Chłopak otworzył mi drzwi zapraszając do środka, a potem zaraz po ich zatrzaśnięciu rzucił się na mnie. Całowaliśmy się tak bardzo namiętnie, przelewaliśmy swoje pożądanie z całego wieczora ponieważ pocałunki przy naszych przyjaciołach wciąż były dla nas strasznie niezręczne. A Gyu wyglądał tak przystojnie dla mnie, że ciężko było się powstrzymać. Także te pocałunki w domu były tak cholernie idealne, mocne, wypełnione pożądaniem. Jest ciężko powiedzieć jak szybko przenieśliśmy się z korytarza do kuchni i naprawdę uwierzcie mi – podobno seks na blacie w kuchni jest najlepszą rzeczą na świecie - jednak to w łóżku zawsze czuć było więcej, mocniej, szybciej, lepiej. Więc sypialnia stała się naszym punktem docelowym.
I nawet się nie hamowaliśmy. Koszulki zniknęły szybko, a pokój wypełniło gęste powietrze i moje ciche pojękiwania kiedy robił mi malinki na szyi i jeździł po niej językiem. Oboje czuliśmy jak jesteśmy coraz bardziej podnieceni i coraz bardziej ocieraliśmy się swoimi ciałami. Gyuvin był idealny. W każdym tego słowa znaczeniu.
I z ogromnym bólem serca muszę przyznać, że jak każdą wspaniałą chwilę w moim życiu tę też musiałam zepsuć i kiedy Gyuvi zniżał się pocałunkami do mojego brzucha, nagle gwałtownie go odepchnęłam i usiadłam. Chłopak był zdezorientowany, nie miałam jednak czasu by mu to teraz tłumaczyć pognałam do łazienki i zwymiotowałam po raz szósty tego wieczora. Chłopak wyraźnie zmartwiony pojawił się zaraz obok mnie i pogłaskał mnie po plecach i głowie. Było mi tak wstyd i przykro równocześnie. Bardzo nie chciałam by widział mnie już w tak okropnym i złym stanie. Już i tak byłam żałosna korzystając z jego domu za darmo.
- Kochanie dasz radę sama? Ja przejdę się do kuchni i zaparzę ci jakąś herbatę ziołową. Poczekaj tu – patrzył mi prosto w oczy. Zawsze dogłębnie zaglądał do duszy. Upewnił się, że na pewno się z tym zgadzam, ale wrócił szybciej niż myślałam. Rzucił we mnie swoją koszulką i dodał na szybkiego żebym się przemyła. Kiwałam dając mu znak, że go słucham, ale tak naprawdę jedyne co mi chodziło po głowie to słowa chłopaka.
Kochanie, Kochanie, Kochanie.
Uśmiechnęłam się na samą myśl, że mogłam być jego kochaniem. Czy to możliwe byśmy naprawdę się w sobie zakochali tak szybko bez obowiązków i wymagań. To było jedno z przyjemniejszych uczuć dla tych samotników, jak i momentami idealna sytuacja dla takich par. Byliście już w związku dawaliście sobie czułości, napawaliście się sobą, ale przy tym dopiero poznawaliście. Dawało to wtedy dobre pół roku spokojnego związku. Przy tym oczywiście trzeba było pilnować, bo kiedy już się bardzo dobrze poznało trzeba było nauczyć się żyć ze sobą a to bywało trudne. ( Kiedy już znasz osobę, wiesz na co musisz się przygotować ). Ale nie sądziłam, że złe czasy mogą do nas przyjść, byłam oczywiście mimo wszystko ostrożna. Od momentu jednak kiedy zostałam dziewczyną Gyuvina widziałam, że może być tylko lepiej. Odetchnęłam ostatni raz patrząc w lustro i wyszłam z łazienki.
W pokoju było ciepło i nie byłam pewna czy to przez niedoszły seks, który miał się tu wydarzyć, temperaturę czy Gyuvina, który uśmiechał się w moją stronę tak jak tylko on potrafi. Zbliżyłam się do niego powoli i usiadłam okrakiem na jego kolanach mocno przytulając się do jego klatki piersiowej. Gyuvin. Niczego więcej w tym momencie nie potrzebowałam. Tylko jego żeby ozdrowieć. Podał mi ukradkiem parujący kubek po czym znowu owinął mnie swoimi ramionami i kołysał aż nie zaczęły mi się przymykać oczy, a wtedy też nie odpuścił. Jedynie zabrał kubek i ułożył nas na łóżku okrywając mnie kołdrą i przyciągając do siebie. Dostałam pocałunek w czoło i szybkie słowa kocham cię, na które już nie miałam siły odpowiedzieć, ale byłam pewna, że wie, że czuję to samo. Zasnęłam w jego ramionach z dala od potworów nocy, całego nieszczęścia i przede wszystkim Jina.
*Time skip*
Kiedy obudziłam się następnego ranka Gyuvina nie było już obok w łóżku. Nie zdziwiło mnie to, naprawdę miałam wrażenie, że przez otoczkę tej całej firmy był rannym ptaszkiem. I jak się nie myliłam zastałam go w kuchni. Witając go ówcześnie pocałunkiem usiadłam przy wyspie kuchennej przyglądając się jego ruchom. A herbata, która wylądowałam przy mnie była bezpośrednim znakiem, że powinnam powiedzieć to co siedzi mi w głowie. Mieszałam łyżeczką napój i nie patrząc w jego oczy ( żeby mnie nie zjadły ) zagadałam.
- Bardzo przepraszam, że wczoraj przerwałam nam taką chwilę. – zarumieniłam się. Robienie tego było dla mnie niezwykle istotne. Wiecie wtedy czuje się zawsze więcej, lepiej, mocniej. Ale gdzieś w głębi całego mojego charakteru byłam jeszcze dzieciaczkiem, który wstydził się poruszać ten temat. Usłyszałam jego chichot.
- Kochanie – stojąc naprzeciwko mnie podniósł mój podbródek bym musiała patrzeć mu w oczy. Pułapka. – Jeszcze będzie dużo okazji. Gdybym chciał nawet teraz mógłbym cię wziąć a ty nawet byś nie odmówiła. – ostatnie zdanie wypowiedział mi prosto do ucha, a moje ciało przeszły ciarki. Poranny seks zawsze był dla mnie niezrozumiałą rzeczą ale czy mieliśmy coś do stracenia. Ja miałam jeszcze jeden dzień wolnego a Gyu i tak pracował z domu. To zmęczenie w niczym by nam nie przeszkadzało.
Łapiąc go więc za koszulkę nie pozwoliłam się mu odsunąć i teraz to ja wyszeptałam.
- W takim razie nie odmawiam – i te słowa były jak zaczarowana różdżka. Widziałam, że coś zabłysnęło w jego oczach i przygryzłam wargę. Mężczyzna niemal od razu ściągnął koszulkę chcąc przejść do mojej, ale szybko odskoczyłam.
- Serio kurwa chcesz żeby nasz pierwszy raz był w jebanej kuchni? – ewidentnie zdziwiły go te słowa, bo podniósł jedną brew a potem prychnął i wziął mnie na barki przerzucając jak worek ziemniaków i zaniósł do sypialni rzucając na łóżko. Nachylając się nad moją twarzą pocałował dogłębnie i powiedział.
- Już teraz nic nam nie przerwie i mi nie uciekniesz kotku.
Moja koszulka gdzieś zniknęła, tak samo jak inne granice.
CZYTASZ
Moje More ~ Kim Gyuvin
Romancey/n myślała, że ma wszystko pod kontrolą. Dobre życie, wspaniałego chłopaka i wszystko idzie dobrą drogą. Nic więc dziwnego, że wszystko nagle zaczęło się sypać i nim się spostrzegła znalazła się złamana u boku toksycznego i agresywnego mężczyzny...