo bawił się wszystkim, co wpadło mu w ręce. Mark usiadł obok niego i ujął jego dłonie, sprowadzając blondyna z powrotem na ziemię.

- Wszystko będzie dobrze - zapewnił go Mark, cała moja rodzina jest miła, znasz mojego dziadka, prawda?

Axel skinął głową, ale wcale nie był przekonany.

- Nie powinno mnie tu być.. - szepnął.

- Nie mów tak - Mark się trochę rozzłościł. - Jesteś moim największym darem Axelu, nie moge sobie wymarzyć nic lepszego, niż mieć cię przy sobie na Święta.

Blondyn spuścił wzrok i łzy spłynęły mu po policzkach, Mark przytulił go i poczuł, jak Axel mocno go przytula. Przesunął uspokajająco ręką po plecach i szepnął, żeby się uspokoił, jego przyjaciel stał się taki wrażliwy.

Kiedy Axel się uspokoił i trochę uspokoił, poszli na górę, aby się przebrać i trochę lepiej ubrać. W końcu mieli gości. Kiedy byli już gotowi, zadzwonił dzwonek do drzwi, przybyli pierwsi goście.

Chce cię tylko kochać | Inazuma eleven | Mark'AxelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz