XIV.

18 2 3
                                    


Crowley nie mógł wiedzieć, że ciało Anthony'ego przez lata używek było wyniszczone, chociaż to nie stanowiło największego problemu. Crowley nigdy nie opętał żadnego człowieka, anioły nie mogą posiąść ciała żywej osoby bez jej wiedzy czy zgody. Co zrobiłby, gdyby wiedział, że osoba, którą opętał, dawno już nie żyje? Tak działo się w przypadku ludzi ekskomunikowanych przez samo niebo, przepływ o ich życiu jest jak rzeka Jordan. Już nie istnieje.

Ciało, nie mając duszy, z chęcią przyjęło niebiańską łaskę anioła, czyniąc go w bolesny sposób śmiertelną osobą.

Jeśli miałoby się porównać utratę mocy, byłaby to właśnie wysychająca rzeka. Woda, której naturalne źródło usycha, pozostawiając jej koryto puste, a w tym wypadku gospodarza z wiecznym uczuciem pustki. Człowiek potrafi w inny sposób ją zapełnić, ale co z aniołem, który stracił powołanie?

Łaska Crowleya nigdy nie wysychała, był może problematycznym aniołem, ale nigdy się nie zbuntował, w końcu był serafinem.

Ciekawe, czy to miał na myśli Michał, mówiąc, że Aziraphal nie może być dla niego najważniejszy.

Można by rozważyć dalej życie Crowleya, ale dzisiaj już nie o tym...

Aziraphal wrócił do swojego starego mieszkania, żeby spakować ostatnie pudła do wywiezienia. Nadal nie jest pewny, czy wyprowadzka zaledwie rok po śmierci Crowleya to dobry pomysł. Wiedział, że nie będzie w stanie już pracować w tej chwili, a wyprowadzka sporo go kosztowała...

Usiadł na podłodze, pakując ostatnie części terrarium dla Lucka. Musiał oddać go znajomemu na czas podróży, z czego wąż nie był zadowolony. Zakleił pudło z trudem się podnosząc, po wypadku jego ciało nie było już w tak dobrej formie, ale to cud, że w ogóle przeżył. Znowu zrobiło mu się niedobrze na tę myśl... Dlaczego w ogóle chciał się zabić tamtego dnia? Jedyne, co pamiętał, to to, że bardzo chciał zobaczyć Crowleya. Próbował o nim zapomnieć, ale żal, jaki wtedy czuł, mu na to nie pozwalał. Wyskoczył z trzeciego piętra szpitalnego... prosto na stojącego na dole Crowleya. Zamiast się odsunąć...rozłożył ręce, żeby go złapać. Upadł prosto na niego z impetem, który go zmiażdżył. Posłużył mu za amortyzację, tylko, dzięki temu przeżył. Drugi nie miał tyle szczęścia, jego klatka piersiowa... głowa... były... były...

Zanim się zorientował, zaczął płakać i zwijać się w kłębek przy kartonach. Minął ponad rok od tamtego dnia, a mimo to nadal nie mógł się z tym pogodzić. Dlaczego przeżył? Dlaczego praktycznie wyszedł z tego bez szwanku? Uszkodził jedynie lekko kręgosłup i ma problem z chwytaniem poprawnie rzeczy oraz nie jest może aż tak mobilny, ale wciąż żyje...

Wytarł twarz od łez i pociągnął nosem. Stracił chęć na pakowanie reszty rzeczy, położył się całkowicie na podłodze zasypiając. Dokończy pakowanie jutro, pomyślał.

Butterfly •AziraphalxCrowley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz