Rozdział 3

343 26 10
                                    


2 tygodnie później, połowa sierpnia.

Pogoda jest piękna, słońce świeci, a dookoła jest zielono. Siedzę właśnie w parku na kocu z pustym notesem na kolanach.. no może nie jest on taki pusty, bo pełen kotków, kwiatków i innych bazgrołów, które się rysuje gdy próbuje się zebrać myśli albo gdy komuś się nudzi. Ja akurat próbuje znaleźć inspiracje, która włączy moją wrodzoną pisarską naturę. Chce to zrobić by uczcić pamięć mojego wspaniałego ojca, który zmarł w wypadku samochodowym niecałe pół roku temu przez jakiegoś pojebanego kierowcę, który uciekł i mu nawet nie pomógł. Nadal się z tym nie pogodziłam, dlatego liczę również, że książka, którą mam nadzieje napiszę pomoże mi w odnalezieniu siebie i pozbyciu się złych emocji, które nadal we mnie są po śmierci mojego taty. Nie tylko był on moim rodzicem, ale również przyjacielem i może to dziwne, ale mówiłam mu o wszystkim co działo się w moim życiu, a on zawsze doradzał mi jak najlepiej. Z mamą nie mam takiego kontaktu, ale jest dobrą osobą i kocham ją.

Rozglądam się dookoła i obserwuje dzieci pełne energii, które bawią się w ganianego, na ich rodziców, którzy siedzą na ławkach nieopodal i obserwują swoje pociechy z uśmiechem na twarzach, co i u mnie wywołuje krótki szczery uśmiech. Następnie spoglądam na zakochane pary, które spacerują wokół jeziora, trzymają się za ręce i obdarzają się nawzajem pełnymi miłości uśmiechami. Z początku nie zauważyłam, ale naprzeciwko mnie jakieś 20 metrów dalej widzę parę, która dosłownie pożera się nawzajem (całowaniem bym tego nie nazwała). - Fuuuj.. – Nie powstrzymałam się i powiedziałam to na głos, bo kurczę mogliby znaleźć sobie pokój. Szczupła blondynka – dlaczego mnie to nie dziwi... siedząca okrakiem (tyłem do mnie) na chłopaku, którego nie zbyt dobrze widzę, jedyne co zauważam to kruczoczarne, poczochrane – najpewniej przez blondynę - włosy. Wpatruje się tak w nich i zastanawiam się jak mogą czuć się tak swobodnie robiąc takie rzeczy wokół tych wszystkich ludzi.

Nagle dostrzegam najpiękniejsze oblicze jakie mi przyjdzie zobaczyć w całym moim życiu, chłopak o czarnym włosach postanowił pomęczyć teraz szyję Pani szczupłej dzięki czemu odsłonił swoją twarz, a ja z wrażenia rozchyliłam wargi.

Moim oczom ukazały się idealnie wykrojone malinowe usta, które aż się proszą o przygryzienie i całowanie. – Boże.. – wyszeptałam. Nieskazitelna cera, białe, proste zęby, które teraz podgryzały skórę dziewczyny siedzącej na jego kolanach. Gapiłam się tak na nich i chłopak jakby wyczuł, że ktoś się im przygląda, jakby wyczuł z którego kierunku ktoś go obserwuje, podniósł powoli powieki i wtedy dosłowny błękit jego tęczówek zaczął wwiercać się w moje czarne oczy nadal całując blondynkę. Nie mogłam przestać się patrzeć w ten pochłaniający teraz wręcz granat (pociemniały od podniecenia i pożądania jak przypuszczam), czułam się jak zahipnotyzowana, zagryzłam mimowolnie wargę, chłopak to zauważył przerwał na chwilę swoje zajęcie i posłał mi najseksowniejszy uśmiech jaki widziałam. Automatycznie moje uda mocniej się zacisnęły próbując powstrzymać narastające podniecenie, które wywołał u mnie nieznajomy, co mnie naprawdę przerażało... Zmusiłam się by oderwać od niego wzrok, położyłam się na kocu na plecach, zamknęłam oczy i próbowałam uspokoić oddech i serce, które waliło teraz jak oszalałe, jakby chciało wydostać się z klatki piersiowej, pognać do nieznajomego i się z nim obściskiwać. Promienie słoneczne, które ogrzewały moją skórę i letni wietrzyk pomogły zapanować mi nad ciałem, lecz nie nad umysłem... Mimo zamkniętych oczu cały czas widziałam ten uśmiech. – Przepiękny. – powiedziałam cicho.

- A dziękuję. – Wymruczał aksamitny głos, a mnie sparaliżowało. Postanowiłam udawać, że mnie to nie ruszyło, ale serducho się zbuntowało i zaczęło galopować, aż mi dudniło w uszach. Czułam jak kładzie się obok mnie.

- Podobało się przedstawienie? – Usłyszałam dosłownie tuż obok mojego ucha, tak, że czułam jego oddech na mojej szyi, moje ręce zaczęły drżeć, dostałam gęsiej skórki i to wszystko przez nieznajomego adonisa.

- Hmmm.. Aż tak na Ciebie działam, że boisz się odezwać? – Brak promieni słonecznych na twarzy, głos dochodził z na przeciwka. – O mój Boże. Jego głowa jest tuż nad moją, a jego spojrzenie bada moją twarz. – powiedziałam do siebie w myślach. – Dobra koniec tego, czego ja się boję? Przecież to tylko facet.- I otworzyłam oczy, co było ogromnym błędem gdy najpierw ujrzałam jego spojrzenie pełne ciekawości i pewności siebie. A potem moje spojrzenie zjechało w dół i zobaczyłam jak kąciki jego ust się unoszą i się uśmiecha leniwie. Poczułam ucisk w brzuchu. – Mój Boże co się ze mną dzieje? - Gapiłam się na niego i nie mogłam oderwać wzroku. Był taki idealny. Z wyglądu, bo jego arogancja była wyczuwalna na kilometr. I właśnie to pomogło mi się ogarnąć, więc odpowiedziałam z sarkazmem.

- Wiesz, uwielbiam oglądać porno na żywo. – Odpowiedziałam na jego poprzednie pytani. Roześmiał się szczerze, a ja wbiłam paznokcie we wnętrze dłoni żeby się powstrzymać, by nie przyciągnąć go do siebie i nie wpić się w te pełne usta. Na samą myśl przygryzłam wargę.

- Mmm.. a może to ja teraz przygryzę te piękne usta? – Zapytał patrząc mi się prosto w oczy ignorując moją wypowiedz na temat jego obściskiwania z blondyną. Wrrr.. Nie. Nie jestem zazdrosna.

Zerwałam się , usiadłam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy do torby. Nieznajomy spojrzał na mnie z pytaniem w oczach i nieodgadnionym wyrazem twarzy. – Och czyżbym ja pierwsza Ci się oparła? Jak mi przykro. – Oczywiście nie powiedziałam tego na głos tylko w mojej głowie.

- Wiesz, nie mam w zwyczaju całować się z zajętymi facetami, zwłaszcza nieznajomymi. – Prychnęłam.

- Mówisz o tamtej blondynce? To tylko koleżanka. Nie musisz być zazdrosna. – Odpowiedział z uśmiechem. Czy on czytał mi w myślach? Nie. Przecież ja nie jestem o niego zazdrosna. Do cholery! Nawet go nie znam. Wstałam i patrzyłam wymownie na leżącego, na MOIM kocu nieznajomego by z niego zszedł.

- Ekhm.. Możesz łaskawie ruszyć tyłek i zejść z MOJEGO koca? – Warknęłam.

- A czemu uciekasz? Połóż się obok mnie – Poklepał miejsce obok siebie. – Poznamy się lepiej. – Wymruczał i puścił mi oczko. – Matko jakie on ma piękne oczy. Mogłabym się w nie wpatrywać każdego dnia. Stop! Dziewczyno, nie możesz tak myśleć.. – Zbeształam się w myślach.

- A skąd pomysł, że chce Cię poznać lepiej? – Pochyliłam się i pociągnęłam za róg koca, dzięki czemu nieznajomy wylądował na trawie zszokowany, lecz po chwili roześmiał się tak, że nie mogłam się nie uśmiechnąć, próbowałam to ukryć, lecz to zauważył.

- Oboje wiemy, że tego chcesz skarbie.

- Ty tak myślisz. A teraz żegnaj panie-którego-imienia-nie-znam-i-nie-chce-poznać. Wzięłam rzeczy i ruszyłam w kierunki mieszkania.

- Will. – Przystanęłam na chwilę, krótką chwileczkę, a potem znów dalej szłam przed siebie, nie odwracając się. Zaczęłam sobie wyobrażać, że podbiega do mnie i zaprasza na randkę, lecz nic takiego się nie zdarzyło. Poczułam lekkie ukłucie rozczarowania.

Westchnęłam i zaczęłam prowadzić rozmowę samej ze sobą w swojej głowie.

- Will, William.. Przyciągający wzrok, przystojny, pewny siebie, włosy w które mam ochotę wpleść palce, usta, które bym całowała do utraty tchu.

- Dziewczyno opanuj się, nawet go nie znasz!

- I go nie poznam. To by było niebezpieczne. Nie mogę się w nic angażować. Nie chce.

- On raczej nie jest z facetów, którzy się angażują, ale racja, skup się na książce, a nie na facetach.

- Dokładnie. Muszę napisać tą książkę.. Dla taty.

Nim się obejrzałam byłam już przed blokiem w którym mieszkam, spojrzałam na niego i powiedziałam na głos.

- Będzie dobrze. Czas zacząć coś nowego.

ZaryzykujOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz