Standardowe Umiejętności MagiczneSumy trwały już od kilku dni. Do tej pory Vivienne nie miała najmniejszego problemu z żadnym z egzaminów - zarówno zaklęcia, transmutacja, jak i obrona przed czarną magią poszły jej brawurowo. Z zielarstwa pewnie też poszłoby jej nieźle, gdyby nie drobny problem ze skaczącą bulwą, którą dziewczyna ostatecznie musiała potraktować Incendio. Właśnie rozpoczynał się piątek, a więc z resztą egzaminów Vivienne zmierzy się dopiero po weekendzie.
W wolnych chwilach, między stresującymi testami, Vi latała na miotle. Czasem pokonywała dłuższe trasy, kierując się na południe. Odpoczywała wtedy nad jeziorem Marunweem, gdzie mogła oczyścić umysł, wsłuchując się w dźwięki falującej lekko wody. Najbardziej jednak lubiła odwiedzać Górne Hogsfield. Było w tym małym miasteczku coś, co swoim klimatem przyciągało, a że nie znajdowało się tak daleko od Hogwartu, Vivienne często przechadzała się po ryneczku i rozmawiała z mieszkańcami. Mieszczący się tam bar był skromniejszy niż Pub Pod Trzema Miotłami, ale nie mniej klimatyczny, i zawsze mogła liczyć na zapoznanie się z nowymi plotkami.
Teraz, mając dzień wolny, Puchonka zjadła śniadanie w Wielkiej Sali i ruszyła w stronę sowiarni, aby wysłać list do rodziców. Ojciec Vivienne był czarodziejem, matka natomiast mugolką. Cała rodzina mieszkała w nadmorskim angielskim miasteczku Brighton, którego niektóre z uliczek do złudzenia przypominały Ulicę Pokątną. Dziewczyna miała dobrą relację z rodzicami, nie wiedzieli oni jednak o Starożytnej Magii. Uczennicy udało się ubłagać profesor Weasley, aby nie informowała jej rodziców o wszystkich wydarzeniach z tego roku. Vivienne obiecała, że sama im powie, jednak nie była pewna, czy chce ich tym martwić. Poza tym wciąż nie potrafiła mówić o śmierci profesora Figa. Z tego też powodu raczej unikała swoich przyjaciół i miała przez to wyrzuty sumienia. Tęskniła za nimi wszystkimi, w szczególności za Sebastianem, który był przy niej w najtrudniejszych momentach, jednak on sam był teraz w niełatwej sytuacji. Dręczony przez poczucie winy, zamknął się w sobie odkąd impulsywnie rzucił na wuja zaklęcie niewybaczalne, a Anne odcięła się od niego. Vivienne wiedziała, że mogliby być dla siebie wzajemnym wsparciem, ale żadne z nich nie potrafiło się jeszcze otworzyć.
Dotarcie na szczyt sowiarni wymagało pokonania niezliczonej ilości schodów. Będąc już blisko celu, Vivienne poczuła ostry zapach, podobny do tego w zoo. Nie słyszała, aby na wieży był z nią ktoś jeszcze, dlatego zdziwiła się, gdy pokonując ostatni schodek zobaczyła krótkowłosą dziewczynę w czarno-żółtej szacie. Poppy głaskała sowę, która siedziała jej na przedramieniu.
- Poppy! - Vivienne bez namysłu zawołała przyjaciółkę. Dziewczyna odwróciła się tak gwałtownie, że ptak odleciał, a sama ruszyła w stronę Vivienne, aby ją przytulić.
- Vi! Widziałam cię wczoraj w Pokoju Wspólnym - zaczęła. - Chciałam z tobą porozmawiać o sumach, i ogólnie o wszystkim, ale zaraz zniknęłaś. Jak się trzymasz?
Poppy rzuciła Vivienne najszczersze, pełne sympatii spojrzenie. W jej twarzy było coś kojącego.
- Z każdym dniem coraz lepiej - odpowiedziała. - Nauka i egzaminy zajmują mi myśli. Idzie mi całkiem nieźle.
Poppy koleżeńsko szturchnęła Vivienne.
- Zdolna z ciebie bestia. A propos bestii, jak się mają twoje zwierzaki?Dziewczyny rozmawiały ze sobą dłuższą chwilę. Spotkanie Poppy przyniosło Vivienne dużo radości. Dobrze się złożyło, że Puchonka akurat wybrała się do sowiarni, aby wysłać list do swojej babci.
- Vi, mam do ciebie jeszcze jedno pytanie - powiedziała, zanim się pożegnały. - Nie chciałabyś spędzić ze mną czasu dziś wieczorem? Potrzebuję drobnej pomocy przy pufkach, a już dawno nie robiłyśmy nic we dwie - uśmiechnęła się.
Vivienne zastanowiła się przez chwilę, choć tak naprawdę wiedziała, że tego potrzebuje. Nie chciała być kolejnego wieczoru sama i propozycja spędzenia go z Poppy wydała się nagle nie do odrzucenia.
- Dobrze. Spotkajmy się - uśmiechnęła się. - Gdzie się umówimy?
- Przy południowym wyjściu, o 19:00 - Poppy promieniała. Przytuliła Vivienne na pożegnanie, a dziewczyna potrzebowała chwili, żeby przypomnieć sobie, że w ręce trzyma list.
***
Chwilę przed dziewiętnastą Vivienne opuściła Pokój Wspólny. Była podekscytowana perspektywą spędzenia wieczoru poza murami zamku. Miała nadzieję, że na kilka godzin zapomni zarówno o egzaminach, jak i wszystkich tragicznych wydarzeniach ubiegłego roku.
Ujrzała Poppy siedzącą na kamieniu przy wyjściu z drewnianego mostu. Słońce powoli zaczęło zachodzić. Puchonka podniosła głowę i uśmiechnęła się na widok Vivienne.
- Jesteś! Wspaniale - odezwała się Poppy. Poprosiła Vivienne, żeby poszła za nią. Dziewczyny chwilę szły w ciszy i coraz bardziej oddalały się od zamku. Z obu stron ścieżki rozpościerały się pola.
- Czy my nie miałyśmy udać się do zagrody magicznych stworzeń? - spytała wreszcie Vi. Jej przyjaciółka nie odpowiedziała. Wzruszyła jednie ramionami, cały czas się uśmiechając.
Vivienne wciąż podążała za Poppy. Coraz mniej wiedziała, czego się spodziewać. Jeśli Poppy faktycznie potrzebowała pomocy z pufkami, z pewnością nie oddalałyby się tak od terenu zamku. Wątpliwości dziewczyny zostały rozwiane, kiedy minęła zakręt i przed jej oczami pojawiło się coś, co wyglądało jak najlepszy piknik świata. Na ziemi rozłożony został wielki koc, na którym postawiono dwie sofy naprzeciw siebie. Między nimi znajdował się drewniany stół obfity w przeróżne posiłki i napoje. Naokoło wisiały lampiony dające przyjemne, ciepłe światło. Widok efektownie dopełniało różowiejące od zachodzącego słońca niebo. Kanapy nie były puste. Miejsca zajęli już Ominis i Sebastian, natomiast Garreth Weasley kończył ostatnie poprawki przy kompozycji na stole. Na widok Puchonek wyprostował się, a następnie ukłonił.
- Voilà! - powiedział dumnie.
![](https://img.wattpad.com/cover/354891617-288-k979113.jpg)
CZYTASZ
Ostatni Obrońca | Hogwarts Legacy
Fiksi PenggemarMinął niemal rok, odkąd Vivienne odkryła swoją umiejętność Starożytnej Magii. Teraz, po wygranej walce z Ranrokiem i Rookwoodem, uczennica Hufflepuffu wciąż nie ma pełnej wiedzy o swojej rzadkiej mocy. Profesor Fig nie jest w stanie jej już pomóc. P...