Rozdział 27

8 1 0
                                    

Holly spojrzała na Lucifera i upewniła się czy przypięty do jej paska pistolet na pewno nie wypadnie z kabury. Chłopak najwyraźniej poczuł na sobie jej wzrok, gdyż odwzajemnił spojrzenie. 

- Będzie dobrze - wyszeptał  

- Nie boję się - prychnęła urażona - Mam tylko nadzieję, że nie będzie lało się zbyt dużo krwi. Nie chce pobrudzić sobie butów. 

Lucifer uniósł brwi ze zdziwienia. 

- No proszę - powiedział po chwili - Zmieniłaś się, Holly. 

- Słuchaj - syknęła dziewczyna pochylając się w jego stronę - Nie jestem tu z własnej woli, ale to już chyba wiesz. To wszystko, co robiłam przez ostatni miesiąc nie było moim wyborem, dlatego chce jak najszybciej odwalić tę robotę i wrócić do normalnego życia. 

- Wiesz, że nic już teraz nie będzie normalne...

- Cicho. Drake obiecała mi, że jeśli ta misja się powiedzie, pozwoli mi odejść, a ja o niczym innym nie marzę. 

- Wierzysz jej?

Holly zawahała się. Chciałaby móc odpowiedzieć twierdząco, ale nie mogła tego zrobić z całą pewnością. Wiedziała, że szefowa nie miałaby żadnych oporów przed okłamaniem jej, ale ta ułuda była jedynym, co jej pozostało - jej ostatnia nadzieją.  

- Holly?

Odwróciła się na dźwięk głosu Ashtona. To chyba niemożliwe, żeby tu był, prawda?

- Holly, wstawaj! Przespałaś już trzy budziki! 

- Cooo - zapytała siadając zdezorientowana na łóżku. Rozejrzała się dookoła zdziwiona, że nie znajduje się już na ulicy, a hotelu. No tak, Indie. Powoli zaczęło do niej docierać to, że dalej jest na wakacjach, a cała rozmowa z Luciferem była jedynie snem. 

Ash stał tuż obok niej. Wyglądał na rozbawionego, jej reakcją na nagłą pobudkę.

- Już miałem dzwonić po karetkę - powiedział, puszczając do niej oczko - Normalnie nie było z tobą kontaktu przez pięć minut. 

Holly zachichotała. 

- Tak i co byś im powiedział? Że twoja dziewczyna zapadła w sen zimowy jak jakiś niedźwiedź?

- Być może - odparł uśmiechając się szeroko - A teraz, niedźwiedziu, lepiej przygotuj się do wyjścia. Za pół godziny kończy się wydawanie śniadań. 

- Cholera, teraz mi to mówisz?! - zawołała momentalnie podrywając się na równe nogi. 

W pośpiechu wygrzebała z walizki losowe ubrania i rzuciła się do łazienki, aby się przebrać. Po chwili znów pojawiła się w pokoju. 

- Ile jeszcze mamy czasu? - spytała znów penetrując bagaż

- 25 minut - odparł Ashton, spoglądając na zegarek.

- Nie zdążę się pomalować - westchnęła - Założę chociaż ciemne okulary, żeby nie było tak źle. 

- Przecież ty nie potrzebujesz makijażu - powiedział chłopak przyglądając się jej - Wyglądasz przepięknie. 

Ręka Holly zatrzymała się w połowie drogi po szczotkę do włosów. 

- Kochany jesteś - uśmiechnęła się - Ale ja naprawdę nie jestem jak Hailey Bieber. 

- Bo jesteś lepsza.

- Ash...

- Dobrze, w takim razie rzucam ci wyzwanie. Zejdź tam bez makijażu.

UNhollyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz