Dzień Czwarty

34 7 1
                                    

dzień czwarty

Gdy Vivienne się obudziła, zdała sobie sprawę, że spała w łóżku Sebastiana. Chłopaka jednak nie było nigdzie w jej polu widzenia.

Nie obudziwszy się jeszcze do końca, rozejrzała się po pokoju. Na łóżku Garretha leżeli ściśnięci Weasley i Poppy. Wpadające przez odsłoniętą lekko szybę słońce oświetlało z kolei Ominisa śpiącego na brzuchu w swoim łóżku. Ziewając, Vivienne podniosła się i skierowała do sąsiadującego pomieszczenia.

W jednym z łóżek, w których pierwotnie miały spać dziewczyny, dostrzegła Sallowa. Na dźwięk otwieranych drzwi chłopak przebudził się i spojrzał na Vi.

- Dzień doberek - powiedział zachrypniętym głosem.

- Część - odpowiedziała mu dziewczyna. - Wyjaśnisz może, jak do tego doszło?

Sebastian usiadł.
- Przysnęłaś, kiedy siedziałaś u mnie. Nie chciałem ci przeszkadzać, bo widziałem, że jesteś zmęczona. Więc po rycersku odstąpiłem ci moje łóżko, a przywłaszczyłem sobie twoje.

Puchonka uśmiechnęła się lekko. W jej głowie zakiełkowała myśl, że zdecydowanie nie przeszkadzałoby jej dzielenie łóżka z Sebastianem - jak niegdyś w Feldcroft. Odrzuciła jednak szybko pomysł, aby wypowiedzieć te słowa na głos.

- A Poppy i Garreth? - spytała.
- Cóż, od razu jak przyszedłem, Poppy się zerwała i spytała, czy Garreth już śpi i czy myślę, że miałby coś przeciw przyjściu Poppy. A pewny byłem i jestem, że nie miałby.
- Widać - odpowiedziała, po czym oboje wybuchli śmiechem.

Nagle z drugiego pokoju usłyszeli mocny trzask w okno.
- Co wy robicie? - wykrzyknął do nich zaspany Ominis.
- To nie my! - odkrzyknął Sebastian i momentalnie udał się z Vivienne do sąsiedniej sypialni.

Spojrzeli na duże okno, na którego parapecie siedziała teraz sowa Mathildy Weasley. Vi otworzyła jej i sówka wleciała do środka, budząc przy tym Garretha i Poppy.
- Pewnie ciotka się martwi - powiedział gryfon.
Vivienne wzięła list i faktycznie, był on od pani Weasley.

Ale był też drugi list.

Vivienne najpierw otworzyła list od nauczycielki.

Droga Vivienne,

mam nadzieję, że wszystko idzie zgodnie z planem. Piszę do Ciebie z porcją dobrych wieści.

Pan Parkinson z ministerstwa zgodził się nie wszczynać żadnego postępowania w związku ze (słusznym) poturbowaniem jego syna. W tym przypadku niestety nic więcej nie możemy zrobić, dyrektor Black zresztą nalega, by sprawę puścić w niepamięć. Mogę Cię jednak zapewnić, że towarzysz Ivana, Christian Quinelly, nie będzie miał łatwo na moich zajęciach.

Mam także nadzieję, że twoja umiejętność nie przysparza ci obecnie więcej problemów.
Daj proszę znać, gdzie się znajdujecie.

M.Weasley

- Parkinson nie będzie ciągnął sprawy z Ivanem - powiedziała głośno Vi po przeczytaniu całego listu.

- Tylko by spróbował - odpowiedział Ominis. - Nie cierpię tych ludzi. Powinni siedzieć w Azkabanie, razem z moimi starymi.

Nikt nie przyznał mi racji na głos, ale każdy w myślach się z nim zgodził. Vivienne współczuła mu rodziny. Sama nie wyobrażała sobie, jak straszna może być taka codzienność.

- A ten drugi list? - spytała Poppy, przeczołgując się nad Garrethem, aby wstać.

Vivienne sięgnęła po niego.
- Jest do Sebastiana - powiedziała zaskoczona. Obejrzała list z każdej strony i dodała:
- Nie jest podpisany.

Ostatni Obrońca | Hogwarts LegacyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz