-Mamo tylko spójrz co znalazłem w ogrodzie!
Miał w rękach piękną małą sowę wyglądała na ranną. Kobieta przeraziła się jak to zobaczyła wiedziała, że jej mąż nie będzie zadowolony z tego. Wyjęła różdżkę i zaszyła rany zaklęciem. Sowa wyglądała na głodną wzięła ją z rąk małej istotki i zaniosła do kuchni, podała jej ziarenka, które zwierzę zjadło w sekundę. Było szczęśliwe teraz. Podleciała do małego chłopca siadając mu na ramieniu hucząc wesoło.
-Mamo patrz teraz jest szczęśliwa!
-Tak synu jest szczęśliwa, ale wiesz co ojciec mówił na temat zwierząt.
-Dokładnie.
-Czy zapomniałeś o zasadach synu?
-Skąd tato ja tylko-
-Dość tego.
Wyglądał na zadowolonego z tego co zaraz zrobi.
-Avada kedavra!
-NIE TATO!
-Co ty zrobiłeś Lucjuszu, to tylko dziecko!
-Zamknij się.
Uderzył w twarz swoją własną żonę. Mały ślizgon podbiegł do matki łapiąc ją za obolałe miejsce.
-Mamusiu poczekaj przyniosę coś zimnego.
-Jesteś żałosny i miękki jak twoja matka. -wysyczał.
-Lucjuszu to tylko dziecko.
-Zamknij się Narcyzo ja tu decyduje.
-TATO SKOŃCZ!
Nagle rzucił w stronę blondwłosego zaklęcie crucio stalowooki upadł na podłogę zwijając się z bólu.
-LUCJUSZU NIE!
Pobiegła w stronę syna rzucając się na obolałe kolana. Przytuliła syna z całej siły.
-Jesteś taka głupia.
Zniknął.
-Już dobrze.-wyszeptała.
-Mamo boli mnie.-powiedział łkając.
-Już dobrze, będzie dobrze.-uśmiechnęła się w stronę istotki.
Martwa sowa leżała na kaflach odwrócona od nich.
★★★★★
-Jak tu pięknie.
Byli przy zakazanym lesie nad jeziorem. Podziwiali motyle, ważki pola kwiatów patrzyli sobie głęboko w oczy.
-Jest jeszcze coś bardziej pięknego niż te widoki.-wyszeptał nieśmiało.
-Tak? -A co?
Dziewczyna, z którą siedział miała czarne długie włosy, niebieskie oczy i lekkie różowe usta. Wyglądała jak śnieżynka. Nazywała się Mellanie. Była jedną z mądrzejszych uczennic z Revenclaw.
-Ty.-zarumienił się tak bardzo, że nawet jego blada cera nie umiała tego pokryć.
Dziewczyna uśmiechnęła się pokazując swoje zęby. Tleniono włosy ślizgon pochylił się nad Mellanią i z trudem przycisnął jej usta do swoich, za to krukonka odsunęła się od chłopaka patrząc na niego z małą pogardą. Wstała i powoli odchodząc powiedziała.
-Śmiesznie było i fajnie Draco, ale ja cię nie brałam na poważnie byłeś tylko zakładem u moich koleżanek były ciekawe czy uda mi się wyrwać jakiegoś ślizgona i sam się pojawiłeś.
Siedział jak wryty. Odeszła śmiejąc się w najlepsze. Łzy zaczęły napływać mu do oczu. Płakał. Schował głowę w łokieć nie chcąc nikogo widzieć. Czuł się beznadziejnie tak jakby ktoś mu roztrzaskał serce na milion kawałków. Wstał i udał się do zamku przecierając oczy żeby nie było widać, że książę slitherinu płakał.
Wszedł do dormitorium rozglądał się powoli sprawdzając czy nikogo niema. Zbadał teren i poszedł tak jakby nic się nie stało do swojego pokoju. Położył się i czekał aż wróci Crab i Goyle. Zasnął na ponad dwie godziny, od tamtej pory nienawidził miłości i wszystko co związane z nią. Gardził wszystkimi parami, które spotykał.
-Ej patrz Malfoy śpi.
-Co on dziecko, że robi sobie drzemki w ciągu dnia?
-HAHAHA dobre Crab!
-Tak dobre, że aż się obudziłem, spadać z tond zanim ja was uśpię dostaniem pięścią w ten wasz tłusty ryj.
-Dobra już, przepraszamy.
Wyszli. Draco długo jeszcze leżał nie mógł uwierzyć, że kochał kogoś a ten ktoś go wykorzystał. Zupełnie jak jego miłość do ojca. Był dla niego jak najmilszy starał się a ten zaś rzucał na niego zaklęcie niewybaczalne. Teraz kochał tylko matkę-a fakt tak mu się wydawało.

CZYTASZ
Gdyby nie ty Granger.
Ciencia Ficción2 lata po wojnie w Hogwarcie, ciężkie czasy odeszły. Aby to na pewno? Dwoje ludzi spotyka się po jakimś czasie czy odnaleźli swoje pasje, być może, ale na pewno odnaleźli też uczucie, którego bardzo długo nie czuli do kogoś. (Jest to moja pierwsza k...