Holly zacisnęła dłonie wokół kciuków. Czuła, że jej serce bije coraz szybciej i szybciej, a powietrze jakby zupełnie zniknęło z pomieszczenia. Nie mogła złapać oddechu. Nie wiedziała, co się z nią działo. Myśli pędziły w jej głowie jak rollercoaster, któremu zepsuły się hamulce, nie pozwalając jej skupić się nawet na jednym wątku. Nagle obraz zaczął wirować jej przed oczyma, a głosy dyskutujących zlały się w jeden niewyraźny bełkot.
,,Więc to tak wygląda śmierć" - przemknęło jej przez myśl, kiedy poczuła, jak zapada się w sobie.
Nagle wszystko ustało. Dziewczyna zamrugała z dezorientacją i rozejrzała się dookoła. Nie znajdowała się już w apartamencie w centrum, a pośrodku czegoś, co przypominało jej ogromne zamknięte pudełko. Siedziała na krześle, a wszystko dookoła spowite było w mroku.
- Gdzie ja jestem? - wyszeptała przerażona, a jej głos poniósł się w przestrzeni upiornym echem.
Czy na prawdę umarła? A może to jakiś trans? Jak miała się stąd wydostać?
Nagle jej uwagę przykuło coś innego. Do jej uszu dobiegł nowy dźwięk. W tak grobowej ciszy każdy, nawet najmniejszy odgłos rozbrzmiewał jak uderzenie pioruna. Kroki. Spokojne, ale zdecydowane. Holly momentalnie się spięła. Ktoś był tu razem z nią i prawdopodobnie zmierzał w jej stronę. Nasłuchiwała, czekając, aż druga osoba wyłoni się z ciemności. Była coraz bliżej, a w pewnym momencie dziewczyna miała wrażenie, że jest niecałe dwa metry od niej. Wtedy dźwięk ucichł. Holly wpatrywała się przed siebie, licząc, że uda jej się cokolwiek dostrzec. Nagle powietrze przeszył odgłos przeciągania drewnem po czymś szorstkim, a po chwili przed jej oczami zapłonęła zapałka. Dziewczyna próbowała rozpoznać osobę, która wznieciła ogień, jednak była zbyt daleko, aby jej rysy twarzy były wyraźne. Nagle rzuciła płonącym drewnem w bok. Holly krzyknęła, gdy momentalnie otoczył je krąg płomieni i z przerażeniem spojrzała na osobę przed sobą. ,,To są chyba jakieś żarty."
Robin odwzajemniła jej spojrzenie.
- Czego ty ode mnie chcesz?- warknęła. Jej położenie i tak było już beznadziejne, więc co więcej mogła stracić?
Drake uśmiechnęła się do niej, po czym zajęła miejsce naprzeciwko.
- Niczego. Zupełnie niczego. - odparła spokojnie - Mam tylko dla ciebie pewną propozycję.
Holly patrzyła na nią nieufnie. Wiedziała, że cokolwiek by się nie działo, nie może jej zaufać.
- Nawet nie próbuj mnie oszukać. Nie mam pojęcia, po co wkręciłaś mnie w ten cały cyrk, ale a pewno nie mam zamiaru z tobą współpracować.
- Więc chciałabyś odejść?
Dziewczyna niepewnie skinęła głową. Dezorientowało ją to, że nie wiedziała do czego zmierza Robin.
- Świetnie. W takim razie tym bardziej powinnaś mnie wysłuchać.
Westchnęła.
- Więc?
- Pozwolę ci odejść w zamian za przysługę.
Holly podniosła brwi za zdziwienia. Opuszczenie sekty było jej największym marzeniem, jednak bała się, że Robin ukryła w umowie jakiś haczyk.
- Pojedziesz do Waszyngtonu i zabijesz prezydenta, a nasze drogi rozejdą się raz na zawsze.
O to chodziło. Nadzieja uleciała z dziewczyny w ułamku sekundy. Wiedziała, że może nie sprostać zadaniu, jednak na myśl o tym, że ten koszmar miałby trwać wiecznie, postanowiła się nie poddawać.
- Gdybym się zgodziła - zapytała - to kto byłby tam ze mną?
- To już twój wybór.
Kolejna ciężka decyzja. Holly nie chciała narażać nikogo z grupy, mimo, że żadne z nich nie było jej specjalnie bliskie. Z drugiej strony chęć wyrwania się stąd była zbyt silna, by dziewczyna pozwoliła sobie nie skorzystać z okazji. Pomyślała o Ashtonie. Miała dosyć okłamywania go.
- Wchodzę w to - powiedziała, mimo, że część jej sprzeciwiała się jakiejkolwiek współpracy z Robin.
Na twarzy kobiety pojawił się uśmiech.
- Fantastycznie - odparła - Najpóźniej do jutro wieczorem daj mi znać kogo wybrałaś.
Holly chciała jej odpowiedzieć, jednak wtedy świat wokół niej znów zawirował. Zamknęła oczy, a gdy je otworzyła była znów w pokoju ze wszystkimi.
- Wszystko w porządku? - zapytał Lucifer. Wszystkie oczy skierowane były na nią.
- Co? - zapytała zaskoczona
- Przed chwilą zemdlałaś, pytam czy wszystko w porządku.
- Yyy tak, od rana gorzej się czułam.
- Chcesz już wrócić do domu?
Holly miała nadzieję, że na jej twarzy nie było widać, jak bardzo uszczęśliwiło ją to pytanie.
- Tak.
Wciąż nie była pewna po czyjej stronie był Lucifer, jednak wolała nie iść sama przez ciemne Los Angeles.
Kiedy tylko opuścili apartament chłopak zapytał:
- O co chodziło?
Holly spojrzała na niego nic nie rozumiejącym wzrokiem.
- Wiem, że tak na prawdę nie zemdlałaś. Robin jest sprytna, ale obstawiam, że maczała w tym palce. Czego od ciebie chciała?
- To nie twoja sprawa.
- Jeżeli ci groziła to jak najbardziej tak.
- Wszystko jest pod kontrolą - powiedziała twardo schodząc po kolejnych stopniach.
Wyszli z budynku. Na dworze panował rozpraszany ulicznymi latarniami półmrok. Milcząc, ruszyli w kierunku samochodu.
- Wiesz przynajmniej kogo wybrała do wykonania zamachu? - zapytał Lucifer, gdy wsiedli już do środka
Na sama myśl o tym, że będzie musiała wyznaczyć kolejną osobę, jej żołądek wykonał salto w tył.
- To nie ona wybiera - odparła cicho, nie patrząc Luciferowi w oczy - Tylko ja.
- J- jak to? - na jego twarzy malowała się dezorientacja
- Drake zaproponowała mi umowę: jeśli wezmę udział w zamachu, pozwoli mi odejść i da mi święty spokój. Problem w tym, że do jutra mam czas, aby wyznaczyć kolejną osobę.
- Idę z tobą.
- Co? Nie, nie możesz się niepotrzebnie narażać. Wykluczone.
- Mówię poważnie - powiedział i faktycznie nie wyglądał, jakby żartował - Nie myśl sobie, że pozwolę Ci samej ryzykować życie na drugim końcu kontynentu.
Przez chwilę Holly milczała.
- Jesteś tego pewien? - zapytała
- Na sto procent.
Dziewczyna skinęła głową, jednak jej myśli krążyły wokół tego, jak wcześniej go potraktowała. Jeszcze ani razu Lucifer nie zrobił niczego na jej niekorzyść i nie bacząc na zdrowy rozsądek pakował się w kłopoty razem z nią. Sama doskonale wiedziała, że nie byłaby w stanie wspierać nikogo tak, jak in wspierał ją.
- Nie musisz tego robić - powiedziała, gdy stali już na parkingu pod jej apartamentowcem.
- Wiem, ale chcę. - uśmiechnął się
- Jesteś szalony.
- I nawzajem.
- Muszę już iść, do zobaczenia.
- Uważaj na siebie.
Holly ruszyła w kierunku budynku, jednak w połowie drogi zwróciła. Podbiegła do auta Lucifera i zapukała w szybę z takim impetem, że chłopak prawie podskoczył.
- Rany - powiedział, opuszczając okno - Chcesz, żebym dostał zawału?
- Nie - odparła - Ja tylko... Przepraszam, że chciałam cię zabić.
CZYTASZ
UNholly
General FictionŻycie trzydziestoletniej Holly Anders wydaje się być prawdziwym ,,American dream". Kobieta jest świetnie zapowiadającą się reżyser, ma kochającego chłopaka i stabilną sytuację finansową. Wielu, a nawet sama Holly myśli, że kariera i świat gwiazd sto...