Hej wszystkim :) Mam małą prośbę. Chciałabym żebyście w komentarzach pisali uwagi odnośnie tego opowiadania. Czy czegoś brakuje, co mogłabym dodawać na przyszłość itd :)
No więc, miłego czytania
_____________________________________________________________________________
4 miesiące później
- Hej tato – szepczę mieląc w dłoniach kwiatki i patrząc na grób, na którym jest napisane „Jeremy Wilson – kochający syn, mąż i ojciec ".
- Przyszłam tu, bo dawno z Tobą nie rozmawiałam.. – moje ręce zaczynają się trząść. – Wyprowadzam się z Londynu do Dereka, mam nadzieje, że to mi pomoże. Wiem, że mnie obserwujesz tam z góry – uśmiecham się słabo – i wiem, że nie jesteś ze mnie dumny przez to co robię, ale to daje mi chwilę zapomnienia.. tak bardzo Cię kocham i nie radzę sobie bez Ciebie. – Czuję jak łzy zaczynają spływać po moich policzkach. – Obiecuję, że nie zrobię tego więcej, nie będę się kaleczyć. – Kładę bukiet goździków na ziemi. – Mimo, że będę tak daleko od tego miejsca, musisz wiedzieć, że myślę o Tobie codziennie i wiem, że zawsze w jakiś sposób jesteś przy mnie. Tęsknie za Tobą. – Ostatnie słowa prawie są niedosłyszalne. Odwracam się wycierając rękawem czarnej bluzy mokre pliczki i kieruję w stronę taksówki w której czeka mój brat. Otwieram drzwi nic nie mówiąc i przytulam się do ramienia brata. Derek z tego co widzę ma na sobie jakieś ciemne jeansy i czarną skórę, zamykam oczy i próbuje nie myśleć o niczym.
- Hej mała, na pewno wzięłaś wszystko z domu? Teraz już nie możesz nigdzie uciec – pyta chichocząc. Wiem, że chce poprawić mi humor co mu się troszkę udaje. Podnoszę głowę i patrzę w jego niebieskie oczy takie jak u mamy. Ja mam prawie czarne, po tacie.
- Nawet jak czegoś zapomniałam to wierzę, że mój dziany braciszek kupi mi potrzebne rzeczy. – Odpowiadam podnosząc jedną brew do góry. Tak właśnie zaczynały się nasze sprzeczki, a raczej przekomarzania, nigdy nie kłóciłam się z Derekiem na poważnie. Jak, któreś się obraziło to po 5 minutach znowu się razem z czegoś śmialiśmy. Brat idealny, obrońca, pocieszyciel.
Podrapał się po brodzie jak to robią myśliciele – ahaaa.. myśliciel z niego taki jak ze mnie Madonna – uśmiechnęłam się do swoich myśli.
- Możesz sobie zarobić na te rzeczy, zatrudnię Cię jako sprzątaczkę w naszym mieszkaniu! – Widzę, że nieźle się podekscytował tym pomysłem.. przez chwilę nawet myślałam, że mówi na poważnie, więc szybko rozwiałam jego nadzieje mówiąc – Marzenia ściętej głowy mój drogi.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił nam taksówkarz, ale ten czas szybko zleciał. Nawet nie zauważyłam jak przejechaliśmy te kilka kilometrów.
- No to wysiadamy mała, niedługo rozpocznie się wielka przygoda, zobaczysz! – objął mnie ramieniem idąc w stronę hangaru gdzie mieliśmy czekać na odprawę.
W tym momencie jakby mi ktoś powiedział, że niedługo moje życie znowu wywróci się do góry nogami nie uwierzyłabym, wręcz wyśmiałabym, bo zmian to ja mam serdecznie dość.
Kilka godzin później
Wysiadam z taksówki, mrużę oczy, bo jest samo południe, a słoneczko grzeje jak trzeba. Wyciągam swoje walizki i patrzę na blok przede mną. Derek podchodzi do mnie, zabiera ode mnie walizki i mówi.
- Dwa piętra są nasze. Wiesz.. takie jedno duże mieszkanie. Twoja jest góra, tylko nie szalej mi tam za bardzo.
- Chodźmy wreszcie już do środka, chce zobaczyć jak to wszystko wygląda.
CZYTASZ
Zaryzykuj
RomanceProlog Londyn Jest koło pierwszej w nocy, chyba... straciłam poczucie czasu.. siedzę w kącie w pokoju na podłodze, moje ramiona obejmują nogi. Moje ciało buja się w rytm uderzających kropli o parapet. Łzy nie chcą przestać płynąć.. Czuje okropny ci...