Ojciec zatrzymał się w Wołominie, gdzie nieopodal w Zielonce Aleksy odesłał Teresę wbrew jej woli na wieczny odpoczynek i prawie stracił przy tym życie. Wysiedli pod obskurną kamienicą z czerwonej cegły, w prześwicie w bramie Aleksy zobaczył zapuszczone podwórko. W nozdrza uderzył go zapach potu i słodkich wypieków. Wśród nieskoszonej trawy stał przekrzywiony trzepak, dmuchany basen z supermarketu i kilka zepsutych zabawek. W cieniu rozłożystego dębu siedziała stara kobieta w fartuchu do złudzenia przypominającym te, które nosiły kucharki ze stołówki w Akademii. Nie sprawiała wrażenie śmiertelnie niebezpiecznej.
Jednak Henryk poprowadził go nie na podwórze, a do wejścia wewnątrz bramy. Ojciec pchnął stare, podniszczone drzwi i ciszę przerwało głośne skrzypnięcie wypaczonych zawiasów. Weszli do zapuszczonej klatki schodowej. Aleksy kątem oka dostrzegł rdzawą plamę moczu na poszarzałych kafelkach, a tuż pod sufitem łuszczyła się farba pomalowana na zawilgoconej powierzchni.
— Dasz radę wejść na drugie piętro?
— Tak — odpowiedział Aleksy i zaczął powoli wspinać się po stopniach. Pomny słów Gabriela starał się niczego nie dotykać, ale też zwyczajnie się brzydził. Na półpiętrze w samym rogu zobaczył ślad w kolorze beżu zmieszanego z czymś o głębokim, ciemno pomarańczowym zabarwieniu; wyschnięte wymiociny z krwią. Powstrzymał się przed wzdrygnięciem i podążając za ojcem, stanął przed antywłamaniowymi drzwiami, w których zamontowano absurdalną ilość zamków. — Widzę, że ma dużo przyjaciół.
— Jest wykluczona — rzucił, tak jakby to wyjaśniało wszystko. Aleksemu nie wydawało się, że każdy wykluczony musi powziąć takie środki ostrożności. — Ja będę mówił. Nie jest zbyt... przyjaźnie nastawiona.
— Zapomniałeś o tym wspomnieć w Akademii — mruknął Aleksy, patrząc kątem oka na ojca, który uniósł pięść i zapukał zdecydowanie.
Po dłuższej chwili szczęk zasuw odbił się echem po opustoszałej klatce i Aleksy niemal otworzył usta ze zdumienia. Wiedział, że wiedźmy i wiedźmarze potrafią uwodzić; byli atrakcyjni i zmysłowi, otaczała ich ta ulotna iskra, część ich spuścizny, ale stojąca przed nim kobieta była po prostu zjawiskowa. Czuł pod skórą, że specjalnie ubrała się w tę obcisłą, czarną sukienkę na ramiączka, żeby ich uwieść. Chciała uzyskać przewagę już od samego początku spotkania. Oparła krągłe biodro o framugę, uśmiechając się tajemniczo. Niedbałym ruchem głowy odrzuciła długie, złote włosy na plecy i otworzyła szerzej drzwi.
— Guślarz Karczewski — powiedziała niskim, melodyjnym głosem i gestem zaprosiła ich do środka.
— Guślarze Karczewscy. To mój syn, Aleksy — odpowiedział neutralnym głosem Henryk i wszedł pierwszy.
Aleksy, uważając by się o nią nie otrzeć, wślizgnął się za ojcem. Wiedźma o czarnych niczym węgiel oczach uśmiechnęła się do niego niebezpiecznie i przysunęła bliżej, umyślnie utrudniając mu przejście bez kontaktu fizycznego.
— Nie wspominałeś, że przyjdzie z tobą syn — zauważyła.
Po wąskim korytarzu rozeszło się ciche skrzypnięcie, a potem trzask, gdy zamknęła drzwi i smród fekaliów rozpłynął się w intensywnym aromacie kadzidła. Mieszkanie było zaskakująco jasne; wśród mebli dominowała sosna, a na starych, wytartych klepkach położono beżowe dywany. Aleksy nie był znawcą, ale wydawało mu się, że są z Ikei.
Poprowadziła ich wąskim korytarzem do niewielkiej kuchni, gdzie stała lodówka, kuchenka gazowa i jedna szafka, a pod oknem kwadratowy stół z dwoma krzesłami po obu stronach.
— Siadajcie — rzuciła miękko i zaczęła krzątać się przy czajniku. Aleksy stanął pod ścianą, udając, że nie widzi jej ukradkowych spojrzeń. — Cudownie pachniesz, Aleksy.
CZYTASZ
Ten Wiedźmarz [II tom guślarskiej dylogii]
RomanceII tom guślarskiej dylogii! Aleksy rozwikłał tajemnicę szalejących demonów i całkiem wycofał się z dalszego śledztwa. Pogodzony ze sobą, chciał cieszyć się każdym kolejnym dniem u boku ukochanego Gabriela, ale Świat Cieni znów się o nich upomniał. G...