Rozdział 5.

46 6 0
                                    

Mazen

Lubiłam nasze rodzinne kolacje. Od czasu mojego pojednania z mamą przestały być dla mnie katorgą.

- Czy są już państwo gotowi złożyć zamówienie ? - zapytał, elegancko ubrany kelner.

- Tak. - odpowiedziała mama, zamykając swoją kartę. - Na początek poproszę tatara z łososia i kieliszek białego wina, a później krem z pieczonych, zielonych szparagów.

- Czy mogę zaproponować danie główne ?

- Na początek poproszę te dania, jeśli sama czegoś nie wybiorę, wtedy skorzystam z pańskiej pomocy. - moja matka może i zmieniła się w stosunku do mnie, jednak nie stała się nagle magicznie miła dla innych osób.

- Dobrze, w takim razie, czy pani jest gotowa złożyć zamówienie ? - zwrócił się do mnie.

- Poproszę ceviche i whisky z lodem.

- Mazen ! - upomniała mnie mama.

- Dobra, poproszę lampkę białego wina.

- Życzy sobie pani danie główne ?

- Może później.

Wujek Richard i David również złożyli swoje zamówienia. Nie miałam pojęcia, co zamówili, byłam zbyt zajęta pisaniem wiadomości pod stołem, jak jakaś nastolatka.

- Co się tak cieszysz do tego telefonu ? - David próbował mnie drażnić.

- A bo mogę. - wytkałam mu zabawnie język.

- Czy to ten koleś z poprzedniej soboty ?

- Jaki koleś ?

- Ten, którego przyprowadziłaś do naszego mieszkania. - momentalnie zbladłam.

- Widziałeś coś ? - zapytałam piskliwym, przerażonym głosem.

- Nie fuj, nie miałem zamiaru tego oglądać. Zresztą nie musiałem. Byliście wystarczająco głośno.

- Sorki.

- Nie przepraszaj, ja pewnie tez cię denerwuje.

- W zasadzie to rzadko was słyszę. Może potrzebujesz jakiś rad ? - próbowałam żartem zmienić temat, jednak na marne.

- Haha bardzo śmieszne. Wracając, musiał być to ktoś wyjątkowy, słyszałem później rozmowę, a przecież ty nigdy nie rozmawiasz po, przeważnie później słychać tylko dźwięk zamykanych drzwi.

- A o to ci chodzi. Po prostu koleś był namolny, musiałam mu nagadać, by się go pozbyć.

David chciał coś powiedzieć, na szczęście przyszedł kelner i szybko mu przerwał, podając nasze zamówienia.

Kolacja przebiegała bezproblemowo do czasu, aż David lekko się wciął i zaczął cały czas dopytywać o kolesia z telefonu.

- Skoro to nie ten ktoś z soboty, to kto ?

- Nikt.

- Maz, wiesz że nie odpuszczę.

- Cicho, bo rodzice cię usłyszą.

- Powiedz chociaż, czy go znam.

- Znasz. Zadowolony ?

- Znam go ? Przecież ty nie poznajesz często nowych osób, a jeszcze rzadziej mi je przedstawiasz, czyli to misi być ktoś, kogo znamy od dawana.

- Błagam, odpuść.

- Ale większość naszych znajomych jest w związkach, przecież nie piszesz z zajętym uśmiechać się w ten sposób.

NieWłaściwy BratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz