Rozdział 6, cz. 2

158 51 92
                                    

Obaj zamarli, gdy śmigła maszyny przed BMW poszły w ruch. Nie widział dokładnie Gabriela i Daniela, ale samo oglądanie, jak śmigłowiec powoli podnosi się, wzbijając tumany kurzu, zapierało dech w piersiach. Zdecydowanie Daniel Olszewski mógł być bohaterem nie tylko dzieci.

— Jeżeli poprawi ci to humor to Daniel chronicznie nie znosi Marc'a. Dla niego chyba nikt nie jest wystarczająco dobry dla Gabrysia — dodał Konrad.

— To troskliwy brat — odpowiedział Aleksy, wprowadzając do nawigacji znaleziony w internecie adres katowickiej komendy straży pożarnej.

— Ale Marc'a to tak nie trawił, że aż atmosfera robiła się słaba. Niby nic mu nie mówił, ale... nie bardzo udawało mu się to ukryć. Im bardziej Marc się starał, tym bardziej wkurwiał Daniela. I pośrodku Gabryś, który próbował załagodzić sytuację. W końcu chyba przestał w ogóle zabierać Marc'a do Gliwic — wyjaśnił Konrad, postukując się palcem po brodzie. Zadowolenie, które niewątpliwie odczuwał po spotkaniu z Mileną, straciło na wyrazistości. 

— No moim fanem też nie jest.

— Bez obrazy, ale zasłużyłeś sobie — odpowiedział, wzruszając ramionami. Ponura aura, która przez chwilę go otaczała, znów zniknęła. Pochylił się nad telefonem i wystukał szybko jakąś wiadomość. — Widziałeś Milenę tam w kopalni? Co za dziewczyna! Jak ta ślicznotka wzięła tę łopatę... — dodał weselszym głosem, nie podnosząc wzroku znad ekranu telefonu.

— Zdecydowanie zrobiła wrażenie — przyznał Aleksy i mówił całkiem szczerze. Milena miała nie tylko ładną buzię, ale też emanowała pewnością siebie, co niepodważalnie dodawało jej atrakcyjności. Na pierwszy rzut oka wydawała się zdecydowanie lepszą partią dla Konrada niż Lidka.

— Umówiłem się z nią właśnie na randkę, dzisiaj, jak skończy służbę — przyznał z lekkim uśmiechem, który zupełnie nie pasował do błysków w szarych tęczówkach. Aleksy gwałtownie wcisnął hamulce i obrócił się w jego stronę, ignorując rozbrzmiewający za ich plecami klakson.

— Już?!

— Jakoś tak... — mruknął i rozluźnił się, gdy Aleksy posłał w jego stronę szeroki uśmiech. — Chyba trochę iskrzy...

— Chyba jest ogień — odezwał się ciepłym głosem, starając się dodać mu otuchy, żeby zachować się tak, jak powinien wspierający przyjaciel.

Wiedział, że nadal przeżywa zdradę Lidki i odtrącenie. Widział to w jego oczach, gdy pochylał się nad bronią w zbrojowni i myślał, że nikt nie patrzy. Widział to też, po tym wściekłym spojrzeniu, jakie rzucał Lidce, by zaraz wodzić za nią pustym wzrokiem, gdy tylko się odwróciła. Przeżywał swoją stratę na swój sposób.

Do Gliwic dotarli kilka minut po braciach Olszewskich. Obaj w strojach cywilnych stali przed komendą i dyskutowali o czymś żywiołowo. Żaden z nich jednak się nie uśmiechał. Gabriel pokręcił energicznie głową, krzyżując ręce na piersi w obronnym geście, a Daniel odgarnął nerwowo włosy z czoła, tłumacząc coś pospiesznie. 

Aleksy niechętnie wysiadł z samochodu i powlókł się za Konradem w stronę komendy. Czuł w kościach, że kłócą się o niego. Nie wiedział skąd to przeświadczenie, ale to uporczywe przekonanie tliło się w nim, od kiedy Gabriel wsiadł do śmigłowca.

— Dostałem wolne na resztę dnia, skoro bezpłatnie uratowaliście kilkanaście żyć — wyjaśnił na powitanie starszy z braci. — Mam wam przekazać serdecznie podziękowania od całego zespołu, szczególnie od Mileny. Zrobiliście na niej olbrzymie wrażenie.

— Zawsze do usług — odpowiedział wesoło Wilczyński. 

— Zabieram was do siebie. Madzia chce się zobaczyć z Gabrysiem i poznać Aleksego. No i oczywiście Zosia nie może się doczekać...

Ten Wiedźmarz [II tom guślarskiej dylogii]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz