ROZDZIAŁ SIÓDMY

218 17 20
                                    

#mtbwwatt 🌊🤍

Kendra

༄༄༄

Resztę wieczoru spędziłam w towarzystwie Lance'a. Bawiłam się z nim świetnie, chłopak był naprawdę zabawny. A przede wszystkim — czułam, że przy nim nie muszę mieć maski.

    Przynajmniej nie cały czas...

Oczywiście, że nie ufałam mu w każdej kwestii. Znaliśmy się tylko z treningów i to był pierwszy raz, kiedy tyle rozmawialiśmy. Aczkolwiek czułam się na tyle komfortowo, że mogłam się śmiać i zażartować.

O rodziców nie pytał, za co byłam mu wdzięczna. Nie wiem, jak bym zareagowała na poruszenie ich tematu.

Nie mogłam zignorować uczucia, że ktoś od dłuższego czasu mnie obserwuje. Sprawdzałam, czy to nie rodzice, ale oni wciąż byli bardziej zajęci rozmową z nauczycielami. Rozglądałam się po sali, szukając pary oczu, wypalających dziurę w moich plecach, ale nie potrafiłam ich znaleźć.

Od razu wykluczyłam Thomasa, bo nie było go tutaj. Napisał mi wcześniej, że zdecydował się nie przychodzić, żebym mogła odpocząć. Widziałam, że żałuje, jednak nie miałam wyrzutów sumienia przez to, że nie przyszedł. Cieszyłam się, że podjął taką decyzję.

    Jak okropną dziewczyną byłam?

- Czy ty też czujesz, że ktoś nas obserwuje? - spytałam chłopaka, który sięgnął po trzeci kawałek ciasta.

- Czasami - odpowiedział z pełnymi ustami. Nie przejmował się tym, że ktoś zwróci na to uwagę, był sobą. Podziwiałam go za to. Może kiedyś zdobędę się na odwagę, ale jeszcze nie dziś i na pewno nie w najbliższej przyszłości. - A co? Ty cały czas?

- Tak i mam tego powoli dosyć.

- Wiesz, Kendra... - Odłożył talerzyk na stół. - Ludzie są ciekawi najlepszej uczennicy Meadow Green Academy, a co za tym idzie najlepszej pływaczki damskiej reprezentacji szkoły. Dziewczyny, która w ich oczach stale jest idealna. Nikt nie widział twoich potknięć.

Ktoś był mnie ciekawy? Przecież nie byłam nikim szczególnym. Poczułam się jeszcze dziwniej z faktem, że jestem w tej chwili obserwowana.

- A najbardziej interesującą rzeczą, zaraz po sztafetach, jesteś ty i Archer Morgan. Przynajmniej dla osób z drużyny.

- Co? - zmarszczyłam brwi.

- Dziewczyno, każdy czeka na wasze pojedynki słowne. Rywalizacja między wami jest na niesamowitym poziomie!

- Bo dotyczy ona wszystkiego - mruknęłam, nalewając sobie wody.   

- Stop, nie chodzi tylko o basen? - Lance mógł nie wiedzieć, bo chodziliśmy do dwóch różnych klas.

- Nie tylko.

- Ja pierdolę. - Złapał się za głowę. - Brzmi poważnie.

    Jest. Nawet nie wiesz, jak bardzo.

- Ej, w takim razie... - Chłopak zaczął się rozglądać. - Może to właśnie on ci się przygląda.

Ponownie się rozejrzałam. Szukałam go wzrokiem, aż w końcu go znalazłam. Opierał się o jedną z kolumn, stojąc w cieniu. Gdy tylko zauważył, że go zobaczyłam, uśmiechnął się złowieszczo, jakby właśnie na to czekał. Wciąż na mnie patrząc, uniósł kieliszek szampana, a następnie wziął łyk. Zmrużyłam oczy, zastanawiając się, czego on może ode mie chcieć. Po dłuższym namyśle, stwierdziłam, że chyba nie chcę wiedzieć i wróciłam wzrokiem do Lance'a, przyglądającego mi się z rozchylonymi ustami.

May The Best WinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz