Rozdział 1

410 9 0
                                    

Zadzwonił budzik. To znaczyło że jest piąta rano i jeśli za 15 minut nie pojawię się na dole to matka przyjdzie mnie budzić. Tego chciałam uniknąć, więc z bólem serca wstałam z łóżka. Podeszłam do lustra i widok, który tam ujrzałam wcale mnie nie zdziwił. Wyglądałam jak zombie. Wory pod dużymi, zielonymi oczami od nauki po nocach, zmęczona twarz od tego jaki tryb życia prowadziłam. Wzięłam z szafy czarną spódniczkę, białą koszulę i krawat, który w Boston High School nosiliśmy zamiast mundurków. Ubrałam się, uczesałam swoje krótkie, czarne włosy i zeszłam na dół.
- Dzień dobry, matko- odezwałam się widząc, że Lily Moon siedzi z kubkiem kawy przy stole. Nie odpowiedziała mi. Nic nowego. Wzięłam z lodówki mleko, wrzuciłam do miski trochę moich ulubionych czekoladowych płatek śniadaniowych i zjadłam to pośpiesznie. W duchu modliłam się żeby matka się do mnie nie odezwała. Wyszłam z kuchni i myślałam, że uda mi się pójść do swojego pokoju bez żadnego wrednego komentarza mamy.
- Elizabeth wróć tutaj na chwilę- usłyszałam głos za sobą. Świetnie. Myślałam, że tym razem mi się udało. Naiwniara. Zeszłam spowrotem do kuchni.
- Co się stało mamo?
- Pomaluj się bo wyglądasz okropnie.
-Oczywiście.
No jakbym o tym mamo nie wiedziała, naprawdę. Wróciłam na górę. Nie powinnam przejmować się słowami matki bo mówiła tak do mnie codziennie, ale... To jednak moja mama. Chciałabym usłyszeć od niej dla odmiany coś miłego. Od kiedy ojciec nas zostawił i wychowuje mnie samotnie stała się okropna. Wśród ludzi udaje taką świetną matkę, ale kiedy zostajemy same staje się potworem. Lilliana Moon to najlepszy chirurg w promieniu kilkuset kilometrów. Nie przesadzam. Pracuje tutaj na miejscu, w Bostonie, ale każdy szpital się o nią bije. Ona jednak ma jakiś sentyment do tego miejsca i nie chce się stąd wyprowadzić.
Przez to jaką pracę ma moja matka i przez to, że ojciec wysyła co miesiąc na mnie pieniądze nie narzekamy na nie. Mieszkamy w wielkim domu z ogrodem, mama wozi się jakimś drogim samochodem, chodzę do najlepszej prywatnej szkoły w Bostonie. Czasami mnie to męczy. Jestem jedną z lepszych uczennic w szkole i przez mój status majątkowy i wyniki w nauce ludzie nazywają mnie Rozpuszczoną Księżniczką. Jedyną osobą, która tak nie mówi i ma o mnie dobre zdanie jest moja najlepsza przyjaciółka- Sara Miles i jej chłopak- Jacob. Czasami naprawdę myślę, że Sara to najbardziej pojebana osoba jaką znam. Ale kocham ją jak siostrę i jestem jej wdzięczna za każdą chwilę. Usiadłam do swojej toaletki żeby się pomalować, kiedy mój telefon zadzwonił z łóżka.
- Kurwa, kto to? - z niechęcią wstałam po urządzenie i widząc numer na wyświetlaczu, odebrałam.
- Wstałaś?
- Nie. Odebrałam przez sen debilu. Skoro do ciebie mówię to raczej nie śpię nie?
- Dobra zluzuj gacie Lizzy. O której mamy po ciebie przyjechać?- Spojrzałam na godzinę. Cholera już siódma. Moja przyjaciółka przyjeżdżała po mnie każdego ranka wraz ze swoim chłopakiem z wyższej klasy. Jako jedyny z naszej trójki miał prawo jazdy.
- Szybko się pomaluję i jestem gotowa. Możesz być za 20 minut.
- Nie potrzebujesz makijażu, już jesteś kurewsko piękna Ellie. Będziemy za te 20 minut. Kocham cię.
- Ja ciebie też- odpowiedziałam jej i wyłączyłam telefon.
Wzięłam się do malowania i 15 minut później byłam gotowa. Wzięłam plecak i zeszłam na dół. Założyłam kurtkę i buty, rzuciłam szybkie "do widzenia" do matki i wyszłam. Był ciepły, październikowy poranek. Kilka minut stałam na podjeździe czekając na Sarę i Jacoba. Podjechali czerwonym Mustangiem i wsiadłam do auta.
- Siemka Rozpuszczona Księżniczko - krzyknął Jacob.
- Spierdalaj Rycerzyku- odpowiedziałam mu.
- No dobra, dobra sorry dziewczynko.
- Ode mnie tak szybko się nie odwalasz Jay- Wtrąciła się do naszej przepychanki Sara.
- Takie moje zadanie w związku.
- Zatruwać mi życie?- Lekko się zaśmiałam na te słowa przyjaciółki, a reszta zaraz mi zawtórowała.
Do szkoły od mojego domu jechaliśmy 20 minut więc mieliśmy jeszcze kilka minut do dzwonka. Poszłyśmy z Miles do naszych szafek. Zaczynaliśmy lekcje angielskim, moim ukochanym przedmiotem. Wzięłyśmy potrzebne rzeczy i ruszyłyśmy w stronę odpowiedniej klasy.
- Muszę ci coś powiedzieć - odezwała się nagle Sara.Oho, zabrzmiało poważnie.
- Słucham cię Miles.
- Moi rodzice wyjeżdżają na ten weekend z domu i mam zamiar zrobić imprezę stulecia. Jacob zaprosi jakichś ludzi ze swojej klasy, zaproszę cały nasz rocznik, będzie masa alkoholu i gier. Wpadniesz?
- Nie wiem jak matka- Ja się martwiłam, a ona imprezę po prostu urządza. No zjeb.
- Jakoś ją namówisz. Powiesz, że idziesz na noc do mnie pouczyć się do diagnoz to na pewno się zgodzi.
- Wątpię. Ale spróbuję - Czy miałam ochotę na imprezę? Nie. Czy pójdę na nią tylko żeby uszczęśliwić Sarę? Jeśli matka się zgodzi, to tak. Zajebiście. A miałam plany żeby naprawdę uczyć się do diagnoz. Dobra może jakoś sobie poradzę.

***

Wracałam sama do domu na piechotę bo Jacob miał jeszcze jedną lekcję i Sara na niego czekała. Zauważyłam że na podjeździe nie stoi czarny Mercedes matki. Nie ma jej w domu. Dzięki Bogu. Zrobiłam obiad. Już jako dziesięciolatka umiałam gotować. Kocham to robić. Dzisiaj jednak miałam dużo pracy domowej i nauki więc zrobiłam na szybko odgrzewaną pizzę. Zjadłam i poszłam do pokoju. Po odrobieniu matmy i chemii, których nienawidzę (jebać te dwa przedmioty. I wf też.), pouczyłam się trochę na sprawdzian z historii, ale mnie to przerosło i zasnęłam. Ostatnio na niczym nie mogłam się skupić, nic mnie nie cieszyło i zdażyło mi się przypalać sobie udo. Wiedziałam, że mam jakiś problem, ale nie za bardzo miałam co z tym zrobić. Powiedzieć matce odpadało od razu. Psycholog w szkole też, bo mogliby powiadomić mamę. Wtedy miałabym lekko mówiąc, przejebane. Sara za bardzo by się martwiła więc ona też odpada. Zostałam więc z tym sama. To znaczy nie do końca sama. Miałam jeszcze Lanę- moją 7-letnią jamniczkę. Matka mi ją kupiła żebym nie siedziała sama. Jest moją drugą najlepszą przyjaciółką i nie wiem co bym bez niej zrobiła. Obudziłam się kilka godzin później, bo usłyszałam trzaskanie drzwi. Ja pierdolę matka jest trzecia w nocy, bądź ciszej. Przebrałam się w piżamę, zmyłam makijaż z twarzy i poszłam znowu spać.
Przed zaśnięciem myślałam jeszcze o tym jak spytać matki o nocowanie u Sary, tak żeby zgodziła się żebym poszła. Z takimi myślami i innymi, które przyszły zaraz po tych pierwszych, zasnęłam dopiero około 4:30.

I Found Him In The DarkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz