w drodze
Następnego dnia, w środę rano, Vivienne poinformowała czwórkę przyjaciół o jej rozmowie z profesor Weasley, oraz że powinni ruszyć dziś w nocy. Każdy potwierdził, że spotkają się o czwartej nad ranem przy południowym wyjściu z Hogwartu. Uznali czwartą za dobrą godzinę do wyruszenia - będą mogli się jeszcze przespać, ale unikną wścibskich oczu uczniów szykujących się rano na zajęcia. Sebastian zadeklarował, że weźmie ze sobą czarodziejski namiot, który wszystkich pomieści. Chłopak twierdził, że od pewnego czasu trzymał go w Krypcie „na wszelki wypadek".
Środowe zajęcia Vivienne rozpoczynała od Opieki nad magicznymi stworzeniami. Ku jej niezadowoleniu, podczas lekcji na zewnątrz stwierdziła, że jest dość chłodno, a była już dziesiąta rano. Ostatni tydzień był ciepły i słoneczny, lecz teraz, gdy grupa przyjaciół miała udać się na pieszą wyprawę, zaczynało się ochładzać. Niewykluczone też, że z nadchodzących ciemnych chmur spadnie deszcz. Puchonka jednak wolała na ten moment o tym nie myśleć i zostawiła to zmartwienie dla przyszłej Vivienne. Wsłuchała się w słowa nauczycielki o Memortku:
- Memortek przez całe swoje życie pozostaje niemy, jednak przed samą śmiercią wydaje odgłosy, które słyszał w swoim życiu. Robi to w odwrotnej kolejności, zaczyna więc od dźwięków usłyszanych tuż przed śmiercią...
Dziewczynie wydało się to fascynujące.
Pomyślała o zwierzętach, które zamieszkiwały jej oranżerie w Pokoju Życzeń. Przed wakacjami umieściła w każdej z oranżerii zaczarowany karmnik, który regularnie uzupełniał się raz dziennie i dokarmiał zwierzęta. Finalnie okaże się to także dobrym rozwiązaniem na kilka następnych dni, gdy dziewczyny nie będzie w zamku.
Później Vivienne udała się na niezbyt przyjemne zajęcia z Eliksirów, a następnie na Zaklęcia.
Na obiedzie w Wielkiej Sali Sebastian i Garreth dosiedli się do Puchonek, aby podzielić się z nimi ekscytacją związaną z ich wyjściem.
- A gdzie się podział Ominis? - spytała Vi. Sebastian westchnął.
- Odbywa właśnie trudną rozmowę z Samanthą Dale. Chciał ją powiadomić, że zniknie na kilka dni, żeby się dziewczyna nie obraziła.
Vivienne otworzyła szerzej oczy.
- Nie powie jej chyba o...
- Spokojnie - przerwał jej Sallow. - Wszystko przemyślał. Powie jej, że musi jechać na pilny zjazd rodzinny. Wiecie, dla Gauntów rodzina jest pierwszorzędna, nawet ważniejsza od nauki.
- Czasem mi go szkoda - odezwała się Poppy.
- Niewiele możemy zrobić. Wiem tylko, że Ominis nie da im się zepsuć.
Zapanowała chwilowa cisza. Vivienne dopiła swój kompot jagodowy, a Garreth i Poppy wymieniali spojrzenia z dwóch stron stołu.
- A więc - rozpoczęła Vi, podnosząc się od stołu - widzimy się przy południowym wyjściu, równo o czwartej. Rano oczywiście. Połóżcie się wcześnie spać.
- Tak jest, szefowo - odpowiedział Weasley. Vivienne prychnęła.
- Po prostu nie będziemy na ciebie czekać, jeśli nie wstaniesz na czas.
- Stracicie wtedy najsilniejsze ogniwo! Nie radzę!
***
Po południu Vivienne, siedząc w Pokoju Życzeń, przyglądała się niewielkiej mapie okolic, którą znalazła w bibliotece. Rzuciła okiem na trasę z Hogwartu do Cragcroft. Nagle miasteczko wydało jej się bardzo odległe i poczuła, jak zalewa ją niepokój. Właściwie nie ma żadnej gwarancji, że na trasie nie spotkają grup kłusowników czy pojedynczych odłamów lojalistów Ranroka, których wciąż czasem można było spotkać. Przeraziła ją myśl, że niepotrzebnie naraża swoich przyjaciół na niebezpieczeństwo, tym bardziej, że mogą wcale nie dotrzeć do Filiusa.
![](https://img.wattpad.com/cover/354891617-288-k979113.jpg)
CZYTASZ
Ostatni Obrońca | Hogwarts Legacy
ФанфикMinął niemal rok, odkąd Vivienne odkryła swoją umiejętność Starożytnej Magii. Teraz, po wygranej walce z Ranrokiem i Rookwoodem, uczennica Hufflepuffu wciąż nie ma pełnej wiedzy o swojej rzadkiej mocy. Profesor Fig nie jest w stanie jej już pomóc. P...