VIII.

35 6 0
                                    


To nie tak, że ma zwidy prawda? Przecież każdy słyszał kiedyś obcy głos przy swoim uchu w pustym pokoju z nieprzytomnym przyjacielem, prawda?

Przyłożył dłoń do czoła Crowleya, było lodowate. Czuł się źle z faktem, że nie może nic więcej dla niego zrobić. Patrzył na powolnie opadającą klatkę piersiową mężczyzny, czując, jak gula w jego gardle narasta. Tyle razy w głowie nazywał go swoim przyjacielem, a jedyne, co o nim wie to jego imię. Nie może nawet odprowadzić go do domu, bo nie ma pojęcia, gdzie dokładnie mieszka! Nieznajomy z kościoła, który okazał się być przyjaznym dziwakiem. Był sympatyczny i zdawał się bardzo interesować Aziraphalem.

Jeśli miał złe intencje, Phal zaufał mu bezgranicznie, nawet zanosząc go do swojego domu, zamiast wezwać pogotowie jak normalny człowiek. Tylko w tamtym momencie nawet o tym nie myślał. Tak samo jak teraz, to dziwne poczucie, że mając Crowleya przy sobie, wszystko będzie dobrze.

Przeczesał spocone włosy na jego czole, odgarniając je do tyłu. Nawet nie drgnął, pomyślał. Może jednak coś mu dolegało? Spał tak już od ponad godziny. Oddech był w normie tylko temperatura ciała budziła podejrzenia. – Poczekaj, przyniosę ci kołdrę, będzie ci cieplej.– Mruknął do nieprzytomnego z nadzieją, że go słyszy.

Wszedł do pokoju i podchodząc do łóżka, mimowolnie zerknął na białe pióro, które zapomniał wyrzucić. Miał zrobić to dawno, ale zawsze zasypiał, patrząc na nie, a o poranku zapomniał o jego istnieniu.

Było dziwne, z początku kojarzył je z gęsim piórem, którymi miał wypchaną pościel. Jednak w porównaniu do innych, to było czarne przy nasadzie. Może gdyby nie interesował się sztuką, to pewnie nie doszukiwałby, by się w nim czegoś niezwykłego.

Zabrał pierzynę i wrócił do salonu, gdzie zastał siedzącego na skraju sofy? Crowleya.
– Więc jednak postanowiłeś nie przyprawiać mnie o większy zawał hm? Nieźle mnie wystraszyłeś, teraz już jest lepiej?

Zdziwił się brakiem jakiegokolwiek odpowiedzi. Może nie znali się długo, ale wystarczająco, żeby wiedzieć, że Crowley jest nieuleczalnym gadułom.

– Wszystko okej? Crowley?– Stanął przed nim, ale mężczyzna unikał jego wzroku i nic nie mówił, a jego oczy były mętne. Czy on nadal śpi? Wygląda jakby nie był do końca świadomy.

Dlaczego nagle go unika? Może zrobił coś źle albo... Czy może usłyszał to, co mówił i teraz go nienawidzi? To nie może być prawda, przynajmniej tak się zapewniał, był w końcu jego przyjacielem.

– Crowley... zrobiłem coś nie tak, uraziłem cię? Może źle się czujesz, coś cię boli? Chcesz iść do lekarza, mogę poszukać otwartej przychodni albo może potrzebujesz...

– Nie. Chce zostać sam, nie potrzebuje pomocy od kogoś takiego.

– ... – Nie chciał pokazać, że bolało go to, co usłyszał. Był to tak niespodziewane, że chyba nawet nie wiedział, jak miał zareagować. Tak bardzo nie chciał, żeby to akurat potoczyło się w ten sposób i wzbudziło w nim nieprzyjemne wspomnienia... Wziął tylko głęboki oddech, wstrzymując łzy i uśmiechnął się boleśnie.– Rozumiem.– Mruknął krótko, po czym wyszedł z mieszkania, zostawiając Crowleya samego jak prosił, o ile można to tak nazwać. Wrócił po niespełna godzinie, mieszkanie było już puste...

Od tamtego czasu nie spotkał Crowleya, ale o nim nie zapomniał. Martwił się o niego, licząc, że to tylko zły sen...



———————————————————

Hej... trochę mnie tu nie było ostatnio, miałam sporo pracy i egzaminów, ale jest już lepiej i mogę wrócić do pisania. Nie martwcie się, to nie jest koniec książki, jeszcze sporo przed nami, w szczególności przed naszą ukochaną parą < 3

Butterfly •AziraphalxCrowley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz