W domu panuje grobowa cisza. Co ma hałasować, skoro jest tutaj tylko Alex, która pewnie siedzi gdzieś ze słuchawkami na uszach, odizolowana od rzeczywistości. Melanie od razu znika na piętrze, ja natomiast prowadzę Jake'a do salonu.
- Zostań ze mną - szepczę, jego twarz przyozdobił szeroki uśmiech.
- Nie, nie, nie. Najpierw jedzienie. Przecież widziałam, jak cię tam karmili. - Chłopak usiłuje zrobić smutną minę, jednak efekt jest zupełnie odwrotny. Wybucham śmiechem, po czym przechodzę do kuchni, aby zrobić kanapki. Odkrywam, że po raz pierwszy od długiego czasu się śmiałam. Tak szczerze, bezinteresownie. Co ważniejsze, sprawiło mi to przyjemność i najchętniej zrobiłabym to ponownie. Jake jest wyjątkowy na swój sposób, działa na mnie zupełnie inaczej niż reszta otaczających mnie osób. Zaczynam obawiać się uczucia, które we mnie kiełkuje.
- Nigdy nie rozgryzę Alex - wzdycha Melanie, wchodząc do kuchni.
- A czy ktokolwiek potrafi ją rozgryźć? Przecież z nikim nie rozmawia - odpowiadam, jednocześnie krojąc ogórka w plastry.
- Najwidoczniej Jake'owi niewiele do tego brakuje. Moja siostra właśnie odkryła jak rozmawiać z innymi ludźmi. Na dodatek ten uśmiech... Zupełnie do niej nie pasuje - wypowiedź Melanie przesycona jest sarkazmem. Jednak sprawia, że coś kuje mnie w sercu. Alex, która nigdy z nikim nie rozmawia, nagle jak gdyby nigdy nic wesoło gawędzi z Jake'm? Coś tutaj jest nie tak... Nie, muszę przestać. Kilka dni temu straciłam chłopaka, a już jestem zazdrosna o innego. Takie zachowanie nie należy do normalnych. Chyba po prostu jestem tym wszystkim zmęczona. Wzdycham ciężko, po czym chwytam tacę z kanapkami i przechodzę do salonu. Sielankowy widok, który tam zastaje powoduje, że jest mi jeszcze dziwniej. Jake opowiada o czymś ożywiony, a dziewczyna - uśmiechnięta od ucha do ucha - wpatruje się w niego jak w obrazek.- Proszę - silę się na miły ton, kładąc posiłek na stoliku. Wtedy jak najszybciej uciekam do swojego pokoju.
**************
Dzisiejsze popołudnie mija bardzo przyjemnie - siedzę na tarasie i czytam książkę mojego ulubionego autora. Promienie słoneczne ogrzewają moją twarz, świerki delikatnie unoszą się na wietrze. Ale to wszystko teraz nie ma znaczenia. Teraz liczy się jedynie świat fantazji i wyobraźni - moje ulubione miejsce na ziemi. Jestem tak pochłonięta lekturą, że nie zauważam, kiedy ktoś przysiada obok mnie.
- Co czytasz? - pyta Jake. Czuję na sobie jego spojrzenie.
- Książkę - zbywam go, nie odrywając wzroku od liter.
- To wiele wyjaśnia. - Nie odpowiadam mając nadzieję, że zrezygnuje i sobie pójdzie, lecz nic z tego.
- Nie powinieneś być na spacerze? - O tak, legendarny spacer z Alex. Szykowała się do niego przez cały ranek. Trudno było to przeoczyć.
- Twoja kuzynka jest dosyć... specyficzna - mówi dziwnym tonem.
- Brawo. Znam ją od siedemnastu lat, nie zdążyłam się zorientować - mówiąc, nie szczędzę ironii.
- Próbowała mnie pocałować - oznajmia zmieszany, a ja sztywnieje.
- No to gratuluje... - jąkam. Wiem, jak sztucznie brzmi mój głos, ale nie potrafię nic na to poradzić.
- Przestań, przecież nic do niej nie czuje - tłumaczy. Chyba dostrzegł zmianę w moim głosie.
- To po co mi to mówisz?
- Bo nie wiem co mam zrobić. Przecież ledwo ją znam.
- Ja też nie wiem, porozmawiaj z kimś innym - mruczę, po czym wracam do książki, chociaż w tej chwili nie jestem w stanie się skupić.
- Co jest? - pyta Jake, kucając przy moim krześle.
- A co ma być? Nie mogę poczytać książki?
- Nie o to mi chodzi. Zachowujesz się tak, jakbyś była zazdrosna. A do niczego nie doszło, odtrąciłem ją, a ona...
- Nie jestem zazdrosna, daj mi spokój - przerywam mu rozwścieczona.
- Alice...
- Po prostu sobie idź! - nie wytrzymuje i podnoszę głos. Jake spogląda na mnie zdezorientowany, po czym bez słowa opuszcza taras. Co we mnie wstąpiło? Nie mam pojęcia, ale coraz bardziej tego nie kontroluję.
Dzisiejsza noc była wstrząsająca, Alex prawie cały czas płakała. Razem z Melanie przeniosłyśmy się do jej łóżka i po prostu przy niej byłyśmy. Może i na co dzień nie okazuje zbyt wielu emocji i uczuć, ale to w końcu część naszej rodziny, prawda? A rodzina powinna się wspierać, bez względu na wszystko. Umyślnie czy nie, Jake ją skrzywdził.Odrzucenie faktycznie musi boleć. Poświęcamy siebie, otwieramy się przed drugą osobą, by potem usłyszeć, że ona nic do nas nie czuje. Po tym wszystkim jedyne, czego chciała Alex, to powrót do domu, więc babcia i Melanie ją dzisiaj odwożą. Tak też zostałam sama z Jake'm, co absolutnie nie przypadło mi do gustu. Przecież wczoraj się pokłóciliśmy i nie mam zamiaru udawać, że jest inaczej. Dzień mija nieznośnie wolno. Bezcelowo chodzę po domu w poszukiwaniu jakiegoś zajęcia, ale na niczym nie potrafię się skoncentrować. W końcu postanawiam zadzwonić do taty, nie rozmawiałam z nim od dnia wyjazdu.
- Cześć tato, co tam u ciebie?
- Dzień dobry Ali. Długo nie dzwoniłaś... Klinika wygrała ostatnio ważny przetarg i mamy o wiele więcej klientów niż zwykle. Mówię ci, istny chaos. Ledwo co udało nam się wyrwać z Melissą na lunch.
- Ale dbasz o siebie, prawda? Z Melissą? Kto to taki? - Muszę powiedzieć, że naprawdę mnie to zaciekawiło. Mój tata nigdy nie spotkał się z inną kobietą. Znajomi wiele razy próbowali go umówić, lecz on za każdym razem odmawiał. Dlatego fakt, że aktualnie z własnej woli je lunch z inną kobietą bardzo mnie intryguje.
- Musieliśmy zatrudnić dodatkowego onkologa. Jest naprawdę sympatyczna, musisz ją kiedyś poznać – mówi entuzjastycznie, a ja mam ochotę skakać ze szczęścia, ponieważ pierwszy raz od dłuższego czasu słyszę tyle szczęścia w jego głosie. Rozmowę przerywa nam dźwięk domofonu.
- Tato, zadzwonię kiedy indziej, bo właśnie ktoś przyszedł. Kocham cię, papa. - To pewnie któraś z przyjaciółek babci. No cóż, będę musiała ją odprawić. Ku mojemu zdziwieniu, osoba za drzwiami wcale nie przypomina jednej z tych przesympatycznych staruszek.
CZYTASZ
Wojna kłamstw
Teen FictionCzy możliwe jest pokazywanie komuś swoich myśli, wspomnień? Wpływanie na czyjąś świadomość? W świecie dziwnie podobnym do naszego - owszem. Alice musi zmierzyć się z duchami przeszłości, kiedy nic nie jest tym, czym wydawało się być na początku. Cz...