III.

44 6 14
                                    


Dzień był pochmurny padający śnieg stworzył mokrą mieszaninę wody i błota na chodniku, w skrócie... nic przyjemnego.

Nie było to wielką przeszkodą dla anioła, odnajdywał piękno nawet w takim dniu, jak ten. Crowley „odnalazł" dla siebie małe mieszkanie niedaleko Aziraphala, żeby móc widywać go częściej. Kupił parę bibelotów i udekorował nimi mieszkanie, nawet znalazł miejsce dla kwiatów egzotycznych. Wymagały dużo pielęgnacji, ale jakie były cudowne!

Chciał pochwalić się Aziraphalowi swoimi własnymi czterema ścianami, więc ubrał się ciepło i zbiegł na dół. Starał wyczuć aurę duszy Phala, ale nie było jej w pobliżu. Może wyszedł z domu? Spojrzał na zegarek kieszonkowy, była równo dwudziesta druga. Po co wyszedł tak późną porą? Crowley, nie mając większego wyboru, stał się niewidzialnym dla ludzkiego oka, po czym poszybował nad miasto szukając Aziraphala.

W końcu wyczuł charakterystyczny zapach jego duszy. Atrament i farba. Każdy miał inny, często dopasowany do profesji bądź powołania, jakie otrzymał. Nie musiał pytać Aziego co robił z zawodu, bo wiedział o nim wszystko, co musiał. Chociaż jego dusza mówiła sama za siebie, był artystycznie uzdolniony i dlatego został tatuatorem, niezwykłe prawda?

Wylądował na ziemi i wszedł do zatłoczonego baru, w którym najwidoczniej przebywał Aziraphal. Przenikał przez ludzi, w końcu go odnajdując. Siedział pochylony i sączył mocny trunek, a naprzeciwko niego siedział mężczyzna, który uśmiechał się szczerze. Aziraphal również się uśmiechał, patrząc na niego maślanymi oczami. Nie chciał im przeszkadzać w spotkaniu, chociaż część niego była rozdarta tym, co zobaczył. Usiadł obok swojego podopiecznego, chcąc, chociaż wypełnić swój obowiązek jako jego stróż i przyjaciel.

Nie rozumiał, o czym rozmawiali, wydawało się, że wspominali stare czasy. Dzieciństwo, szkołę i takie tam. W końcu mężczyzna podniósł rękę i przeczesał włosy Aziraphala, który mruknął coś pod nosem, po czym usnął.

Powinienem zabrać go do domu... pomyślał. Wstał i schował się w toalecie, gdzie znowu stał się widoczny dla ludzi. Powoli podszedł z powrotem do stolika z zamiarem zabrania białowłosego, ale powstrzymał go silny uścisk na nadgarstku.

– Kim jesteś?– Spytał nieznajomy brunet.

– Przyjacielem Aziraphala, przyszedłem zabrać go już do domu, jutro ma praktyki w salonie tatuażu.– Wspomniał na jednym wdechu.

– Skąd to wiesz?

– Tak jak mówiłem, jestem jego przyjacielem.– Powtórzył i pstryknął palcami za plecami i uścisk mężczyzny osłabł, a on sam był zamroczony.

– Mały cud nie zaszkodzi... nawet nie będzie mnie pamiętać...– Westchnął z ulgą.

Wziął młodszego na ręce, jak pannę młodą i wyszedł niezauważony przez ludzi z baru. Odniósł Aziraphala bezpiecznie do jego mieszkania, kładąc go do łóżka.

– Przyszedłeś do domu sam i od razu zasnąłeś...– Szepnął mu cichutko do ucha i pocałował w skroń, dzięki czemu mały cud się dokonał. Wykonawszy swoje zadanie, zniknął z mieszkania, wracając do siebie, gdzie rozsiadł się na parapecie, oglądając gwiazdy na nocnym niebie...

———————————————————

Mam nadzieję że rozdział nie był za bardzo chaotyczny, ale ta scena zawitała mi w głowie i chciałam ją wykorzystać : )

A wątek z nieznajomym jeszcze się rozwinie ; )

Dziękuję za przeczytanie i widzimy się w następnym rozdziale <3

Butterfly •AziraphalxCrowley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz