Konsekwencje

72 10 6
                                    


konsekwencje

Vivienne zaczynała swój wtorek od zajęć z Historii, które dla większości były po prostu przedłużeniem swojego snu. Puchonka jednak zwykle starała się słuchać profesora Binnsa z zainteresowaniem, gdyż szalenie ciekawiły ją przeszłe losy świata czarodziejów. Tego dnia profesor rozprawiał o polowaniach na wiedźmy, jakie miały miejsce w latach 90. siedemnastego w Salem. Na śmierć skazano wówczas dwadzieścia osób, w tym także osoby niemagiczne i w większości kobiety. Temat był naprawdę interesujący, lecz Vivienne nie potrafiła utrzymać swojej uwagi zbyt długo. Jej myśli zajmował nie tylko plan odnalezienia Trelawney'go, ale także głupota, jaką wykazała się dzień wcześniej. Ci Ślizgoni zasługiwali na poturbowanie, to było jasne, ale żeby używać Starożytnej Magii? Im więcej czasu upływało, tym Vivienne była coraz bardziej zła na samą siebie.

Po zajęciach dziewczyna miała godzinę przerwy, więc zdecydowała się poszukać Garretha. Znalazła go przy głównym wejściu do zamku, gdzie siedział na trawniku w towarzystwie Poppy.

- Vi, cześć! - zawołała radośnie dziewczyna.

Vivienne przywitała się z przyjaciółmi i usiadła razem z nimi. Spojrzała na Gryfona.

- Garreth, muszę ci coś powiedzieć.

Chłopak zerknął na nią, a w jego oczach mieniła się iskra złości.

- Już wszystko wiem. Alyssa mi powiedziała o tych popaprańcach. Nie miałem jeszcze okazji wam podziękować, wybacz - zwrócił się do Vivienne. - Dziękuję, zwłaszcza tobie. Ponoć nieźle dostali od ciebie po tyłku. Ale powiedz, czy to nie jest jakiś rodzaj zakazanej magii?

Vivienne wcześniej wybierała się wspólnie z Garrethem na różne ekspedycje, gdzie dochodziło do starć z ludźmi Rookwooda, natomiast chłopak nie znał szczegółów dotyczących Starożytnej Magii, gdyż nigdy też specjalnie nie dopytywał. Wiedział, że Vivienne dysponuje pewnego rodzaju rzadką umiejętnością i że jest to powodem prześladowania ze strony Ranroka i Rookwooda. Nie wiedział jednak o obrońcach, ani o całej skomplikowanej historii Starożytnej Magii. W jego oczach Vivienne miała po prostu „ekstra moce, do których Ranrok chciał się dobrać".

- Tak, można tak powiedzieć - odpowiedziała mu spokojnie. - Prawdę mówiąc nie powinnam była rzucać tego zaklęcia. Ale sam wiesz, jak to zobaczyłam, to po prostu zareagowałam szybciej, niż zdążyłam pomyśleć.

- Nie tłumacz się. Wiesz dobrze, że zrobiłbym to samo.

- Albo coś gorszego - dodała Poppy. Garreth żartobliwie zakrył jej usta dłonią, a wolną ręką objął dziewczynę i przyciągnął do siebie, na co Poppy głośno się zaśmiała. Vivienne obserwowała przyjaciół z delikatnym uśmiechem.

- A czy wy... no, wiecie.. - spytała wolno. Wtedy dwójka lekko odsunęła się od siebie. Poppy wzruszyła ramionami z uśmiechem.

- Jeszcze jej nie namówiłem - odezwał się Garreth. - Ale coś czuję, że niedługo nie będzie mogła mi się oprzeć.

Obie dziewczyny roześmiały się. Wtedy Vivienne kątem oka zauważyła Ominisa i Sebastiana wychodzących wspólnie z zamku i podążających w ich stronę.

- Garreth! - zaczął Sebastian.

- Już o wszystkim wie - uspokoiła go Vivienne. Gryfon przytaknął.

- Cóż, mamy jeszcze jedną niezbyt dobrą wiadomość - powiedział tym razem Gaunt.

Wszyscy spojrzeli na niego z zaciekawieniem, za to Garreth znów wyglądał na zdenerwowanego.

- Jeden z tych Ślizgonów to Ivan Parkinson. Jego ojciec ma jakieś dojścia w Ministerstwie, w moim domu często się mówi o tej rodzinie.

Poppy żartobliwie wykonała odruch wymiotny.

Ostatni Obrońca | Hogwarts LegacyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz