Rozdział 19

12 2 0
                                    

Te praktycznie dwa tygodnie wolnego pokazały mi, że można być szczęśliwym człowiekiem, wyjść z toksycznych relacji i tworzyć coś cudownego z nowo poznaną osobą. Hanbin był wspaniałym właścicielem kawiarni. Nie widziałam go zbyt dużo, jedynie na rozmowie o pracę i parę razy przelotnie kiedy pojawiał się w miejscu pracy za Lisę ( była to jego trzecia oprócz mnie i Weroniki pracownica Sunga, a zarazem ostatnia. ) Ale doskonale wiedziałam, że jest wspaniały, patrząc przykładowo na to, że dając nam tak długie wolne, sam przychodził prowadzić kawiarnię będąc w niej najprawdopodobniej codziennie, zmieniając Lisę – swoim mężczyzną Zhang Hao. I było to kochane. Mój spokój nie mógł trwać jednak długo a szef też przecież potrzebował odpoczynku więc wróciłyśmy z Weroniką do pracy, trochę z niechęcią, ale na pewno uśmiechem. Teraz wszystko miało wyglądać inaczej.

Jedną z kolejnych rzeczy, które świadczyły o ogromnym sercu Hanbina było to, że zawsze miałyśmy wspólne zmiany. Kawiarnia nie działała każdego dnia, była otwarta tylko w tygodniu przez co mógł sobie pozwolić na samotne zmiany Lisy, w których czasami pomagał. Wszyscy myśleliśmy, że przez to iż w jego życiu pojawił się urokliwy chłopiec Hao, który zmiękczył jego serce szef w końcu otworzy kawiarnię w cały tydzień i będą sobie w niej pracować tak uwuśnie. Och to by było takie romantyczne. Moje serce, zmiękczało się na samą taką myśl.

WIELKA NIESPODZIANKA - Love story Haobina też będzie miało miejsce na moim profilu ( mam nadzieję, że zaraz po tej książce ) i będzie to fluffy bdsm ( o ile da się coś takiego napisać XD ) także wszystkich chętnych yaoistów zapraszam na niego. 

Pierwszy dzień w pracy po takiej długiej przerwie był wspaniały. Nie to, że jakikolwiek jest zły – przyjemna atmosfera kawiarni, cudowne zapachy i moja bliska przyjaciółka u boku, plus szef który uwielbiał nas takimi jakimi byłyśmy i nie nakazywał trzymać poważnej atmosfery a zabawną jaką przede wszystkim Weronika wprowadzała. Chyba Hanbin był jej trochę wdzięczny, bo miała swoich stałych adoratorów i klientów, którzy ją uwielbiali i byli stałymi bywalcami. Takie momenty się kochało.

Po pracy jednak nie zadzwoniłam po Gyuvina i nawet nie wyszłam nigdzie z przyjaciółką. Stwierdziłam, że ostatnio oprócz cudownych chwil było też dużo emocji na głowie więc pomyślałam, że spacer dobrze mi zrobi. Poukładanie sobie w głowie i świeże powietrze mogło dać mi upragniony spokój. Poszłam więc się przejść na spacer po parku. I spacerowałam tak między uliczkami ciesząc się sama do siebie. Miało mi to pomóc odświeżyć głowę. Jednak choć wydawało mi się, że tego potrzebowałam podczas przechadzki myślałam tylko o Gyuvinie, o tym jak bardzo jestem szczęśliwa przy nim i że to odpowiednia droga. Jin zaczynał już powoli się zacierać, znikać a jego rany goić przez co wiedziałam, że nasze pożegnanie nadeszło. Nie mogłam jeszcze wtedy wiedzieć, że zostawił kotwicę na moim morzu, której wcale nie tak łatwo będzie się pozbyć, a on będzie miał zamiar do niej wrócić. W każdym bądź razie na tamten moment w moim życiu zagościł spokój, mogłam odetchnąć głęboko i cieszyć się wreszcie tym co jest tu i teraz.

Lubiłam być sama w swojej własnej przestrzeni, więc często po prostu zatracałam się w tym. Moim własnym spokojnym świecie, który dawał mi ukojenie w tym całym chaosie, który na dobre zakorzenił się w moim życiu. To nie tak, że ten chaos tak bardzo mi przeszkadzał. Prawdą było, że nie lubiłam minimalizmu, wszędzie było mnie pełno, a ściany w moim pokoju nigdy nie były puste, więc dlaczego znienawidziłam to wszystko. Gdyż mój chaos zawsze był moim chaosem i znałam go bardzo dobrze, ten który pojawił się w moim życiu był nieokiełznany, dziwny, pełny pogardy i strasznie się go bałam. Był taki obcy. Teraz jednak moja głowa odpoczywała z dala od niego. I głęboko liczyłam, że z każdym dniem ten chaos zacznie powoli znikać. Uśmiechnęłam się na samą myśl.

Zapamiętajcie jednak, że kiedy jest dobrze w waszym życiu musicie nabrać głęboki oddech i wstrzymać go jak najdłużej żeby przez jeszcze pewien czas było dobrze w waszym życiu. I kurczowo drżącymi dłońmi trzymałam się tej zasady. Kiedy jednak było tak wspaniale zapominałam się czasami i pozwoliłam sobie odetchnąć przez co wydarzyło się to co się wydarzyło.

Szarpnięcie, zduszony krzyk, uderzenie ciałem o drzewo i przerażające oczy. Przyspieszony oddech, spotkanie twarzy i jego szyderczy uśmiech. Jin nie zamierzał zniknąć. Znalazł mnie w tym pieprzonym parku i nie chciał zostawić w spokoju. Szarpnął moim ciałem i uderzył nim o drzewo, momentalnie uciszając moje usta swoją ręką. Był bardzo przerażający, w pobliżu nie było nikogo a on z szaleństwem w oczach po prostu mnie obserwował. I najprawdopodobniej nigdy nie dowiem się co widział w moich przerażonych oczach. Czy kiedykolwiek chciał zobaczyć w nich jeszcze miłość czy po prostu z przywiązania i poczucia mojej przynależności potrzebował żebym była koło niego.

- Szmato myślałaś, że już cię nie znajdę. – Warczał i pluł mi prosto w twarz, przez co momentalnie zaczęłam drżeć ze strachu. – Przecież doskonale wiesz, jak bardzo cię kocham. Nie możesz mnie zostawić. Nie możesz tak po prostu odejść.

Jin samą swoją osobą mnie już nie przerażał. Od kiedy spędziłam parę dni bez niego zdałam sobie sprawę, że nie mogę bać się tego mężczyzny. Strach jest jedynie we mnie i muszę go w sobie zdusić, ale kiedy spojrzałam w jego oczy kiedy mnie trzymał, coś mocno uderzyło we mnie. Całkowicie inny rodzaj strachu. Strach, który zakleszczył się na moich płucach. Nie bałam się mężczyzny przede mną, gdyż kochałam go kiedyś najmocniej na świecie – byłam przerażona szaleństwem, które w nim buzowało. Przerażona obsesją, którą do mnie darzył. Rozejrzałam się w popłochu za ratunkiem, którego nie było. Wiatr szalał, Jin zaciskał swoje palce coraz mocniej na mnie, a w koło nie było nikogo kto mógł mnie teraz uratować. 

Moje More ~ Kim GyuvinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz