ROZDZIAŁ PIERWSZY

522 42 18
                                    

#mtbwwatt 🌊

Kendra
༄༄༄

Budzik, jak każdego dnia, zadzwonił równo o godzinie czwartej. Ja, jak zawsze, momentalnie otworzyłam oczy, wyłączyłam go, a następnie skierowałam się do łazienki, by wziąć szybki prysznic. Po wykonaniu tej samej porannej rutyny, zeszłam na dół, w celu zjedzenia owsianki, którą przygotowałam sobie już wieczorem. Po dokładnym umyciu zębów, o godzinie czwartej trzydzieści dwa, sięgnęłam po dwie torby, jedną na zajęcia, a drugą sportową, i skierowałam się w stronę wyjścia. Dwie minuty później odjeżdżałam z podjazdu.

Trening zaczynał się o piątej, jednak droga do szkoły zajmowała dokładnie dwadzieścia minut. Oczywiście zdarzało się, że dłużej, jednak rzadko kiedy o tej godzinie były korki, które kolidowałyby z moim dostaniem się na miejsce.

Do tego dochodziło wejście do szatni, wyciągnięcie sprzętu i przygotowanie stanowiska, na którym o wyznaczonej godzinie rozpoczyna się rozgrzewka prowadzona przez trenera Wilsona. Doceniałam jego zaangażowanie, a monolog dotyczący tego, jak wielkie znaczenie ma odpowiednie rozgrzanie się, znałam już na pamięć.

Całe szczęście droga przebiegła w szybki i bezpieczny sposób. Sięgnęłam po obie torby, po czym wysiadłam z samochodu. Dwa razy nacisnęłam przycisk służący do zamknięcia pojazdu, zanim szybkim krokiem ruszyłam w stronę budynku. Po drodze minęłam pana Richardsona, szkolnego konserwatora, którego przywitałam wyćwiczonym uśmiechem. Przez lata został opanowany do perfekcji.

Szłam przez korytarz z uniesioną głową. Rodzice wpajali mi do głowy, że pod żadnym pozorem nie wolno mi spuszczać wzroku. Dla nich było to oznaką słabości. A ja nie mogłam być słaba, miałam osiągnąć jeden ważny cel.

Wierzyłam, że motywacja i ciężka praca zaprowadzą mnie na szczyt. Byłam tego bardziej niż pewna. Poza tym wiązało się to z pasją, czymś co mnie nakręca.

Pływanie było nieodłącznym elementem mojego życia. Zaczęłam tak dawno, że nie pamiętam swojej codzienności bez tego sportu. Ja i basen łączymy się od zawsze. Wskakując do tej lodowatej wody, czuję, że żyję. Byłam wolna. Woda, mimo swojej niskiej temperatury, sprawiała, że moje ciało się rozluźniało. Pływając zapominam o problemach, zatracam się w ruchach, w dążeniu od ściany do ściany. Nieważne co by się działo, nie było mowy o rezygnacji z tej dyscypliny.

Podeszłam do szafki, wpisałam kod i zostawiłam w niej torbę, którą brałam na lekcje. Następnie wręcz pobiegłam w stronę szatni. Strój miałam już na sobie, więc uwinęłam się szybko. Z torby wyciągnęłam czepek, okularki, oraz bidon z wodą. Po upewnieniu się, że zabrałam wszystko, poszłam w stronę basenu. Nie wchodziłam pod prysznic, ponieważ zawsze chodzimy tam już po rozgrzewce, zaraz przed wejściem do wody.

Kiedy poczułam charakterystyczny zapach dla chloru, uśmiechnęłam się pod nosem. Dla niektórych mogło wydawać się to niepokojące, ale naprawdę go uwielbiałam.

Zatrzymałam się przy ogromnej szafie, z której, po odblokowaniu kłódki, wyciągnęłam matę, którą każdy członek drużyny zabierał do ćwiczeń. Nie było mowy o tym, że dla kogoś zabraknie, ponieważ były one spersonalizowane, a do tego posiadały inicjały zawodników.

Po drugiej stronie basenu było już sporo osób. Kiedy znalazłam się bliżej, przywitałam się z nimi krótko, po czym zaczęłam przygotowywać stanowisko. Zajęło mi to dwie minuty. Jak już byłam pewna, że wszystko zostało ułożone perfekcyjnie, usiadłam na macie. Zacisnęłam mocniej kucyk i przejechałam dłońmi po głowie, by nieco ulizać odstające włoski. Następnie odchyliłam ją lekko do tyłu, by rozluźnić kark i usłyszeć strzelające kości.

May The Best WinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz