~Charlie~
Szósta trzydzieści. Budzik. Kurwa już trzeba wstać? Ja nie chcę. Wyłączyłem go i powoli się podniosłem. Przetarłem twarz i podszedłem do szafy. Dzisiaj był wielki dzień. Razem z rodzicami i czternastoletnią siostrą -Vicky- kilka tygodni temu przeprowadziliśmy się do Bostonu z Anglii. Duża zmiana, ale ojciec znalazł jakąś podobno zajebistą klinikę weterynaryjną gdzie bardzo potrzebowali nowego lekarza. Matka też znalazła jakiś salon fryzjerski więc mogliśmy się tutaj przenieść. Dzisiaj właśnie miałem iść do nowej szkoły. Boston High School. Byłem strasznie ciekawy czy będzie mi tutaj lepiej niż w poprzedniej szkole. Oprócz jednego kumpla nie miałem tam nikogo. I tak nie byliśmy jakoś bardzo blisko. Nawet nie pisaliśmy od czasu mojej wyprowadzki. Ubrałem się i próbowałem założyć krawat, który w tej szkole nosili zamiast mundurka. Swoją drogą trochę to powalone, nie?
- Jebany krawat- zakląłem pod nosem i zszedłem na dół- Mamoooo!
- Zamknij się Char, jest siódma rano- rzuciła w moją stronę oskarżycielsko Vick. Do rannych ptaszków to ona nie należała.
- Co się stało Charlie? A ty Vicky, słownictwo.
- Właśnie gówniaro. Małe dziewczynki nie mówią takich brzydkich słów- potargałem jej włosy, za co zmierzyła mnie zabójczym spojrzeniem. Odpowiedziałem jej ciepłym uśmiechem. Ja to jestem miły człowiek, naprawdę.
- Zawiążesz mi ten cholerny krawat?
- Boże Charlie masz zaraz 18 lat. Chodź tu.
Po tym jak moja mama uporała się z krawatem zjadłem kanapkę, pożegnałem się z naszym białym starym kocurem i wyszedłem z domu. Do szkoły akurat miałem bardzo blisko więc nie musiałem się martwić o dojazd. Vick miała gorzej, ale to już nie mój problem. Pod budynek dotarłem kilka minut później. Był duży, urządzony w nowoczesnym stylu, ale nieprzesadzonym. W sumie szkoła jak szkoła. Podszedłem do swojej szafki, do której kluczyk matka odebrała od dyrektorki już kilka dni temu. Schowałem niepotrzebne rzeczy i udałem się pod klasę. Przydzielili mnie do 3a. Rozejrzałem się. Przy oknie stała jakaś rudowłosa dziewczyna, która przytulała się do (na moje oko) o rok starszego bruneta, a obok nich stała jakaś czarnowłosa laska. Z czegoś się śmiała. Ładny uśmiech miała. Pod drzwiami stała jakaś grupka dziewczyn. Niedaleko na jakiejś, nie wiem kurwa zmutowanej ławce siedziała grupa chłopaków. Zapowiadają się ciekawe dwa lata. Do lekcji zostało jeszcze 10 minut więc usiadłem samotnie pod ścianą. Słyszałem rozmowy tych dziewczyn. Jakaś impreza w weekend. Ciekawe. Kiedy dzwonek zadzwonił przyszła jakaś starsza pani w długiej spódnicy i siwych włosach związanych w koka. Typowa staruszka. Mieliśmy teraz angielski więc to musiała być też nasza wychowawczyni. Świetnie. Weszliśmy do sali i wszyscy od razu usiedli do ławek. Zająłem ostatnią mając nadzieję, że nikt się nie dosiądzie. W połowie lekcji ktoś wrzucił mi na ławkę liścik. Ale dojrzale, doprawdy. Zapowiadają się naprawdę ciekawe dwa lata. Ktoś pisał tam, że w sobotę na Honey Street 23 jest impreza i jestem zaproszony. Zdziwiło mnie to bo nikogo nie znałem. Postanowiłem, że pójdę żeby zobaczyć z kim będę musiał wytrzymać w kolejnych latach. Następne lekcje mijały mi dość szybko, nikt nawet raz mnie nie zagadał. Tak jak podejrzewałem i chciałem. Lubiłem być sam. Ale jak ktoś już się do mnie odezwał, to nie byłem niemiły. Tak już mam. Jestem introwertykiem. Jedyną osobą, z którą mogłem spędzać czas non stop była moja babcia. Ale już jej nie ma. Odeszła trzy lata temu. To był chyba najgorszy czas w moim życiu. Wpadłem wtedy w depresję, z której defacto nadal nie wyszedłem, ale jest lepiej. Mam czasami epizody, ale nie jest tak źle jak wtedy. Wróciłem do domu i od razu usłyszałem głośny śmiech taty i Vicky.
- Siema. Co robicie?
- Gramy w Uno, chcesz z nami?
- Przebiorę się i przyjdę.
Co jak co, ale moja rodzina była jak z obrazka. Bardzo się kochaliśmy, spędzaliśmy razem czas. Rodzice nie pracowali na nocne zmiany, jedynie tata czasami jechał do jakiegoś ostrego przypadku, ale tak oboje byli już w domu po południu. Tata zazwyczaj później, ale dzisiaj widocznie skończył wcześniej. Przebrałem się w wygodne dresy i zwykłą, czarną koszulkę i zszedłem na dół. Thor plątał mi się pod nogami. Stary łasuch. Dałem mu kocie ciasteczko, bo wiem że by się ode mnie nie odwalił przez całą grę.
- Jestem kochani. Gotowi na totalną porażkę?
- Synu nie poczuwaj się. Wiesz, że ja wymiatam w Uno.
- Ta, chciałbyś Char, zobaczysz przegrasz już w pierwszej rundzie.
Pokazałem jej język i się do nich dosiadłem. Dojrzale, wiem. Godzinę później wróciła mama z pizzą. Zagrała z nami, ale ja później wróciłem do pokoju, bo chciałem skończyć swój nowy utwór. Grałem na gitarze i coś tam pisałem. Nie uważałem że robię to najlepiej, ale nie jest źle. Lubię też śpiewać. Bardzo. Odkąd skończyłem 4 lata śpiewam bardzo dużo. Chodziłem na lekcje , a teraz już uczę się sam. Muzyka zawsze była w moim życiu obecna. Babcia Charlotte grała na pianinie i zawsze jak były jakieś święta to towarzyszyło nam jej granie. Dokończyłem pierwszą zwrotkę, trochę pograłem i stwierdziłem, że odrobię teraz lekcje. Skończyło się na przepisaniu wszystkiego z internetu. Jak prawie zawsze. Nauka to zdecydowanie nie była moja mocna strona. Siedzenie przy książkach zwyczajnie mnie nudziło. Wolałem wyjść na spacer czy coś. Chociaż nie, co ja pierdolę, nienawidzę sportu. No po prostu nie lubię się uczyć i taka prawda. Około 20 mama zawołała nas na kolację.
- Mam do was pytanie. Ludzie z mojej klasy zaprosili mnie w sobotę na imprezę na Honey Street. To całkiem niedaleko. Puścicie mnie?
- Wow, Charlie ma znajomych?
- Vicky, przestań. Dobrze możesz iść. Cieszymy się, że masz przyjaciół.
- Mhm- mruknąłem niewyraźnie, jedząc grzankę. Przyjaciół. Chyba kawałek papieru na ławce. Dokończyłem jedzenie i poszedłem do siebie. Chciałem coś jeszcze popisać, ale moja wena gdzieś się ulotniła. Trochę mnie to wkurwiło więc po prostu poszedłem spać. Jutro, przecież czekał mnie kolejny dzień w nowej rzeczywistości.
CZYTASZ
I Found Him In The Dark
Romance17-letnia Elizabeth Moon to uczennica trzeciej klasy Boston High School. Nastolatka boryka się z wieloma problemami. Jeden z nich to matka, która wydawać by się mogło jest opiekuńcza i kochająca, lecz pozory mogą mylić. Ojciec zostawił je gdy Lizzy...