Rozdział XV

21 4 1
                                    


Czas mija nieznośnie wolno. Zawsze tak jest, kiedy człowiek nie ma co ze sobą zrobić. Lokal jest opustoszały, nie licząc barmana, który przysypia za ladą oraz znudzonej kelnerki, bez zapału piłującej paznokcie. Czuję, jak co chwilę mierzy mnie wzrokiem. O co może jej chodzić? Nie wiem, ale jest mi z tym dziwnie. Nigdy nie lubiłam być w centrum uwagi, starałam się trzymać na uboczu. Teraz wręcz się o to proszę - nastolatka spędzająca noc w jakimś podrzędnym barze, jedynym jej towarzystwem jest walizka.

- Coś podać? - podchodzi do mnie wychudzona kelnerka. Jeszcze nigdy nie słyszałam tak znużonego głosu.

- Nie, dziękuje.

- Nie pozwalamy osobom, które nic nie zamawiają przesiadywać w naszym barze.

- Więc już wiem dlaczego tu tak pusto - posyłam jej sztuczny uśmiech, a ona tylko przewraca oczami. - Herbatę poproszę. - Chwilę później mam już kubek z parującym napojem. Sączę go najwolniej jak tylko potrafię. Wkrótce moje znużenie osiąga apogeum i przysypiam. Budzi mnie odgłos rozmów i szuranie krzesłami. Na dworze zaczęło się rozjaśniać. Niedługo całkiem wzejdzie słońce, zwiastując nowy dzień. Czy będzie dobry? Nie sądzę.

Zmęczona zmierzam w kierunku przystanku autobusowego. Noc spędzona na siedząco daje mi się we znaki, plecy bolą mnie okropnie. Właśnie wtedy zauważam kogoś, kto sprawia, że całkowicie zapominam o moich dolegliwościach. A mianowicie, na przystanku stoi przygarbiony Jake. Od wczorajszej nocy postarzał się o kilka lat. To przez to zmęczenie na jego twarzy. Jednak tym razem wcale nie jest mi go żal, w końcu wszystkie jego kłamstwa wyszły mu bokiem. Właściwie nie wiem, co czuje, moje serce przepełnia jedynie pustka. Postanawiam zawrócić, póki jeszcze mnie nie zauważył. Dobrze, że w  tym mieście jest wiele przystanków autobusowych.

Autobus jest dziwnie zatłoczony jak na tak wczesną porę. Zauważam wolne siedzenie obok smukłej staruszki. Na szczęście jej siatki nie potrzebują osobnego miejsca, więc postanawiam się przysiąść, w końcu podróż do Cambory nie należy do najkrótszych.

- Przepraszam, można? - z wyczekiwaniem spoglądam na jej uśmiechniętą twarz.

- Oczywiście, że tak, proszę słoneczko - poklepuje dłonią puste siedzenie obok mnie. Kiedy jestem tak blisko niej, odczuwam ogrom energii, jaka od niej bije. Nie jest tak przerażająca, jak aura tego tajemniczego mężczyzny. Wręcz przeciwnie - uspokaja mnie, daje mi pewność, że wszystko będzie dobrze.

- Wyczułaś ją, prawda? - zagaduje wesoło, co przyprawia mnie o dreszcze. Skąd ona to wie?

- Co ma pani na myśli? - Nie odpowiada, tylko uśmiecha się pobłażliwie.

- Ty też ją masz, tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy - mówi, jednocześnie wstając z miejsca. - Musisz być silna, moja droga. Bądź silna - mówi jeszcze na odchodnym, po czym opuszcza autobus, zostawiając mnie kompletnie zszokowaną.

W końcu docieram do Cambory. Stoję pod domem babci. Jest ostatnią osobą, która może mi pomóc to wszystko zrozumieć, więc bez chwili wahania dzwonię do drzwi. Jeden raz, drugi... Zero reakcji. Może domofon się popsuł? Niewiele myśląc, zaczynam po prostu łomotać w drzwi. Nawet to nie pomaga, więc zrezygnowana przysiadam na schodach. Cóż, babcia musiała gdzieś wyjść, pozostaje mi czekać. Podskakuje zaskoczona, gdy po kilku minutach ktoś otwiera drzwi.

- Ali? Co tutaj robisz?

- Ja... - jąkam - wróciłam, babciu, musimy porozmawiać. Dlaczego mi nie otwierałaś?

- Siedziałam w wannie, trochę mi zajęło, żeby się wygrzebać - oznajmia, ledwo patrząc mi w oczy. - Wejdź skarbie, przygotuje ci coś do jedzenia, a wtedy porozmawiamy. - Czy już mówiłam, że ta kobieta to typowa babcia?

- Opowiadaj co się stało - mówi troskliwym głosem dopiero wtedy, gdy siedzimy przy stole zastawionym rozmaitymi potrawami. Nie mam pojęcia, skąd ona to wszystko wzięła.

- To długa historia - podejmuje wiedząc, że rzeczywiście tak jest. Kończę dopiero po kilku, ciągnących się w nieskończoność minutach.

- Alice, nie wiem co powiedzieć... Co prawda twoi rodzice poznali się dopiero wtedy, gdy Peter zaczął wynajmować u nas pokój, ale to co mówisz... Nie, to niemożliwe.

- Babciu - zaczynam niepewnie. Postanawiam zadać jej pytanie, które od dłuższego czasu chodzi po mojej głowie. - Skąd znasz panią Sophie? - kobieta nie odpowiada, tylko wbija wzrok w podłogę. W międzyczasie słyszę jakieś dziwne odgłosy dochodzące z piętra, postanawiam, że sprawdzę to później.

- Poznałam Sophie na terapii. Wiesz, wiele jest takich spotkań, na których możesz poznać ludzi, którzy również stracili swoje dzieci. Dopiero wtedy zdajesz sprawę, że tak naprawdę nie jesteś z tym wszystkim sama. Że niektórzy ludzie przechodzą przez podobne piekło i razem mogą się wspierać. Z Sophie zrozumiałam się najlepiej, przez dłuższy czas byłyśmy dla siebie podporą. Ostatnio znowu zaczęło jej się pogarszać i powiedziała, że umiera w środku za każdym razem, gdy Jake widzi ją w takim stanie. Dlatego też zaproponowałam, żeby przyjechał do nas. - Wcale nie dziwi mnie uczestnictwo babci w czymś takim. Straciła w końcu dwójkę dzieci. Nie jestem w stanie nawet sobie wyobrazić tego bólu. Moja mama oprócz siostry miała także brata - Felix'a. Mając dziewiętnaście lat pojechał ze znajomymi na koncert ulubionej kapeli. Z niewyjaśnionych przyczyn w hali wybuchł pożar, nie wszyscy wyszli z tego cało. Widzę jaki ból sprawiło babci wyjawienie mi tego wszystkiego, więc ze zrozumieniem kładę rękę na jej ramieniu. Ona przykrywa ją swoją dłonią i przez kilka minut po prostu napawamy się ciszą. Ona czasem znaczy więcej niż jakiekolwiek słowa.

- Muszę pójść do toalety - oznajmiam przepraszająco, chociaż wcale nie czuję potrzeby. To tylko pretekst po to, aby sprawdzić, co dzieje się na górze. Te dziwne odgłosy ciągle nie dają mi spokoju. Nie wiem, czy to możliwe, ale ewidentnie odczuwam czyjąś obecność w tym domu. Najciszej jak potrafię wchodzę na górę i rzeczywiście słyszę szmery rozmowy dochodzące z końca korytarza. Kogo babcia mogłaby przede mną ukrywać? Naciskam klamkę, ale drzwi nawet nie drgnęły. Tak też napieram na nie z całej siły i zaraz po tym moim oczom ukazuje się jeden z najdziwniejszych widoków w moim życiu. Przez kilka sekund tylko patrzymy na siebie w osłupieniu, a ja nie mogę uwierzyć własnym oczom. Właśnie zobaczyłam ducha.

Wygląda trochę inaczej niż na zdjęciach – złote włosy straciły swój blask, teraz są niedbale upięte w kucyk. Jasną cerę zaczęły pokrywać drobne zmarszczki, a ogromne wory pod oczami sprawiły, że jej zielone oczy nie są już takie piękne. Ale stoi tutaj przede mną – moja mama, która wcale nie wygląda na martwą.

- Ali, to naprawdę ty? - pyta zachrypniętym głosem, jej policzki robią się mokre od łez. Ja nadal nie potrafię wydobyć z siebie słowa. Przecież moja mama nie żyje. Przynajmniej tak myślałam przez ostatnie dziesięć lat, a teraz jakby nigdy nic spotykam ją w domu mojej babci. Nie, to brzmi jak jakiś absurd.

- Coś mówiłaś, Grace? Nie mogę tego znaleźć... - Z drugiej części pomieszczenia wychodzi dziadek, wprawiając mnie w jeszcze większe osłupienie.

- Co tutaj robisz? - najwyraźniej on również zdziwił się na mój widok. - Helen mówiła, że nikogo tu dzisiaj nie będzie.

- To chyba ja powinnam cię o to spytać. Kim jest ta kobieta i dlaczego tutaj jesteście?!

- Alice, posłuchaj... - dziadek próbuję chwycić mnie za ramię, ale ja się mu wyrywam. - Wszystko, co do tej pory robiliśmy było dla twojego dobra. Teraz musisz się uspokoić, a potem wszystko ci wyjaśnimy – mówi takim tonem, jakbym nadal była dzieckiem. Chyba nigdy nie przestanie mnie tak traktować.

- Mam gdzieś to wasze pieprzone bezpieczeństwo! - wyrzucam z siebie, zbiegając na parter. Roztrzęsiona wypadam z domu i biegnę przed siebie dopóki nie zaczyna mi brakować tchu. W ustach czuję dziwny, metaliczny posmak. Muszę usiąść, nie mam więcej siły. Czy to wszystko miało miejsce? A może biorę udział w jakiejś chorej grze pod tytułem: "Jak zrujnować życie Alice w jedne wakacje?" Przecież ja nawet nie mam dokąd pójść, pieniądze niedługo się skończą. Zostaje tylko jedna osoba, która może mi pomóc. Wzdycham ciężko, po czym wybieram numer na mojej komórce. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 21, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wojna kłamstwOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz