Dzień Pierwszy

64 8 5
                                    

dzień pierwszy

Po dwóch godzinach drogi, wliczając krótkie przerwy, dotarli do Dolnego Hogsfield. Tam cała piątka przysiadła na mostku przy rzece, żeby zjeść śniadanie, które przygotowali sobie dzień wcześniej. Pogoda zdawała się im sprzyjać - pomimo zaciętego deszczu uprzedniego dnia, dziś było nader spokojnie. Słońce subtelnie przebijało się przez chmury, dając lekkie ciepło.

Miasteczko dopiero budziło się ze snu - pojedyncze okiennice otwierały się w niewielkich domkach, sprzedawcy stopniowo szykowali swoje stoiska na nadchodzący dzień.

- Myślę, że to dobry moment, żeby zaopatrzyć się w eliksiry, których możemy potrzebować - odezwała się Vivienne. - Do Keenbridge mamy stąd daleko, a po drodze możemy nie spotkać żadnych handlarzy.

- Jeśli to coś pomoże, to mam w plecaku trzy Eliksiry Wiggenowe i Eliksir Niewidzialności - powiedział Garreth, pokazując przyjaciołom flaszki z płynami.

- Zawsze coś, ale to może być zbyt mało - odpowiedziała Vivienne, kończąc kanapkę z dżemem.

W oczekiwaniu, aż sklepik z eliksirami zostanie otwarty, piątka czarodziejów wylegiwała się na drewnianej kładce, nabierając sił z promieni słonecznych. Vi pomyślała, że już niedługo jej rówieśnicy będą szykować się do zajęć z zielarstwa, a ona będzie już w dalszej drodze na południe.

Proszę, aby tylko to wszystko miało sens - pomyślała, odtrącając wszystkie swoje wątpliwości związane ze starym Filiusem. Zapadła w chwilowy sen, który jednak zaraz został zburzony przez pojedynek Sebastiana z Ominisem.

- Normalnie jak dzieci - skomentowała Poppy. Dwóch Ślizgonów było niezwykle rozbawionych, rzucając naprzemiennie Levioso i Drętwotę.

- Która godzina? - spytała sennie Vivienne.

- Prawie pół do ósmej - odpowiedział Weasley.

- No to się zbieramy.

Dziewczyna wstała, po czym Poppy i Garreth zrobili to samo. Vivienne próbowała przyciągnąć uwagę Ślizgonów zaabsorbowanych eksperymentowaniem z zaklęciami, ale ostatecznie zmuszona była rzucić na obu Depulso. Oboje powoli się podnieśli i wymamrotali przeprosiny.

- Ile mamy galeonów? - spytała Poppy. Po przeliczeniu majątku wspólnie doszli do wniosku, że najlepiej będzie dokupić kilka Eliksirów Wiggenowych, dwa napary gazowe i Eliksir Maxima - na wypadek kłopotów. Resztę pieniędzy pozostawili na później.

Vivienne podeszła do stoiska z eliksirami i kupiła wybrane wcześniej mikstury u życzliwej sprzedawczyni.

- Dobry początek dnia. Oby więcej takich klienów - powiedziała serdecznie w stronę Vivienne, na co ta odpowiedziała uśmiechem, podziękowała i wróciła do przyjaciół. Każdy wziął do swojego plecaka po jednym Eliksirze Wiggenowym, a pozostałe eliksiry trafiły kolejno do Vivienne, Sebastiana i Garretha. Przyjaciele ruszyli więc dalej, zostawiając za sobą Dolne Hogsfield.

***

- Mandragora.

- Szklarnie.

- Zielarstwo.

- Egzaminy.

Poppy, Garreth i Sebastian od dobrej godziny grali w skojarzenia, aby czas w drodze zlatywał szybciej. Niedługo miało zachodzić słońce, a grupa była jeszcze daleko od Keenbridge. Vivienne zadecydowała, że rozłożą namiot Sebastiana, gdy tylko znajdą na to bezpieczne miejsce, aby nie musieć iść przez las w ciemnościach.

Dochodziła godzina osiemnasta i wszyscy byli już porządnie zmęczeni, jednak nikt nie narzekał. Podtrzymując wyrażone wcześniej dla Vivienne wsparcie, cała czwórka przyjaciół okazywała optymizm i chyba naprawdę byli podekscytowani, że spędzą noc poza Hogwartem.

Ostatni Obrońca | Hogwarts LegacyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz