Rozdział 11

281 16 3
                                    

22 dni temu dodałam ostatni rozdział, a weny jak nie było tak nie ma. Coś nadziergałam, ale bardzo mało. Po prostu chciałam coś dodać, bo mnie samą już irytowało to, że nie mogę nic napisać. Niedługo wracam do mojego mieszkanka (oaza, raj, spokój <3) i może wtedy się odblokuje. 

______________________________________________________________________

Will

Mój wzrok napotkał znane mi okolice, sklep spożywczy do którego codziennie chodzę po świeże pieczywo, park przez który przechodzę idąc w stronę uczelni. Po chwili poczułem lekkie szarpniecie i usłyszałem głos taksówkarza.

- Jesteśmy na miejscu, 35 się należy. A panienka to nawet zdążyła zasnąć. -Dodał ściszonym głosem. Spojrzałem na dziewczynę siedząca obok mnie, która cicho pochrapywała. Podałem mężczyźnie gotówkę i wyszedłem z taksówki, okrążając ją. Otworzyłem drzwi od strony czarnookiej, próbując jak najdelikatniej wziąć ją na ręce nie budząc jej. Syknąłem cicho z bólu, poczułem, że znieczulenie zastosowane przy szyciu powoli przestaje działać. Nogą zamknąłem drzwi od samochodu i skierowałem się do mojego mieszkania. Kilka minut później szarpałem się z zamkiem od drzwi dziękując Bogu w myślach, że dziewczyna się nie obudziła. Mieszkanie bardzo przypominało to Dareka i Kat. Układ pomieszczeń na dole był taki sam, z tą tylko różnicą, że u mnie nie było piętra.

Uchylone drzwi do sypialni otworzyłem szerzej nogą. Jakie te nogi przydatne, pomyślałem i przekraczając próg pomieszczenia, które było urządzone w kolorach beżu i brązu. Skręciłem lekko w prawo i delikatnie położyłem Kat na łóżko, której chyba nie za bardzo się to spodobało, że nie ma już swojego osobistego kaloryfera (czyt. mnie), bo zmarszczyła brwi i mocniej opatuliła się moją kurtka, którą dałem jej tuż po wyjściu ze szpitala.

- Przecież nie będziesz spała w tej ciasnej sukience. - Szepnąłem niby do dziewczyny, która i tak mnie nie słyszała. Podszedłem do komody, która stała na przeciwko łóżka i wyciągnąłem z niej czarn, zwykły T-shirt i jakieś w miarę krótkie spodenki. Mam nadzieje, ze jak się obudzi to nie pomyśli, że jestem jakimś zboczeńcem. Rozbierając dziewczynę z sukienki, nie mogłem przecież mieć zamkniętych oczu, dlatego gdy tylko podwinąłem materiał odsłaniając jej zgrabne nogi ujrzałem blizny, doskonale wiedząc po czym one są, już takie widziałem. Poczułem ścisk w sercu na samo wspomnienie. Potrząsnąłem głową by wyrzucić z niej niechciane myśli, ale z Katherine będę musiał koniecznie o tym porozmawiać, powiedziałem do siebie w myślach.. Przebrałem dziewczynę jak najszybciej i wyszedłem po cichu, chyba przez te nerwy i alkohol tak mocno spała, że jakimś cudem się nie obudziła.

Skierowałem swoje nogi do salonu, po chwili stałem już na jasnych, drewnianych panelach zastanawiając się co ja zrobię z z tym wszystkim. Katherine nie może tego zobaczyć, jeszcze pomyśli, że jestem jakimś psychopata. Zachwiałem się lekko, byłem wykończony, musze przespać się chociaż 3h, teraz to przykryje płachtami, a rano schowam to do składziku.

Z tą myślą najpierw przykryłem rzeczy, a potem ruszyłem do łazienki wziąć krótki prysznic, by zmyć z siebie kurz, krew i nadmiar myśli.

Spojrzałem na sofę w salonie i od razu pomyślałem, że jak będę spać na niej to wstanę połamany. Wzruszyłem ramionami i skierowałem się z powrotem do mojego pokoju. Spojrzałem na dziewczynę, która spała spokojnie po lewej stronie łóżka. Położyłem się obok niej i nawet dobrze nie zamknąłem oczu gdy Morfeusz zagarnął mnie w swoje ramiona.

Katherine

Poczułam ciepło na skórze, uśmiechnęłam się nie otwierając oczu, zrobiłam głęboki oddech wciągając powietrze nosem. Zmarszczyłam brwi, dlaczego czuje męskie perfumy? Powoli otworzyłam jedno oko, które ujrzało spokojne oblicze Willa, uśmiechnęłam się na ten widok i uniosłam drugą powiekę. Patrzyłam na twarz chłopaka, który miał lekko rozchylone usta i rozczochrane włosy, przygryzłam wargę i zanim mój mózg zaczął pracować moja dłoń dotknęła jego policzka. W tamtym momencie byłam spokojna, zrelaksowana, a złe wspomnienia i myśli odeszły w niepamięć. Przy tym chłopaku czułam bezpieczeństwo, ale też podekscytowanie, a nawet go nie znałam. Ma na imię Will, jest przystojny, jest kumplem mojego brata i nie wiedzieć czemu uczepił się właśnie mnie. Poczułam uścisk w brzuchu, pęcherz postanowił o sobie przypomnieć. Powoli, cały czas obserwując niebieskookiego wstałam z łóżka i dopiero teraz zauważyłam, że na sobie nie mam mojej czarnej sukienki tylko męskie spodenki i T-shirt. Serce zabiło mi mocniej, a w głowie pojawiło się mnóstwo pytań. Kiedy mnie przebrał? Dlaczego się nie obudziłam jak to robił? Czy widział blizny? A jeśli widział to czy mam mu to wyjaśnić? Na ostatnie pytanie odpowiedziałam sobie stanowczym pokręceniem głowy na nie. Jednak w mojej głowie odezwał się dawno niesłyszany głos Wrażliwej, Lubiącej Nawiązywać Nowe Znajomości Ja (WLNNZJ)

WLNNZJ - Ten chłopak naraził swoje zdrowie, a może nawet życie żeby Cię uratować, chyba należy mu się odrobina wdzięczności, chwila rozmowy.

Rozsądna, Nowa Ja (RNJ) - Owszem, jestem mu za to wdzięczna, ale moje życie to nie jego sprawa.

WLNNZJ - Chwila rozmowy nigdy nikomu nie zaszkodziła, a kto wie, może Ci pomoże. W końcu nikt nie wie o tych bliznach, a nieznajomej osobie łatwiej się wygadać.

RNJ - Nie potrzebuje się nikomu wygadać. Koniec tematu, nie będę z nim o tym rozmawiać.

Kończąc dialog w mojej głowie, z bojową miną wyszłam z pokoju w poszukiwaniach łazienki, która znajdowała się tuż obok.

Po zakończeniu czynności, pomyślałam, że nie będę jeszcze budzić mojego wybawiciela, a a w nagrodę upichcę mu śniadanie, oby tylko miał coś w lodówce.

Na wprost, trochę po lewej znajdowała się kuchnia, podobał mi wystrój jaki w niej panował, zegar na ścianie wskazywał 9:06, rozejrzałam się po mieszkaniu, mając po cichu nadzieje, ze trafię na jakieś zdjęcia Willa jak był dzieckiem albo cokolwiek co mogłoby mi coś o nim powiedzieć. Zobaczyłam kilka rzeczy, które przykryte były białymi, trochę poplamionymi płachtami.

Hmmm... Na usta wstąpił mi chytry uśmieszek. - Chyba nic się nie stanie jak zajrzę co tam chowa. - W głowie leciała mi muzyczka jak z różowej pantery i na paluszkach, skradając się przeszłam do salonu, czując przyjemny dotyk drewnianych paneli.

Obejrzałam pierwszy od lewej okryty przedmiot ze wszystkich stron i stwierdziłam, że widać jakieś drewniane nogi, jakby to była jakaś podstawa czy coś. Ciekawość mnie zżerała od środka, postanowiłam jej dłużej nie męczyć i powoli odchyliłam materiał.

Moja reakcja: szczęka na podłodze, oczy duże jak spodki, w głowie najpierw pustka, a potem mnóstwo pytań i jeszcze coś czego do końca nie rozumiałam, czyli przyjemne, ciepłe uczucie w okolicach serca.

Mój wzrok badał każdy skrawek płótna, na którym byłam namalowana ja. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę, obraz przedstawiał moją osobę siedząca w parku na kocu, w czarnej sukience w drobne kwiaty, moje usta były rozchylone, na policzkach wypełzły lekkie rumieńce, a w oczach były iskierki. Wtedy mnie olśniło (strzeliłam solidnego facepalm'a), że tak wyglądałam podczas mojego pierwszego spotkania z Willem. Odkryłam kolejną płachtę, kolejne płótno, kolejny raz przedstawiało mnie, tym razem podczas naszego spotkania na uczelni, obraz zawierał każdy najmniejszy szczegół. Nie wiedziałam co myśleć, schlebiało mi, że Will mnie namalował, ma niesamowity talent i nie spodziewałabym się tego po nim. Z drugiej strony dzięki dużej dawce horrorów oglądanych z Derekiem zaczęły do mojej głowy napływać myśli typu: Czy on ma obsesję? A może jest psychopata? Uratował mnie tylko po to żeby mnie gnębić, a potem samemu zabić? Boże, jaką ja jestem głupia. Postanowiłam od tej pory ograniczyć straszne filmy. Po uspokojeniu mojej szalonej psychiki postanowiłam odkryć ostatnią płachtę. Był to mały stolik na którym znajdowało się mnóstwo kartek, na każdej z nich było coś naszkicowane ołówkiem na przykład usta, oczy, nos, pół kobiecej twarzy. Temu ostatniemu przejrzałam się dokładniej, dziewczyna dziewczyną ze szkicu miała koło lewego oka, na skroni dwa, małe pieprzyki. Tak samo jak ja! Czyli.. to też byłam ja? Dobra z tym chłopakiem musi być coś nie tak, obawiałam się go trochę. Dlatego idę mu zrobić to śniadanie, a po zjedzeniu poproszę żeby mi dał na autobus, wrócę do domu i się już więcej z nim nie spotkam. Idealnie!

Przykryłam płótna z powrotem. Było tu stanowczo za cicho, ale nie chciałam budzić jeszcze chłopaka, wiec nie wiele myśląc chwyciłam leżącą na blacie mp3, włożyłam słuchawki i nie mogłam się nie uśmiechnąć na pierwsze dźwięki piosenki "Shut up and dance with me". To do dzieła, robimy śniadanie dla mistrzów!

ZaryzykujOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz