V.

31 5 2
                                    


Pogłaskał Crowleya po włosach, wydawały mu się takie miękkie, zupełnie, jakby dotykał puchu. Uśmiechnął się lekko i kiedy miał już odejść, coś go tknęło. Usiadł na kanapie, przenosząc głowę Crowleya na swoje uda. Odchrząknął i cicho, prawie szeptem zaczął mówić.
– Aiden nie był idealną osobą... nigdy nie starał się być.– Łzy napłynęły mu do oczu, Crowley pierwszy raz widział, jak płacze, żałował, że nie może go teraz pocieszyć. Aziraphal wziął głęboki oddech, po czym kontynuował.– Spotkaliśmy się po raz pierwszy w salonie tatuażu Alexa. Był tak pewny siebie, zawsze zgryźliwy i niebojący się czyjejś opinii... Nie lubili się z Alexem, unikali się, a atmosfera między nimi była napięta. Przynajmniej takie odniosłem wrażenie, kiedy robił mi tatuaże. Zaczęliśmy rozmawiać podczas sesji, później pisaliśmy, z początku tylko o moich projektach, które rysowałem. Był oczarowany moimi szkicami i zaproponował staż u niego, powiedział, że wszystkiego mnie nauczy. Widzieliśmy się prawie codziennie w salonie. Jednak jednego dnia zadzwonił i zapytał, czy może chce się spotkać u niego. Oczywiście, że się zgodziłem, bardzo go podziwiałem, a może już wtedy coś do niego poczułem?– Pierwsza łza utorowała sobie drogę, spływając po jego policzku. Crowley przylgnął do jego boku, starając się chociaż trochę go wesprzeć, nawet jeśli nie czuje jego dotyku. – I wtedy się stało... powiedział, że coś do mnie czuje, odwzajemniłem jego uczucia, byłem taki szczęśliwy. Był bardzo kochający, wspierał mnie, kiedy musiałem wyjechać na studia i obiecał, że będzie czekał. Myślałem, że żartuje, w końcu to były cztery lata, a ja nie miałem tyle pieniędzy, żeby latać do niego i z powrotem... Rozmawialiśmy za to dużo przez telefon, nawet pięć godzin dziennie i nigdy nie było nam mało. Na drugim roku studiów przestałem sobie radzić, byłem sam i miałem coraz to więcej pracy i nauki. Rano pracowałem, wieczorem chodziłem na zajęcia i wykłady, zmęczyłem się, nie miałem siły rozmawiać z kimkolwiek. Aiden był wyrozumiały, do pewnego momentu... Zaczął się denerwować, że nie mam czasu i ochoty z nim rozmawiać czy pisać. Nie wiedziałem, że sam miał trudno, nigdy nic nie mówił. Alex wyrzucił go z pracy i ledwo ciągnął koniec z końcem, prosił Alexa o pomoc, ale ten wciągnął go w jeszcze większe długi. Pożyczał mu pieniądze, które nawet nie były jego. Kiedy właściciel upomniał się o ich zwrot... trafił nie na Alexa, tylko Aidena. Pobili go, ale nigdy nic nie powiedział, może było mu wstyd? Bardzo się przez to wszystko zmienił, był smutny i gburowaty. Zawsze krzyczał i krzyczał, a ja nie zadawałem sobie trudu, żeby zapytać dlaczego?– Westchnął, przecierając oczy.– Kiedy skończyłem studia i wróciłem... zobaczyłem wrak człowieka, którego znalazłem, nie promieniał już odwagą i zuchwałością... stał się cichy i pozbawiony woli do życia. Spytałem co się z nim stało, nic nie powiedział, nawet na mnie nie spojrzał. Miałem dość i odszedłem. Po trzech godzinach włóczenia się bez celu, zadzwonił do mnie Alex, powiedział, że Aiden mnie szuka, gdybym wiedział, co ten dupek mu nagadał...– Aziraphal zacisnął pięść włącznie z włosami Crowleya, dobrze, że nic nie czuje, pomyślał, nadal współczując młodszemu. – Chwilę po jego telefonie, zadzwonił do mnie Aiden, kiedy teraz o tym pomyślę... chyba słyszałem silny wiatr w słuchawce. Nasza rozmowa przebiegła bardzo burzliwie, tylko na siebie krzyczeliśmy bez żadnego oporu. Ostatnie co wykrzyczał to, więc może się zabiję? Myślałem, że żartuje i chce coś ugrać, biorąc mnie na litość, czasami tak żartowaliśmy „coś mi nie idzie, może się zabije?" śmialiśmy się z tego, jaki ja byłem głupi... Powiedziałem, żeby to zrobił, bo mam go już serdecznie dosyć, jego i-i jego problemów...– Załkał, dusząc się łzami.– Nie wiedziałem, że stał na tym jebanym dachu! Ż-że tylko czekał na moją odpowiedź, żeby podjąć decyzję. Potraktowałem to jako żart... Żart, który go zabił...

Crowley znał już przebieg wydarzeń w końcu tak naprawdę to od niego zależało życie Aidena, a mimo to poczuł, jak ogarnia go szok i ból z powodu wyznania Aziraphala...

– Dużo wycierpiałaś moja malutka duszyczko.– Szepnął i pocałował go w skroń.

– C-Co do...?!– Krzyknął, patrząc prosto tam, gdzie była jego dusza, niemożliwe było, żeby go widział albo poczuł, czy on... czy on go usłyszał?

Butterfly •AziraphalxCrowley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz