Rozdział 14

18 2 0
                                    

W Jinie jednak coś drgnęło kiedy powiedziałam mu, że wciąż zamierzam zrezygnować, a jego twarz całkowicie się zmieniła. Ta troska i skrucha gdzieś zniknęły, a w zamian za to pojawiły się te ciemne tęczówki, które niemal od razu sprawiły, że chciałam się odsunąć, ale jego refleks mi nie pozwolił i złapał moją rękę w momencie, w którym wstawał z klęczek. Moje ciało niemal momentalnie oblało się zimnym potem i zaczęło drżeć.

- Upadłem dla Ciebie na kolana suko – mówił prosto w moją twarz z zaciśniętymi zębami, a moje łzy na nowo zaczęły wypływać z pod powiek. Na co ja się łudziłam, że właśnie przede mną stał mój Jin. Gówno prawda on już nigdy się nie zmieni – a ty i tak wolisz się puszczać i mnie zostawić. – złapał moje oba nadgarstki w swoje ręce przez co pisnęłam i wiedziałam, że już nie ma ratunku. – Dałem ci kurwo wszystko. Nie ma mowy, że teraz odejdziesz. – Uderzył mnie w twarz przez co krzyknęłam i opadłam na ziemię, ale następne ciosy nie nadeszły.

Kiedy podniosłam wzrok w górę dostrzegłam, że Gyuvin przybiegł tu z sypialni i właśnie siłuje się z Jinem, z którym niestety absolutnie nie miał szans. Jin zdawał się być tym lekko zaskoczony, być może naprawdę myślał, że będę sama. I miałam doskonale rację, z tym że młodszy nie ma szans, bo Seok popchnął go do tyłu i spojrzał na mnie.

- To z nim się puszczałaś? Z takim bękartem – wskazał palcem za siebie, gdzie leżał tam Gyuvin, ale przemknęłam szybko po nim spojrzeniem, widząc że krzywi się z bólu, ale szybko z powrotem wróciłam wzrokiem do Jina, bo on w tym momencie był drapieżnikiem. Cofałam się w tył, aby nie mógł mnie złapać choć była to absurdalna sytuacja. – Ja cię chyba zabije – mówił dalej – Ja cię zabije ty szmato. – wystawiał już w moją stronę dłonie, ale nie dane było mu mnie złapać. Opadł bezwładnie na ziemię.

--

Gyuvin szybko ocknął się z chwilowego szoku i niemal od razu złapał za stojący wazon, gdyż na pięści nie miał nawet najmniejszej i kiedy uderzył go prosto w głowę Jin opadł bezwładnie na ziemię. Dziewczyna jeszcze chwilę leżała w szoku aż w końcu rozpłakała się i wpadła po raz kolejny w jego ramiona. Szukając spokoju. Dla Gyuvina zaistniała sytuacja też była nowa. Obca, był też przez chwilę zagubiony i słyszał swoje rozszalałe serce. Chyba go nie zabił prawda? Przyciągając do siebie mocno dziewczynę kątem oka spojrzał na truchło, które cały czas na szczęście oddychało. Chwilę głaskał y/n po włosach i plecach próbując uspokoić, aż w końcu odsunął się kawałek i złapał jej twarz w swoje dłonie i spojrzał głęboko w oczy. Doskonale wiedział, że to najlepiej działa i kiedy tylko patrzy jej w oczy cały strach znika z jej ciała.

- Jestem tu, jesteś bezpieczna – powiedział i pogłaskał je po policzku, a w zamian za to dostał kiwnięcie głową i brak kolejnych łez – Musimy iść szybko zabrać swoje rzeczy u ciekać stąd – przemknął wzrokiem po leżącym chłopaku i wrócił do dziewczyny, ale teraz coś było nie tak. Miała dziwnie zamglony wzrok i wydawało mu się, że była nieobecna. Chwilę potem zemdlała w jego ramionach.

Gyuvin był jednak rozsądnym chłopakiem i pozostawił dziewczynę w odpalonym samochodzie, żeby klimatyzacja działała. Nie wyobrażał sobie sytuacji gdzie będzie przy samochodzie z kartonami, a Jin nagle się obudzi i zaatakuje dziewczynę śpiącą w domu. Na samą myśl się skrzywił, musiał się więc pospieszyć. Całe szczęście kiedy wychodziła z nim zerwać zostały jej tylko ciuchy, które niedbale wrzucił do kartonu i zabrał z domu. Pośpieszył do swojego mieszkania. Nie chciał być nachalny dla dziewczyny, jednak stwierdził, że nie ma już siły na przewożenie jej do Gunwooka. A poza tym ostatnio nieźle odpuścił sobie przez nią pracę, do której niestety musiał wrócić w pełnej parze. Nie miał na to czasu a krzywdy i tak jej nie zrobi. Tak więc ułożył ją w swojej sypialni i wyruszył zagłębić się do swojego biura.

--

Przebudziłam się i nie dostrzegłam dobrze znanego mi sufitu ani tego z mojego domu ani nawet z Werki dlatego nic dziwnego, że zerwałam się na równe nogi. Wracając jednak szybko do łóżka bo kręciło mi się w głowie. Spokój. Odetchnęłam głębiej. Przed tym zanim zemdlałam miałam twarz Gyuvina przed swoją więc musiałam być bezpieczna, ale mój umysł nagle zmienił swój tok myślenia. A co jeżeli to nie tak – przyciągnęłam dłoń do twarzy. A co jeżeli Jin zrobił krzywdę chłopakowi i gdzieś mnie teraz porwał. Pokręciłam przecząco głową – przecież to brzmi jak abstrakcja. Wstałam powoli z łóżka i najciszej jak potrafiłam wyszłam na korytarz.

Dom był niewielki i kiedy wyszłam na ten korytarz widziałam jeszcze tylko jedne ciemne drzwi lekko uchylone, które znajdywały się na półpiętrze. Stąd widziałam na dole jedynie salon i przestronną kuchnię połączoną z nim. I oprócz tego były tylko schody na dół. Ocknęłam się z transu a moje zainteresowanie przyciągnęły dźwięki klawiatury wydobywające się z uchylonych drzwi. Tam pokierowałam swoje kroki, które zaczynały być niepewne z każdym kolejnym, ponieważ naprawdę obawiałam się, że zastam tam Jina. A ja naprawdę liczyłam, że to był już ostateczny koniec. Drżącą ręką przesunęłam drzwi mając w swojej głowie tysiąc scenariuszy co się teraz wydarzy, ale kiedy otworzyłam je moim oczom ukazał się Gyuvin, który w skupieniu pracował przy komputerze w okularach. Zagryzłam wargę, był cholernie przystojny w tych okularach. Chciałam się wycofać i mu nie przeszkadzać, ale było już za późno. Chłopak podniósł wzrok i uśmiechnął się do mnie serdecznie, co odwzajemniłam. Och uwielbiałam Gyuvina.

- Paskuda wstała. Wyspałaś się? – złożył dokumenty i skupił się tylko na mnie.

- Masz wygodne łóżko muszę przyznać. – powędrowałam w jego stronę i usiadłam na krześle naprzeciwko – Dziękuję Gyuvin. Uratowałeś mi życie. Znowu. – opuściłam głowę. A on niemal momentalnie pojawił się kucając przy mnie.

- Bycie twoim rycerzem to jedna z najlepszych ról jakie przyszło mi w życiu pełnić. – znowu się uśmiechnął i pogłaskał mnie po policzku, a ja mocniej wcisnęłam się w jego dłoń zamykając oczy, by bardziej poczuć te chwilę. – Jesteś już bezpieczna przysięgam ci. – Wyszeptał.

- Zrobiłeś dla mnie tak dużo mimo, że jestem dla ciebie całkiem obcą osobą. Dlaczego? – spojrzałam w jego oczy tak głęboko że już wiedziałam, że przepadłam w nich dla niego.

- Może od samego początku nie chciałem żebyś była dla mnie obca.

Po tych słowach wokół nas wyrosła cisza, która wcale nie była niezręczna. Patrzeliśmy na siebie w milczeniu, a w powietrzu wisiało coś, czego żadne z nas się nie spodziewało.

Nasze morza drgnęły uderzając się wzajemnie falami.

Moje More ~ Kim GyuvinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz