Rozdział 15

70 1 1
                                    

Xie Lian nie wiedział, czy się śmiać, czy płakać, i był absolutnie gotowy wybrać jedno i drugie, aby zaoszczędzić czas.

W chwili, gdy przemówiła, zwracając się do Ke Mo, natychmiast rozpoznał znajomy ton jej głosu, cichy jak pomrukiwanie nadąsanego dziecka. Wciąż zachował w sobie nutę smutku, którą Xie Lian pamiętał sprzed dwóch wieków. Ona i Generał kłócili się przez chwilę, głos Ban Yue był spokojny i niski, co stanowiło wyraźny kontrast z głośnymi krzykami Ke Mo, po czym zapytała, kim jest ta osoba razem z nimi.

Racja. Hua Cheng był duchem bez bicia serca i w całkowitej ciemności nie można było wykryć jego obecności. Mało tego, wcześniej na murach panował kompletny chaos i nikt nie śledził, kto spadł, a kto uciekł. To normalne, że myślała, że jest tam tylko Xie Lian.

- To oni zabili wszystkich moich żołnierzy, zadowolona? – zaśmiał się Ke Mo. - Wszyscy, których chciałaś zabić, w końcu są martwi!

Xie Lian niemal chciał wyjaśnić, że tym, kto ich zabił, był tylko jego mąż, ale trzymał język na wodzy. Nie czas na próby przemówienia do rozumu wściekłemu generałowi-duchowi, nie wtedy, gdy byli tak blisko prawdy.

Ban Yue zamilkła i mały rozbłysk światła rozbłysnął, oświetlając drobną dziewczynę za pomocą ręcznej pochodni. Wyglądała na piętnaście, szesnaście lat, oczy miała pociemniałe od nieszczęścia, a twarz pełną wyraźnych siniaków. Widząc ją wyraźnie po raz pierwszy, książę koronny zdecydował, że uderzenie prosto w brzuch boli mniej.

Gdyby nie zostało to wcześniej potwierdzone, nikt nie pomyślałby, że ta blada dziewczyna z drżącymi rękami to Guoshi z BanYue, a zwłaszcza Xie Lian. Ostatnie wspomnienie, jakie o niej miał, dotyczyło mniejszej dziewczynki, nieco młodszej, ale smutek w jej oczach był dokładnie taki sam, a może nawet gorszy.

Jego ostatnia nadzieja na to, że będzie mogła odpocząć w spokoju, zgasła w tym momencie. Była duchem, i to nie jakimś zwykłym, ale Gniewem. W tym momencie spokój był dla niej prawie niemożliwy do osiągnięcia.

Myśląc o tym, jak ocalić ją przed osądem niebios, Xie Lian wykorzystał płomienie w swojej dłoni, aby dobrze przyjrzeć się otoczeniu. Ziemię obok jego stóp pokrywały opancerzone zwłoki żołnierzy BanYue. Obejrzał się też za siebie; ręczna pochodnia była bardzo mała, ale słabe światło powiedziało mu, że Hua Cheng powrócił do swojej młodzieńczej postaci, może trochę wyższej niż wcześniej.

Zrozumiałe, że nie chciał pojawić się w swojej prawdziwej postaci tuż przed Pei Su. Nie żeby to miało naprawdę znaczenie, biorąc pod uwagę E-Minga i fakt, że każdy żołnierz BanYue zginął w mgnieniu oka... cóż, Pei Su musiałby być ślepym idiotą, żeby nie zrozumieć, kim był mąż Xie Liana.

Jednak nadal otaczała ich ciemność, więc bóg nie mógł zobaczyć, gdzie ukrywa się drugi urzędnik. Tak naprawdę nie chciał tak szybko rozpoczynać kolejnego polowania, ale nawet gdyby chciał, nagłe zawodzenie Ke Mo w oddali sprawiło, że się otrząsnął.

Odwrócił się do Generała i zobaczył, jak łapie się za głowę, wyraźnie zaniepokojony. Pomimo frustracji, jaką Xie Lian żywił wobec ducha, nie mógł powstrzymać się od współczucia mu. Hua Cheng nie okazał litości podczas walki i ani jedna dusza nie pozostała – względnie – przy życiu. Stosy ciał, wszystkie zabite szybkimi cięciami E-Minga, spoczywające w kałużach gęstej szkarłatnej krwi. Dla kogoś, kogo to obchodziło, był to okropny widok.

Jednak wyraz twarzy Ban Yue pozostał sztywny, a ona tylko skinęła głową z wymamrotanym „dobrze". W samym środku słusznej żałoby, usłyszenie tych słów doprowadziło Ke Mo do ponownej wściekłości.

- Dobrze? Co w tym dobrego!? Co, do cholery, masz na myśli!?

- Nareszcie jesteśmy wolni - odpowiedziała Guoshi. - To właśnie oznacza dobrze.

Książę Koronny i Król Duchów - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz