Rozdział 15

14 2 0
                                    

Nim się spostrzegłam twarz Gyuvina pojawiła się centralnie przed moją, a ja również zdawałam się do niego zbliżać. Przymknęłam delikatnie oczy kiedy był już praktycznie przede mną. A po chwili moje serce biło już rozszalałe, a w moim brzuchu na nowo motylki uniosły się w górę kiedy miękkie wargi chłopaka zaczęły toczyć walkę z moimi niewinnymi. Z każdą sekundą jednak ta niewinność znikała. Z chłopakiem całowaliśmy się coraz zachłanniej, coraz głębiej, coraz szybciej, coraz dokładniej. On wplątał ręce w moje włosy, a ja przytrzymałam go za kark jakby miał mi uciec. Ale przecież serce Gyuvina już należało do mnie. Więc nie sądziłam, że mógłby je tak łatwo zostawić. Aż w końcu z braku powietrza się od siebie oderwaliśmy po prostu patrząc sobie w oczy. Choć czuliśmy do siebie to samo w naszych sercach, to do końca tego nie wiedzieliśmy, ale każdy kto przypatrywałby się nam z boku wiedziałby już dokładnie, że to prawdziwa miłość. 

- Gyuvin proszę zostań już ze mną. Zostań tu ze mną na zawsze. Obiecaj mi, że będziesz obok już zawsze. Proszę wybrałam ciebie. Gyuvin – błądziłam mu po twarzy rękami, usilnie błagając by nie odchodził. Gdyż zdałam sobie sprawę, że bardzo potrzebuję tego chłopaka w moim w życiu, bo w niewielki okres czasu stał się moim wszystkim. Dał mi upragniony. Stał się moją definicją szczęścia i bezpieczeństwa – wybrałam ciebie, ponieważ już dawno upadłam.... – wyszeptałam już prawie płacząc, ale chłopak mi na to nie pozwolił mocno przyciągając do siebie i całując w czoło.

Tego wieczora zasnęłam w objęciach chłopaka, nie bojąc się już nocy, ani ciemności, ani nawet tego co w niej czyhało. Gdyż wiedziałam, że on jest obok, a jego ramiona mnie przed wszystkim uchronią. Wiedziałam, że cokolwiek by teraz nie stało się w moim życiu zaczęłam nowy rozdział. I choćbym miała kiedyś żałować mi na chwilę miałam spokój od wszystkiego co złe. Szczerze sądziłam i wierzyłam w to, że kocham Gyuvina, że już dawno Jin przestał istnieć, a jego statek utonął na moim rozszalałym morzu, więc uczucia które pojawiły się względem chłopaka miały pełne prawo istnieć. I być może nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ale rozumiałam czym było szybkie przywiązanie. A przywiązałam się do niego, do tego co ze sobą niósł, do całej jego osoby, z którą pragnęłam spędzić już każdy dzień marnego życia. A może to właśnie dzięki niemu nie miało być już dłużej marne. Z takimi myślami zasnęłam, jeszcze mocniej wtulając się w chłopaka.

Rano obudziłam się przed nim i jak miałam to w zwyczaju niemal od razu zaszyłam się w kuchni. Kiedy miałam kogoś kogo kochałam i nie ważne czy był to Jin, Gyuvin, Weronika czy moja mama. Uwielbiałam im pokazywać moją własną miłość w malutkich gestach. Także śpiący mężczyzna mógł oczekiwać miłych poranków z parującą kawą i gotowym śniadaniem. Uśmiechnęłam się na samą myśl i skupiłam na parzeniu kawy. A chwilę później kiedy kończyłam rozkładać owsiankę do misek mimowolny uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo zobaczyłam że zaspany chłopak przeciera oczy w progu kuchni. Sleepy Gyuvin był cholernie słodki i miałam ochotę go niemal uściskać. Podbiegłam do niego z lekka i cmoknęłam szybko i przelotnie w policzek. On jedynie się uśmiechnął i złapał mnie za biodra nie pozwalając uciec.

- A to za co? – matko jedyna coś przeskoczyło w moim brzuchu, a nogi stały się jak z waty. Gyuvin był totalnie pociągający kiedy odzywał się z poranną chrypką w głosie. Nie wiem czy wolałam jej już więcej nie słyszeć, czy chciałabym ją słyszeć właśnie do końca życia. Otrząsnęłam się z transu.

- Na dobry początek dnia. – Gyuvin przyciągnął mnie do siebie bliżej i pocałował w usta. – Chciałbym mieć w takim razie dobry dzień każdego dnia. – mruczał między pocałunkami. – A to? – odsunął się wreszcie ( Ej powinnam robić w tej książce sensualne sceny czy niekoniecznie ? ) i wskazał dłonią na zastawiony blat w swojej kuchni.

- A to śniadanie dla mojego zapracowanego mężczyzny – popchnęłam go w stronę stołu, siadając od razu obok by mu towarzyszyć. Nic więc dziwnego, że to śniadanie było przyjemne, bez większego stresu i wyglądało jak każda chwila, którą spędzaliśmy razem. Pełna śmiechu, dobrego humoru i szczęścia. Cieszyłam się, że miałam Gyuvina i wiedziałam, że teraz muszę koniecznie pojechać w jedno miejsce i powiedzieć pewnej osobie, że miała absolutną rację i bardzo jej dziękuję.

Choć wcale nie lubiłam przyznawać tej szmuli racji, gdyż uważałam, że na to nie zasługiwała w tej sytuacji było zupełnie inaczej. Moją powinnością było wręcz stanąć przed nią i przytulić jak nigdy wcześniej dziękując, że tamtego dnia nie wzięła telefon ze sobą, że odebrał Gyuvin i że ona po prostu była. Teraz wreszcie mogłyśmy spełnić nasze kolejne małe marzenie, zaraz po biwaku. Zawsze marzyły nam się wspólne randki, wyjazdy i wiele innych atrakcji. Nigdy jednak ich nie robiłyśmy ponieważ albo Jin był zajęty pracą, albo po prostu nie miał ochoty wyjść, a co to za podwójna randka jeżeli przyszłabym bez partnera. Weronika i Gunwook oczywiście wielokrotnie zapraszali mnie na różne wypady i wiedziałam, że robią to z dobroci swojego serca, bo naprawdę mnie kochają. Cały czas jednak czułam się tym pieprzonym dwudziestym kołem u wozu. Wszystko miało się jednak teraz zmienić. Miałam mieć mojego Gyuvina, którym chciałam się pochwalić i powiedzieć całemu światu. Tak to jest mój mężczyzna. My Boy... A z najlepszych informacji zamierzałam dzisiaj wyciągnąć Weronikę wraz z Gunwookiem na imprezę i nie przyjmowałam odmowy, mimo iż nawet nie sądziłam, że takowa mogłaby się pojawić.

Szykowaliśmy się do wyjazdu z domu, kiedy Gyuvin nie spodziewanie do mnie przyszedł z ubraniami swoimi jak i moimi i rzucił je na łóżko. Patrzyłam na to niezrozumiale, a chłopak jedynie drapał się po karku.

- Kiedy pakowałem twoje rzeczy, troszeczkę pozwoliłem sobie spojrzeć i może chciałabyś się ubrać matching. Oczywiście tylko do Wery, na imprezie proszę lśnij jak najbardziej. – skłonił się lekko, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Musiałam aż wstrzymać oddech, gdyż twarz chłopaka zmieniła się w grymas. Od razu się otrząsnęłam i rzuciłam mu się na szyje zawzięcie całując jego policzki. ,,Tak, tak, tak'' powtarzałam w kółko, gdyż coś co zaproponował mi chłopak brzmiało tak nie realnie. Jak coś o czym mogłam do tej pory jedynie pomarzyć.

Takim więc sposobem, mieliśmy ubrane na sobie białe koszulki z czarnymi nadrukami i również czarne spodnie. Należy jednak pamiętać, że jedną z cech Gyuvina była wszechobecna infantylność i ubranie się jedynie w czerń i biel absolutnie nie wchodziła w grę. Tak więc oddał mi jedną bluzę ze swojej szafy z różowymi szlaczkami, a drugą trochę ciemniejszą założył na siebie. Przez co naprawdę byliśmy jak dzieci, ale miało to w sobie coś z urokliwości więc nie odbieraliśmy sobie tej chwili. Przecież chcieliśmy być po prostu szczęśliwi sami ze sobą prawda?

Nasze morza stworzyły jedną melodię, do której fale tańczyły walca.

Moje More ~ Kim GyuvinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz