Tego się nie spodziewałam. Nie do końca wiem jak zareagować, kiedy kończymy, a Jake patrzy na mnie tymi błyszczącymi oczyma. Nie muszę się dłużej o to martwić, gdyż chłopak zamyka mnie w mocnym uścisku i wspólnie opadamy na łóżko.
Leżę oparta głową o jego tors, słyszę miarowe bicie serca. Chłopak głaszcze mnie po plecach - powolne ruchy w górę i w dół. Nie odezwaliśmy się ani słowem od ostatnich kilkunastu minut, lecz cisza między nami nie jest ciążąca, a wręcz przeciwnie - w jakiś pokręcony sposób zbliża nas do siebie.
- Alice, mam pomysł - zrywa się, całkowicie niszcząc magię chwili. Najwidoczniej trwała wystarczająco długo. - Przyniosę wszystkie albumy ze zdjęciami jakie mamy w domu. Może znajdziemy zdjęcie tego kolesia, a przy odrobinię szczęścia uda mi się go rozpoznać. Co ty na to?
- Brzmi nieźle, to najbezpieczniejszy sposób działania.
- W takim razie za chwilę wracam. - mówi chłopak, po czym znika za drzwiami, a ja korzystam z sytuacji i rozglądam się po jego pokoju. Mimo wszechobecnej elegancji widać, że mieszka w nim nastolatek - ścianę nad łóżkiem zdobią plakaty rockowych kapel, parapet zapełniony jest ramkami ze zdjęciami przyjaciół Jake'a, a regał ugina się od niedbale ułożonych gier na konsolę oraz książek Stephen'a King'a Chyba polubię go jeszcze bardziej. O ile to w ogóle możliwe. Moje jakże głębokie przemyślenia przerywa powrót chłopaka.
- Stwierdziłem, że to trochę potrwa, więc wziąłem ciastka - posyła mi szeroki uśmiech. Odpowiadam mu tym samym, jednocześnie biorąc jeden z wielu albumów. To będzie długi wieczór. Zaczynam przeglądać zdjęcia. Na jednym z nich jest mała dziewczynka siedząca na drewnianym koniku. Jej włosy mają kolor wschodzącego słońca, a wielkie zielone oczy są łudząco podobne do moich. Uśmiech jest niemal identyczny... A więc to Collin. Faktycznie, widzę duże podobieństwo. Wzdryga mną dziwny dreszcz. Dlaczego tak bardzo mnie przypomina? Jake najwidoczniej poczuł, że coś jest nie tak, gdyż rzucił mi pytające spojrzenie, a wtedy dostrzegł na jakiej fotografii się zatrzymałam. Automatycznie w jego oczach zagościł smutek. Dziwnie się czuję, więc bez słowa przekładam kartkę. Szukamy długo, lecz nasze poszukiwania są bezowocne. Na dworze ściemniało. Jake wstał, aby zapalić światło.
- Może dokończymy jutro? Padam z nóg, za dużo wrażeń na dzisiaj.
- Dobrze, skoro jesteś śpiący, to kładź się. Ja wezmę kilka albumów i jeszcze chwilę poszperam - posyłam mu delikatny uśmiech. - Dobrej nocy - mam zamiar już opuścić pomieszczenie, lecz Jake obejmuje mnie delikatnie.
- Takie pożegnanie jest mało satysfakcjonujące - szepcze mi prosto do ucha, przez co moim ciałem wstrząsa dreszcz. Odwracam się i zostawiam na jego policzku całusa.
- Idź już spać - staje w drzwiach. - Dobranoc - mówię troskliwym głosem, po czym udaje się do swojego pokoju. Jeszcze przez kilkanaście minut kartkuje albumy, lecz wkrótce i mnie zaczyna ogarniać senność, tak też odkładam je na ziemię. Wtedy zauważam, że wypadła z nich jakaś fotografia. Zdezorientowana podnoszę ją i oglądam od niechcenia. Nie, to niemożliwe. Albo mam jakieś urojenia, albo... Zdjęcie przedstawia młodego mężczyznę w stroju absolwenta, za nim stoi gmach jakiegoś uniwersytetu. Jego twarz zdobi szeroki uśmiech. Taki sam, jaki miała Collin. Identyczny do mojego... Odwrót jest podpisany: „Dziękuje za wszystko Sophie. Kocham, Peter" To zdanie jest przerażające. Mój tata znał Sophie? Wiem, że tylko jedna osoba w tym domu zna odpowiedź i postanawiam do niej pójść.
- Mogłabyś mi łaskawie wytłumaczyć, dlaczego masz zdjęcie mojego taty?- rzucam kobiecie zdjęcie na kolana, lecz ona niewzruszenie siedzi na wózku i wypatruje czegoś przez okno.
- Znałaś go? - pytam lodowatym tonem. Ona nadal milczy... - Znałaś?! Mam prawo wiedzieć! - Ponownie nie doczekuje żadnej reakcji, więc zrezygnowana postanawiam opuścić pomieszczenie. Właśnie wtedy Sophie zaczyna mówić:
- Peter'a poznałam na studiach, oboje byliśmy na medycynie – on na onkologii, ja na chirurgii, niektóre wykłady mieliśmy razem. Tuż przy uczelni stał mały bar, gdzie wszyscy schodzili się po zajęciach. Peter raz przysiadł obok mnie i zagadał niewinnie, bo zapytał o wykład. Można by pomyśleć, że ta rozmowa potrwa jeszcze chwilę i już nigdy więcej się nie spotkamy. Ku mojemu zdziwieniu było zupełnie inaczej. Rozmawialiśmy coraz częściej, spędzaliśmy razem praktycznie każdy weekend. On potrzebował przyjaciółki, a ja z dnia na dzień kochałam go coraz bardziej. W czerwcu nasi znajomi zorganizowali imprezę na zakończenie studiów. Musieliśmy wypić wtedy mnóstwo alkoholu, bo rano obudziłam się obok niego... Wtedy do mnie dotarło, że on naprawdę nic do mnie nie czuję, a wczorajsza noc to jedna wielka pomyłka. Kiedy nadszedł upragniony dzień zakończenia studiów poszłam do Peter'a, żeby się pożegnać. Wyjeżdżał, miał zapewniony staż w małym miasteczku Cambory. Jego pokój był już pusty, na łóżku leżało tylko to zdjęcie. Dostałam się na staż do prywatnej kliniki, tam też poznałam mojego męża. Natychmiast zapomniałam o twoim tacie, kiedy tylko spotkałam Jeff'a, w sumie to oboje wpadliśmy po uszy. Jakiś czas później okazało się, że jestem w ciąży. Byłaby to radosna nowina, gdyby nie fakt, że Peter był ojcem... - Przecież to nie może być prawda, nie może... - Wytłumaczyłam wszystko Jeff'owi, ale on powiedział, że kocha mnie bezgranicznie i musi ze mną zostać. Tak też wzięliśmy ślub, kupiliśmy dom, a wkrótce na świat przyszedł nasz promyczek – Collin. Od początku była taka delikatna i krucha...
- To niemożliwe – przerywam jej. - Mój tata nigdy nie zrobiłby czegoś takiego! Collin nie mogła być moją siostrą! - krzyczę, po czym wybiegam z pokoju. Owszem, poniosły mnie emocje, ale nie codziennie człowiek dowiaduje się takich rzeczy o swoim rodzicu.
- Jak on mógł to zrobić? - mówię do siebie, jednocześnie pakując moje rzeczy do torby. - No jak?! - To dla mnie za dużo. Moje nerwy nie wytrzymują, rozwścieczona rzucam torbą o ścianę. Już nie wiem co mam robić... Zrezygnowana ukrywam twarz w dłoniach i z tej bezradności zaczynam płakać. Do pokoju wbiega zdezorientowany Jake, obrzuca mnie przerażonym spojrzeniem.
- Alice, co się dzieje? - podchodzi do mnie z zamiarem przytulenia, lecz ja go odtrącam. Nie mogę teraz na niego patrzeć. Nie kiedy moje najgorsze obawy się sprawdziły.
- Widzisz, miałam rację, jednak polubiłeś mnie tylko ze względu na to, że przypominam ci Collin. A wiesz dlaczego? Bo mamy tego samego ojca, więc praktycznie jestem dla ciebie gorszą wersją siostry. Jestem prawie pewna, że o wszystkim wiedziałeś. Nawet się do mnie nie odzywaj, wsiadam w najbliższy autobus i wracam do Cambory. Także... miło było cię poznać – silę się na pewny ton, choć mój głos drży jak nigdy. Chłopak tylko patrzy na mnie osłupiały, więc chwytam torbę i zbiegam po schodach, ale on mnie nie zatrzymuje. Spokojnie dochodzę do przystanku i nigdzie go nie widzę. Musiał o wszystkim wiedzieć, a ja głupia uwierzyłam, że się zmienił. Nie mogę już o tym myśleć, tylko pogorszę sprawę. Wchodzę do całodobowego baru i mam zamiar poczekać tutaj na najbliższy autobus do Cambory. Prawie wszystkie stoliki są puste, co wcale mnie nie dziwi, przecież jest środek nocy. Jednak przy stoliku niedaleko mnie siedzi dwoje nastolatków. Ich ubrania są potargane, a twarze zmęczone i... pełne blizn. Od razu kiedy weszłam do baru ogarnęło mnie dziwne uczucie, teraz zdałam sobie sprawę, że ta dwójka była tego przyczyną. Mocno się przysłuchując mogę usłyszeć strzępy ich rozmowy:
- ... Jak dobrze, że udało nam się uciec - mówi chłopiec zachrypniętym głosem.
- On będzie nas gonił. Logan, musimy wyjechać. Jedźmy jak najdalej stąd, proszę - dziewczyna niemal płaczę wypowiadając te słowa. Kryje się w nich tyle strachu i rozpaczy... Nastolatek nie odpowiada, lecz obraca się w moim kierunku obrzucając zdziwionym spojrzeniem, a przecież nic nie zrobiłam. Potem wystraszony ciągnie swoją towarzyszkę do wyjścia. Ależ to był cudowny dzień! Na całe szczęście właśnie dobiega końca...
CZYTASZ
Wojna kłamstw
Dla nastolatkówCzy możliwe jest pokazywanie komuś swoich myśli, wspomnień? Wpływanie na czyjąś świadomość? W świecie dziwnie podobnym do naszego - owszem. Alice musi zmierzyć się z duchami przeszłości, kiedy nic nie jest tym, czym wydawało się być na początku. Cz...