Rozdział 6.

45 3 0
                                    


Mazen

Następne dwa tygodnie minęły mi niczym szybkie mrugnięcie. Szczególnie że w pierwszym tygodniu robiłam, co mogłam, by tylko uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z Damonem.

Musiałam poukładać sobie w głowie, o co tak naprawdę mi chodzi i dlaczego akurat teraz zaczął mnie pociągać. Wszystko byłoby dobrze, ale to nie było zwykłe „Jest przystojny, gdybym mogła, to bym go schrupała jak ciasteczko", ja będą przy nim, nie panowałam nad swoim ciałem.

Oczywiście chłopak zauważył, że coś jest nie tak, w końcu tylko ślepy, by nie zwrócił na to uwagi. Zaczął wypytywać, a ja głupia, zamiast powiedzieć prawdę, to w drugim tygodniu zaczęłam spotykać się z nim częściej, by udowodnić sobie, że przecież to nic takiego i przecież dam radę. Zgadniecie co, nie dałam rady.

Moją odskocznią od myśli o niebieskookim Bogu seksu, było dzisiejsze wyjście w miasto.

Jak w każdy pierwszy piątek miesiąca, spotykaliśmy się całą naszą starą paczką. Była to okazja do wystrojenia się i obgadania wszystkiego, co wydarzyło się w danym miesiącu.

I chodź byłam jedyną singielką z całej naszej grupy, to nie uważałam tego za powód do wstydu. Wręcz przeciwnie, miałam okazje, by kogoś wyrwać.

Stanęłam przed lustrem, podziwiając moje dzisiejsze dzieło. Włosy ułożyłam w wysokiego, przylizanego kuca, a gumkę podtrzymującą włosy zakryłam czerwoną wstążką, wiążąc ją na kokardkę. Wykonałam mocniejszy makijaż oczu, wykończony czarną kreską. Natomiast usta podkreśliłam czerwoną szminką.

Rękoma sięgnęłam do mojej białej sukienki, by wygładzić nieistniejące zagięcia. Jej kolor idealnie współgrał z moim ciemnym, karmelowym odcieniem skóry. Moje nowe minimalistyczne tatuaże wyglądały pięknie, kochałam te małe bazgroły na moim ciele.

Kotem oka spojrzałam na zdjęcie, które już dawno powinnam gdzieś schować, a było to zdjęcie z Terra. Żałowałam tego, w jaki sposób rozeszły się nasze drogi i doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to była wyłącznie moja wina.

Po tym, jak Aiden zostawił mnie w najgorszy możliwy sposób, zrywając ze mną na lotnisku, chwile po tym, jak błagał mnie o kolejną szansę. Nawet po tym, jak dowiedziałam się, że jestem dzieckiem z gwałtu i potrzebowałam Aiden'a, jak nigdy wcześniej, a gdy przyjechałam do niego na uczelnie, on po zaledwie kilku dniach obracał już inną panienkę. Nawet po tym wszystkim próbowałam utrzymywać kontakt z Terra, jednak nie spodziewałam się, że to będzie takie trudne.

Nie mogłam zmusić dziewczyny do tej samej nienawiści do młodszego Sallvadora, jaką ja go darzyłam. Była jego przyjaciółką znacznie wcześniej niż moją, w zasadzie poznaliśmy się dzięki Aiden'owi.

Wszystko byłoby dobrze, ale Terra miała problem z nie mówieniem o chłopaku. Kiedy zawracałam jej uwagę, że nie chce słyszeć co u niego, ona przepraszała, ale później znów wracałyśmy do punktu wyjścia.

Nie winiłam jej za to, był ważną częścią jej życia. Mieli praktycznie codzienny kontakt, kilka razy nawet widziałam, jak pisała do niego, że jest ze mną. Nie mogłam tak dłużej, za bardzo kochałam Aiden'a, by tak zwyczajnie o nim zapomnieć. Każda wzmianka o nim doprowadzała mnie na skraj załamania. Dlatego jedynym wyjściem było całkowite odcięcie. I tak też zrobiłam.

Powiecie, że to nieprawda, że przecież po zerwaniu z Aiden'em zaprzyjaźniłam się z jego starszym bratem. Przecież nie da się o kimś zapomnieć, utrzymując kontakt z jego rodziną. To prawda nie da się, ale ja i Damon mieliśmy naprawdę wyjątkową relację.

Chłopak nigdy nie wspomniał o swoim bracie, rzadko mówił o ich ojcu, czy nawet o tym, czym dokładnie zajmował się, pracując dla niego, nie lubił o tym rozmawiać, a ja to szanowałam i w zasadzie, pasowało mi to. To była naprawdę wyjątkowa znajomość, polegająca na wspieraniu się, rozśmieszaniu i dopingowaniu przy dążeniu do celu. Nigdy nie postrzegałam Damona, jako brata Aiden'a, tylko jako przyjaciela, który potrafi odciągnąć moją uwagę od wszystkiego, co nie było jej warte.

NieWłaściwy BratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz