Rozdział II

100 10 8
                                    

- Alice, Alice! - nagle wszystko ciemnieje. Ktoś potrząsa moje ramię. - Wstawaj kochanie. - Otwieram oczy. Tata siedzi na skraju łóżka, uśmiechając się łagodnie. A więc to był tylko zły sen. Wydawał się taki rzeczywisty...

- Chyba musisz się pośpieszyć, za pół godziny odjeżdża wasz pociąg. Melanie już czeka. - Jest to moja kuzynka, mieszka u nas od września, ponieważ w naszym mieście znajduje się jedna z najlepszych uczelni w kraju, a ona postanowiła pójść na prawo, zawsze była taka ambitna i wytrwała. Zrywam się z łóżka, chwytam wczorajsze jeansy i bluzę z nadrukiem, po czym biegnę do łazienki. Kwadrans później jesteśmy na dworcu. Kilka osób z niecierpliwością czeka na pociąg, ale nigdzie nie zauważam Matt'a. Z pewnością zaspał, jak to już nieraz mu się zdarzało.

- Szukasz kogoś? - moja kuzynka obserwuje mnie uważnie swymi zielonymi oczyma, charakterystycznie odgarniając przy tym włosy.

- Matt chciał przyjść zanim wyjedziemy, ale najwidoczniej zmienił plany.

- Dlatego ja w nic się nie angażuje, faceci to tylko wieczne zawody i smutek. - Nigdy nie mogłam zrozumieć jej awersji do płci przeciwnej. Musi gdzieś mieć swoje korzenie, ale nie będę teraz tego zgłębiać.

- Daj spokój, najwidoczniej nie spotkałaś jeszcze nikogo odpowiedniego, dlatego tak mówisz.

- Lepiej chwytaj walizkę, pociąg nie będzie wiecznie tutaj stał - mówi pod nosem. Nie, chyba nigdy jej nie zrozumiem. Zrezygnowana zajmuje miejsce w przedziale. Od razu uderza mnie zapach odwiecznie towarzyszący komunikacji publicznej - pot zmieszany z różnymi perfumami. Chcę zadzwonić do Matt'a i dowiedzieć się dlaczego nie przyszedł, ale wtedy go zauważam. Wchodzi na dworzec w towarzystwie zgrabnej blondynki o poszarzałym odcieniu skóry. Widzę ją po raz pierwszy w życiu i nie mam pojęcia dlaczego przyszła tutaj z nim.

- Jak już mówiłam, chłopcy to nic dobrego - wtrąca Melanie, która też ich dostrzegła.

- To wcale o niczym nie świadczy. Jesteś bardziej przewrażliwiona niż ja - bronię go, ale w głębi duszy wiem, że ta dziewczyna nie zwiastuje nic dobrego.

                                                                                  *****************

Na peronie czeka na nas babcia. Nadal wygląda tak samo - brązowe loki upięte w kok, ciepły uśmiech, mądre spojrzenie oraz przewiewny sweter narzucony na koszulę.

-Cześć dziewczynki, ale wyrosłyście - kobieta przytula nas do siebie.

- Cześć babciu - odpowiadamy niemal jednocześnie. - Jak się czujesz? - pytam zatroskana, chociaż po staruszce nie widać żadnych oznak choroby.

- Bardzo dobrze, praktycznie wyszłam cało z tego przykrego incydentu - uśmiecha się. W domu czeka na nas niespodzianka, a mianowicie bliźniacza siostra Melanie - Alex, siedzi na kanapie ze słuchawkami na uszach. Chcę się z nią przywitać, lecz ona tylko niedbale kiwa głową.

- Daj spokój, ona już tak ma. Lepiej chodźmy na spacer, muszę zacząć korzystać z tych widoków. - Spacer dobrze mi zrobi, może w końcu uwolnię się od przytłaczających mój umysł myśli? Niestety, im bliżej tajemniczego domu podchodzimy, tym jest mi dziwniej, ewidentnie czują czyjąś obecność. Nie potrafię dokładniej opisać tego uczucia, ale dobrze wiem, że on tam jest i właśnie teraz na mnie patrzy. Mężczyzna coraz bardziej napiera na mój umysł, wewnątrz niego toczy się walka. Nagle ogarnia mnie ciemność, a w głowie słyszy dziwny głos, który wywołuje u mnie przerażenie:

- Wracaj do domu, nie chcesz się w to mieszać. - W końcu nacisk lżeje, aby potem całkiem zniknąć.

- Alice, słuchasz mnie w ogóle? - z dziwnego transu wyrywa mnie kuzynka.

- Przepraszam, zamyśliłam się - odpowiadam wymijająco, chociaż wiem, że to jej nie przekonuje. Kiedy wracamy do domu, jedyne czego mi potrzeba to łóżko i duża dawka snu. Niestety, moje plany krzyżuje babcia, która zaczepia mnie w kuchni:

- Alice, słuchaj... Zabiorę jutro bliźniaczki na zakupy, bo inaczej nie spędzą razem czasu, a wiem, że bardzo im tego trzeba, tylko nie chcą się do tego przyznać. Zostaniesz w domu i przyjmiesz mojego gościa? Syn moich znajomych również przyjedzie tutaj na jakiś czas, jego mama jest chora, tata wyjechał za granicę, więc musiałam się zgodzić.

- Chyba nie mam innego wyjścia - mówię z uśmiechem.

- Dziękuje kochanie. Przyjedzie z samego rana. A teraz muszę cię przeprosić, ale zostawiłam czajnik na gazie - zbiegła żwawo po schodach, zupełnie jakby nie miała tych swoich siedemdziesięciu lat. Zmęczona padam na łóżko i staram się nie myśleć o Matt'cie. Na szczęście sen przychodzi bardzo szybko. Rano budzi mnie dźwięk domofonu - to pewnie ten chłopak, nie mógł przyjechać trochę później? Zaspana pokonuje schody, które dzisiaj są o wiele dłuższe niż zawsze. Postać, którą widzę w drzwiach wprawia mnie w osłupienie. Czy to może być zwykły zbieg okoliczności?

- Cześć Alice! Tutaj mieszka Pani Lucy, czy zabłądziłem? - On nadal jest taki przystojny, nawet tak wcześnie rano. Jeszcze ta koszula podkreślająca jego oczy... Jake uśmiecha się do mnie szeroko, dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, że patrzę na niego zamyślona, więc mówię naprędce:

- Ee... No cześć. Nigdy bym nie pomyślała, że właśnie ty tutaj przyjedziesz. Tak, mieszka, ale aktualnie jest na zakupach.

- No widzisz, potrafię zaskoczyć - znowu ten uśmiech. - Hmm... To może wpuścisz mnie do środka? - sugeruje.

- Jasne, wejdź. Twój pokój jest na piętrze, drugie drzwi po lewej. Jakbyś czegoś potrzebował, to wołaj.

Wojna kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz