Przechadzał się zatłoczonymi ulicami, przechodnie mijali go, traktując jakby był tylko marginesem w ich świecie. Czy nie potrafili dostrzec, że cierpi? Witryny sklepowe, na które nikt nigdy nie ma czasu spojrzeć, stały się miejscową atrakcją. Aziraphal nie mógł zrozumieć, dlaczego świat nagle się nie zmienił, a jedynie jego spojrzenie nań uległo przemianie. Wszystko, co kiedyś wydawało mu się sprzyjać, stało się puste i pozbawione sensu. Przyciągnął płaszcz na ramiona bardziej, próbując ukryć się przed oceniającym go tłumem. Wydawało mu się, że teraz to on stał się atrakcją: „Patrzcie, to ten dziwak, który zabił swoją miłość, a potem zrujnował sobie życie". Nikt oczywiście tego nie powiedział, ale nie było tu nikogo, kto by mu o tym przypominał. Bez względu na to, jak głośno wołał, nikt nie przychodził.Zataczał się kilka razy, zanim usłyszał klakson i pisk opon. Jakim cudem znalazł się na jezdni? Zanim zdążył spojrzeć w kierunku, z którego dochodził dźwięk, ktoś jakby popchnął go do przodu albo sam się potknął? Nie miało to znaczenia, przewrócił się do przodu, co uratowało mu życie. Tłum gapiów stanął wokół niego, ktoś nawet zadzwonił po karetkę. Aziraphal położył się na asfalcie i zaczął się śmiać, patrząc w niebo, jakby chciał powiedzieć Bogu: „Po co ratować życie kogoś takiego jak ja".
Po przyjeździe karetki zabrali go na prześwietlenie. Jakimś cudem skończyło się tylko na zadrapanym łokciu i zdartych kolanach. Gdyby nie jego stan „lekkiej nieważkości", jak to określił lekarz, wypuszczono by go do domu, ale teraz musiał zostać dopóki nie wytrzeźwieje...
Po raz pierwszy od wczoraj poczuł, że jest zmęczony, a może to skutek uboczny alkoholu? Po tym zdarzeniu zdawało się, że alkohol szybciej opuszcza jego organizm niż zazwyczaj. Nadal szumiało mu w głowie, ale tym razem było to znośne. Zastanawiał się tylko... co dalej? Wróci do domu i znowu zacznie płakać? Nie wróci do pracy, nie do tego palanta, może weźmie urlop? Najchętniej na czas nieokreślony...
Stare rany zaczęły się otwierać, boleć i krwawić na nowo, przywołując kolejne koszmary z przeszłości.Dziękował Crowleyowi, że mógł z nim porozmawiać, ale gdyby go nie poznał... gdyby go nie poznał, nie musiałby znowu cierpieć tego samego. Myślał, że był kimś godnym zaufania, ale najwyraźniej się mylił. Wiedział, że to nie słowa, które wtedy padły, go zraniły, a fakt, kto je wypowiedział.
Przetarł twarz trzęsącymi się dłońmi. „Przestań o tym myśleć" – zbeształ się, biorąc dwa szybkie wdechy i wolny wydech, aby się uspokoić. Czasu się nie cofnie, można tylko iść naprzód.
Tego dnia w Aziraphalu doszło do zmiany. Crowley nie był w stanie tego określić, ale jego aura stała się ciemna i ciężka. O czym myślał, wyciągając dłonie ku sufitowi, i co oznaczały wyschnięte łzy w kącikach oczu?
Jego niematerialne ciało usiadło obok Aziego, głaskało jego policzek i czubek głowy, licząc, że chociaż dusza chłopca poczuje ciepło. Wiedział, że nie powinien igrać z losem, ale nie chciał patrzeć, jak osoba, którą kocha, cierpi... Zaczął nucić, licząc, że Aziraphal go usłyszy... Crowley nie był w stanie tego określić, ale jego aura stała się ciemna i ciężka. Mężczyzna nawet nie drgnął, więc Crowley cofnął dłoń. – Dlaczego?„Dlaczego?" – powiedział na głos, myśląc, że był zbyt cichy, aby drugi go słyszał. ale tak się nie stało. Aziraphal już go nie słyszał. Ciemna aura stawała się gęstsza niż poprzednio, odrzucając Crowleya okropnym fetorem.
Dusza Aziraphala zaczęła gnić...
———————————————————
Piszę na zapas, więc rozdziały będą wychodzić systematycznie.
Ten jest w sobotę i wyjątkowo jutro pojawi się następny. Normalnie będą się pojawiać co 4 dni :))
CZYTASZ
Butterfly •AziraphalxCrowley•
FanfictionCrowley dostał ostatnią szansę, zanim zostanie zesłany w czeluście piekła. Jego misją jest obserwowanie i nawrócenie grzesznika, nastolatka o imieniu Aziraphal. Był jasną duszą, która pogubiła się na tym świecie, jednak czy Crowley podejmie się misj...