Rozdział 6

22 1 0
                                    

Asthon odświeżył powiadomienia po raz piąty. Zaraz po wyjściu z bazy napisał do Holly z pytaniem czy wróciła już do domu. Dorzucił też, że nie ma go w mieszkaniu, bo pojechał zrobić zakupy. Spodziewał się, że otrzyma odpowiedź w ciągu kilkunastu minut, bo po takim czasie zwykle odpisywała mu jego dziewczyna, jednak minęła już godzina, a telefon chłopaka nadal milczał. Westchnął zmartwiony. Miał nadzieję, że Holly znów nie zatraciła się w pracy. Wyjął swoje rzeczy z samochodu i wsiadł do windy jadącej na ósme piętro.

Stojąc pod drzwiami zawahał się z przekręcaniem klucza. Liczył, że Holly nie będzie siedziała w kuchni albo w salonie, ponieważ wtedy do razu by go zobaczyła. Ash był pewien, że jej uwadze nie umknęłoby to, że jej chłopak robi zakupy w kuloodpornej kamizelce i z bronią w teczce.

Kiedy wszedł do mieszkania, mało co nie zabił się o porzucone na progu buty Holly.

- Heeej - zawołał śmiejąc się - Holly, chcesz żebym stracił zęby?

Cisza.

Coś było nie tak. Ash wiedział, że jego dziewczyna nigdy nie zostawiała swoich rzeczy w nieładzie. Miała wręcz małą obsesję na punkcie perfekcyjnego porządku, więc domyślał się, że skoro zostawiła swoje ubrania w takim stanie, coś musiało się stać.

- Holly?- zawołał zaniepokojony zbierając jej rzeczy z podłogi.

Znów nic. Ale przecież musiała być w apartamencie. Licząc, że może po prostu zasnęła, Ashton zaczął sprawdzać salon, ich pokój, a nawet gabinety, ale nigdzie nie widział dziewczyny. Gdy wszedł do łazienki usłyszał z głębi korytarza jakiś hałas.

Wystraszony ruszył w kierunku źródła dźwięku. Tak, jak się domyślał, drzwi od balkonu same się zamknęły. Pewnie z powodu okna, które zawsze zostawiali uchylone.

Wszedł do przeszklonego pomieszczenia chcąc, je zamknąć, ale kiedy tylko uchylił drzwi wrzasnął ze strachu.

Na ziemi leżała Holly. Na jej twarzy zastygł wyraz przerażenia i zaskoczenia. Z prawego ramienia płynęła jej krew, a dwa metry od dziewczyny spoczywał nóż, z błyszczącymi, czerwonymi smugami na ostrzu.

- Holly! Holly! Słyszysz mnie?! Wstawaj!

Ale dziewczyna ani drgnęła. Jej oczy patrzyły pusto przed siebie. Znów były zielone.

Ash podniósł jej ramię. Było całe we krwi. Pobiegł do łazienki po ręczniki  zatamował nim krwawienie, klnąc z przerażenia. Jedną ręką wybierał numer na pogotowie, a drugą przytrzymywał prowizoryczny opatrunek.

- Coś ty zrobiła! - krzyknął w amoku czekając na połączenie.

-Halo? W czym mogę pomóc? - operatorka linii nareszcie odebrała.

- Proszę, wyślijcie karetkę! - Ashowi plątał się język, gdy podawał adres - To pilne, ona zaraz się wykrwawi!

- Czy wie pan dokładnie, co się stało?

- Nie, była tam, gdy wróciłem... - po jego policzkach płynęły łzy. Nie wyobrażał sobie stracić Holly. Jeśli miałby być szczery, to wolałby zginąć zamiast niej. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w tym momencie powietrze przeszył krzyk, przez który chłopak wypuścił telefon z ręki.

Holly leżała, krzycząc w niebogłosy. Jej spojrzenie biegało po otoczeniu jak szalone. W końcu usiadła i zamilkła. W jej oczach malował się dziki strach. Oddychała szybko.

- Holly! - Ash wciąż trzymał jej opatrunek, a drugą dłoń położył na plecach dziewczyny, aby nie upadła. Pal licho słuchawkę.  - Kochanie, słyszysz mnie?!

Spojrzała na niego zaskoczona jego obecnością, zupełnie jakby zobaczyła go dopiero teraz.

- Ash? - zamrugała - Czy ja... Czy ja umarłam?

- Nie, wszystko jest dobrze. Lekarze już tu jadą.

Spróbowała wstać, ale chłopak ją powstrzymał.

- Nie wstawaj! Tracisz mnóstwo krwi!

- Co?

- Twoja ręka. Czemu to sobie zrobiłaś?

Spojrzała, na prawe przedramię.

- Skąd... to się wzięło?

Ashton zauważył, że jej oczy znów są ciemnoniebieskie, ale wiedział, że to nie czas, aby roztrząsać ten temat.

- Nie wiem, znalazłem cię tu, gdy wróciłem do domu. Pamiętasz co się wydarzyło?

Przymknęła oczy zastanawiając się. Nagle otworzyła je gwałtownie i znów spróbowała wstać.

- Holly! Usiądź!

- Ona wciąż tu jest! Zabije nas!

- Co!? Kto chce nas zabić?!

- Ta kobieta! Była w naszym mieszkaniu, kiedy wróciłam. Przyszła tu, a ja dopiero wróciłam i wzięłam nóż... Mówiła, że mnie uratowała, i że wie kiedy wrócisz.

- To ona cię zraniła?- Ash poczuł jak rozpala się w nim wściekłość na tę dziewczynę, kimkolwiek była. 

- Nie wiem, ale boli jak sto diabłów - mówiąc ostatnie słowa dotknęła przedramienia.

Chłopak zacisnął dłonie w pięści. Jak tylko znajdzie tę wariatkę, chyba ją zabije. Chciał zapytać o coś jeszcze, ale w tym momencie do apartamentu weszli lekarze. Gdy znosili Holly na noszach, dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona.

- Ash?

- Tak, Holly?

- Mogę cię o coś spytać?

- Jasne - uśmiechnął się lekko - O co tylko chcesz.

- Dlaczego jesteś przebrany za policjanta?

UNhollyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz