•2•

554 33 139
                                    

Pov : Fang

Nie jestem typem osoby, która odrazu odpuszcza, bo nie. Kiedy trzeba i widzę, że nadal wszystkie elementy do siebie pasują złącze je. Ale jak chodzby jeden element się zmienia no to niestety układanka już nie będzie wyglądać tak pięknie.

I w tym przypadku stało się tak samo. Element jest inny. On i ja już nie pasujemy do siebie.

Przez krótki moment mieliśmy swoją idealną bańke. Nawet trzy razy. No ale czas mija a bańki pękają, tak też stało się z tą.

Rozdzieliliśmy się. On poszedł w swoją stronę. I ja też to zrobiłem zmieniając część swojej duszy na innego człowieka.

No a teraz dziwnie mi się gada z moją dziewczyną kiedy gdzieś obok stoi chłopak, który zabrał mi serce i myśli, że go nie widzę.

- No a coś jeszcze chcesz?

- Kupiłbyś jeszcze jakieś ciastka bądź coś - Alice była zachrypnięta przez chorobę, która trzyma ją już tydzień. Mówiłem jej, że ma nie wychodzić na zewnątrz w mokrych włosach i w szalfroku ale nie posłuchała się - A coś co chce jeszcze powiedzieć.

- No co tam?

- Pamiętasz jak byłam u ciebie tydzień temu? - ten tydzień w którym zachorowała? Pamiętam - Co zostałam na noc?

- Tak pamiętam te noc - powiedziałem odchylając głowę do tyłu i przymykając oczy. Uśmiechnąłem się zagryzajac wargę na wspomnienia - Było wspaniale, raczej tego nie zapomnę. Cudowna jesteś.

Chociaż mogę przyznać w jakiś 50 procentach, że z Edgarem tylko by lepiej. Boże nie, znowu.

- No tak tą noc. - powiedziała pociągając nosem, a potem smarkając. Biedna.

- No to o co chodzi?

- Fang, słuchaj - spoważniała co przestraszyło mnie - Robiłam test. Jestem w ciąży.

Z moich płuc i otoczenia nagle zniknęło powietrze. Zacząłem się dusić chociaż nikt tego nie widział ani nie słyszał.

Odrazu przeniosłem wzrok na chłopaka, który patrzył się teraz na mnie odsłaniając całą twarz a potem odwrócił się i odszedł szybko. Fang ogarnij się przecież nie będziesz za nim biegł.

Dobra, jak ja miałem pokochać moje, moje dziecko. Moje własne, z moich plemniorów jak w moim sercu nie było już miejsca.

Całe wnętrze mojego serca zajęte już było, przez przyjaciół, Colette i jej brata, małą Clarie i jej brata Philipa oraz przez czarnowłosego emo chłopaka, który de facto zajmował większość miejsca w moim sercu.

A teraz właśnie dowiaduje się, że będę ojcem z krwi i kości. Ale dobra teraz pytanie jak? Pilnowałem plemniorów aby się nie wydostały ale widocznie źle pilnowałem.

Boże przecież ja jestem zbyt  nieodpowiedzialnym człowiekiem na opiekowanie swoich dzieci. Kogoś mogę no bo nie moje co nie ale swoje. Boże nie, wypisuje się.

Osunąłem telefon od ucha z zamiarem rozłączenia się ale wtedy dziewczyna znów pociągnęła nosem zdając sobie sprawę, że płacze.

- Boże Fang, ja nie chcę tego dziecka!

- Nie chcesz?

- Nie! - krzyknęła znów zanosząc się placzem - Nie chce go!

- Dobrze. Co z tym zrobimy?

- Nie wiem. Do okna życia czy coś.

- Żartujesz sobie teraz ze mnie?

- Nie, ja go nie chce. - zaczęła płakać a ja nie miałem zamiaru jej pocieszać. Jestem nieodpowiedzialny ale jedno muszę przyznać, że nigdy bym go nie oddał. - Mogę to dziecko urodzić i je oddać gdzieś. Nie chce mieć teraz dzieci.

•Fangar3•[Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz