XV.

18 3 0
                                    


Dla Crowleya wstanie było nie lada wyzwaniem. Ból nowego ciała, które zaczęło scalać się w jedno z jego niematerialnym, był nie tylko niekomfortowy, ale wręcz nie do zniesienia.

Zsunął się z ławki i uderzył plecami o ziemię.– Ała...– Stęknął, czując ukłucie bólu w łopatkach. Nigdy nie doświadczył żadnych urazów, była to rzecz typowo... ludzka. Wstał, otrzepując się z kurzu.

„Nareszcie pan wstał, zaczynałam się już powoli martwić" – odwrócił się w kierunku głosu, zauważając staruszkę siedzącą na ławce.

– Była tu pani wczoraj.– Zauważył, rumieniąc się ze wstydu.– Przepraszam, że ukradłem pani chleb. Byłem naprawdę bardzo głodny.– Uśmiechnął się niezręcznie wciąż nie spuszczając wzroku z kobiety.

„Nic się nie stało kochany, a teraz wrócisz grzecznie ze mną" – Crowley stanął nieco zmieszany, ale widząc czarne białka staruszki, zrozumiał, że ma do czynienia z demonem.– Oj nie patrz tak na mnie, raz udało ci się uciec, ale teraz nie będziesz miał tyle szczęścia Anthony. Zawarłeś pakt na rok. Twój czas dobiegł już końca.

– Doszło do pomyłki, nie jestem Anthony, tylko Crowley. Jestem aniołem i bynajmniej nie należę do piekła.– Stanął dumnie, patrząc na zdziwienie demona, które szybko przerodziło się w szaleńczy rechot.

„Myślisz, że używanie wyszukanego słownictwa czyni cię kimś więcej? Anioł! Gość uważa, że jest Aniołem! Trzymajcie mnie, bo umrę po raz drugi ze śmiechu!"

– Mówię prawdę! Chwilowo tylko utknąłem w innym ciele mężczyzny...

„A było jakieś inne? Naprawdę nie interesuje mnie twoje poczucie seksualne czy inna moda na sukces.

– Na niebiosa to nie tak!

„Mam cyrograf i widnieje na nim twój podpis o tutaj" – demon wyciągnął papirus z masą podpunktów, ale na jego końcu miejsce podpisu było puste.– Czekaj... Co? Musimy wyjaśnić to z przełożonym. Idziesz ze mną" – pstryknął palcami i w mgnieniu oka znaleźli się w piekle. Anioł nie miał nawet sekundy, żeby zaprotestować, zapach siarki go przytłoczył, a jęki skazańców mroziły mu krew w żyłach.

W międzyczasie, gdy Crowley bawił się w piekle, aniołowi w trakcie szkolenia o imieniu Muriel przydzielono bardzo szlachetne zadanie. Odnaleźć zaginionego serafina i przyprowadzić go z powrotem do nieba. Muriel był bardzo podekscytowany zaufaniem, jakim go obdarzyli, bardzo szanował pana Crowleya. Zasłynął z charyzmatycznego charakteru i pomysłowości w ułatwieniu życia codziennego ludzi. Góra nie doceniła aż tak bardzo jego wkładu w realizowaniu planu najwyższego, ale dla Muriela był on nieskazitelnym przykładem do naśladowania.

Polecono mu nie rozmawiać z żadnym człowiekiem, ponieważ to kłamliwe istoty. Crowley miał przecież człowieka za przyjaciela, który powinien mieć bardzo cenne informacje. Więc dlaczego by z nim nie porozmawiać?

Muriel przeniósł się prosto do domu Aziraphala. Stanął z nim twarzą w twarz, gdy ten miał zamiar zwlec się z podłogi.

– Co do cholery robisz w moim mieszkaniu?!– Aziraphal cofnął się niechcący do tyłu, wpadając w stertę pustych pudeł.– Świetnie.– Mruknął pod nosem.

– Jestem Muriel, człowiek Muriel i przyszedłem do twojego domostwa proszę pana. Jako normalny obywatel proszę cię o udostępnienie mi swojego czasu na zadanie ci paru pytań.– Aziraphal patrzył nam Uriela jak na co najmniej kosmitę z odległej planety. Otworzył buzię ze zdziwienia i gdyby nie fakt, że był u siebie w domu... Pomyślałby, że przeniosło go do jakiegoś serialu.

– Domostwa? Normalny obywatel? Kto NORMALNY mówi w taki sposób?!

– Ja, Muriel oczywiście.– Powiedział z uśmiechem na twarzy. Aziraphal nie brał go za kogoś bardzo inteligentnego i stanowiącego dla niego zagrożenie. Niezbyt zmieniało to fakt, że nadal mu nie ufał.

– Zmaterializowałeś się dosłownie w moim mieszkaniu! Czym ty jesteś, bo na pewno nieczłowiekiem!

– Dlaczego tak myślisz? Muriel jest bardzo ludzki!– Tym razem nieznajomy nadąsał się jak dziecko, które strzela focha. Aziraphal tylko westchnął, on chyba naprawdę nie rozumie, co się do niego mówi...

– Pomijając to, co wymieniłem wcześniej. Ludzie nie mówią swojego imienia na początku wypowiedzi w końcu, po co mówić o sobie w trzeciej osobie?– Powiedział, wstając ze zgniecionych pudeł.– Po drugie, gdybyś był człowiekiem nie używałbyś co chwilę tego słowa, żeby mnie, w tym upewnić.– Otrzepał ubrania, patrząc prosto na niego.– Teraz już rozumiesz?

– Chyba tak... Nie mogę uwierzyć, że od razu zepsułem zadanie... Jestem bezużyteczny!– Bardziej nadymając policzki, zaczął płakać.

– Jezu...– Westchnął, patrząc na ten obraz nędzy i rozpaczy.– Mówiłeś, że masz jakieś pytania. Skoro już tu jesteś i rozmawiamy to dawaj. Nie gwarantuje ci jednak odpowiedzi. – Muriel kiwnął głową i wyjął swój podręczny notesik, przewinął kilka kartek i zaczął mówić.

– Szukam pana Crowleya.– Zapadła niezręczna cisza, a Aziraphal czuł się, jakby ktoś trafił go czymś prosto między żebra. Przełknął ślinę, stojąc nieruchomo.– Powtórz...

– Słyszałem... Po prostu... Nieważne.– Mruknął, wiedząc, że nie może przeżywać jego śmierci w nieskończoność.– Crowley nie żyje. Sam go zabiłem...

Butterfly •AziraphalxCrowley•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz