Rozdział 7

21 3 2
                                    

- Gołąbeczki nie wiedziałam, że tak szybko do czegoś dojdzie – usłyszałam krzykliwy głos Yuki nad uchem i powoli zaczęłam się rozbudzać, było mi cholernie ciepło i coś mocno mnie przygniatało do kanapy, cała świadomość do mnie wróciła kiedy poczułam ruch po mojej prawej stronie i spostrzegłam tam Gyuvina. Musieliśmy zasnąć tutaj razem. 

Kiedy zobaczyłam jego wykrzywioną w grymasie twarz przypomniał mi się cały poprzedni wieczór gdzie najpierw uratował mnie przed Jinem w koszmarze, potem mieliśmy przyjemny wieczór, który zakończył się wspaniałą obietnicą, którą naprawdę wzięłam sobie do serca. Usiedliśmy równocześnie z chłopakiem. Z jednym okiem otwartym jęknęłam i przetarłam drugie oko.

- Cholera – wyrwało mi się z ust.

- Wyglądasz jakbyś była na ostrym kacu. Co wy robiliście tutaj w nocy? – nachyliła się nad kanapą podając nam obojgu kawę do ręki. Musiało być po nas bardzo widać. Nie miałam siły jej tego tłumaczyć, upiłam jedynie łyka i odłożyłam kubek opadając znowu z jękiem na kanapę. Czułam się tak źle, że nie przeszkadzało mi towarzystwo chłopaka na tej samej kanapie. Pulsowała mi głowa, oczy nie mogły się do końca przebudzić i miałam ochotę zarzygać im cały salon, a to wszystko przez ten straszliwy koszmar poprzedniego wieczoru. Zakryłam się kołdrą dając im jasno do zrozumienia, że nie mam zamiaru wstać, na co do moich uszu dotarł śmiech Gyuvina.

- To wy jesteście chorzy, że macie tak twardy sen. Y/n darła się tak w nocy przez koszmar, że myślałem, że obdzierają ją ze skóry, ale to był tylko zły sen. Potem wypiliśmy sobie mleko i pogadaliśmy chwilę. – Gadał tak szybko, jakby wcale nie wstał 5 minut temu. Westchnęłam głośno będąc cały czas schowaną pod kołdrą. – O! O! O! – Krzyknął nagle, a ja wyjęłam tylko rękę, żeby go uderzyć. Cholera czy on nie mógł być ciszej. Temu ruchowi towarzyszył śmiech Gunwooka i Yuki. Gyuvin też po chwili dołączył, będąc zapewne w szoku mojego ruchu. – I Ta oto pani – zerwał ze mnie pościel, przez co krzyknęłam nagle – ostatecznie chce zostawić swojego okropnego chłopaka!

Tej wspaniałej informacji towarzyszyła radość Yuki i Gunwooka, w końcu o taki obrót spraw walczyli już dwa lata. A chłopak dokonał tego w jeden dzień. Yuki wydarła się jeszcze głośniej niż Gyuvin miał w zwyczaju i niemal od razu na mnie skoczyła, przez co jęknęłam z bólu. Mój towarzysz łóżka od razu ją ze mnie ściągnął przewracając w inne miejsce kanapy.

- Wreszcie się tego doczekałam o Boże, Boże tak się cieszę! – Chciała mnie wycałować, ale ja tylko wystawiłam w jej stronę dłoń i powiedziałam:

- Stop! Zostawię Jina pod warunkiem, że będziecie cicho, albo dacie mi porządne tabletki, bo bardzo boli mnie głowa. – usiadłam i się za nią złapałam. Nie mogłam liczyć jednak na leki. Gyuvin szybko popchnął mnie znowu na łóżko i przykrywając nas kołdrą zasugerował wszystkim, że powinniśmy może zostać w łóżku, a Gunwook obiecał, że załatwi wolne w naszej pracy, cmoknął szybko Yuki w usta i zaszył się w kuchni, żeby zrobić nam przekąski.

Gyuvin miał rację, niezależnie od tego jak długo bym czekała, wciąż byłabym nieszczęśliwym człowiekiem, a przy nich już spędziłam praktycznie cały dzień szczęścia. I nie wiem co ten chłopak zrobił mi dnia poprzedniego, ale wiedziałam, że powinnam już zrezygnować. Odpuścić. Owszem wciąż miałam obawy i bardzo bałam się Jina, ale zatrzymałam się na teraźniejszości. Byłam w domu Yuki, wraz z Gunwookiem i Gyuvinem wiedząc, że nic złego nie może mnie tu spotkać. Więc odstawiłam go na kolejny plan wiedząc, że zapłaczę za nim w innym momencie. Gdyż niestety w ludzkiej naturze powszechnie leży gubienie wielu rzeczy – wiary, uczuć, kluczy, ołówków czy wszelakich cudów na jakie liczymy. Właśnie dlatego tak łatwo jest każdemu zwątpić w siebie, intencje innych czy ich szczerość. Ale Gyuvin miał w sobie to coś co sprawiało, że naprawdę wierzyłam w słuszność tej sprawy i uwierzyłam w jej powodzenie. W jego oczach było coś co naprawdę mi pokazało, że on tutaj będzie i ochroni mnie przed wszelkim złem tego świata. Gdyż obietnica Gyuvina brzmiała tak prawdziwie, tak realnie. Dzięki temu powstała we mnie nadzieja. A wszyscy wiemy, że nie ma nic lepszego niż zdobyta nadzieja i nic gorszego niż stracenie tej nadziei.

Tak więc Gyuvin cokolwiek teraz nie zrobisz dotrzymaj teraz swojej obietnicy...

Bądź.

Uspokój moje rozszalałe morze, by mój statek mógł płynąć dalej i dalej.

Moje More ~ Kim GyuvinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz