Rozdział 10

83 2 3
                                    

Następnego ranka, kiedy Xie Lian otworzył oczy, Hua Chenga nie było obok niego. Podniósł głowę zdezorientowany, ale potem uśmiechnął się, widząc zachęcająco wyglądające śniadanie czekające na niego na nowiutkim stole. No cóż, może nowy to było za dużo, bo zdecydowanie widział lepsze dni, ale Xie Lian był za to wdzięczny; coś zbyt nowego w takim miejscu wydawałoby się na razie dziwne.

Ubrał się, wziął kęs i odsunął zasłonę. Hua Cheng był tuż na zewnątrz, kryjąc się w cieniu obok świątyni, kręcił miotłą w dłoni i ze znudzoną miną obserwował niebo. Sposób, w jaki patrzył na niebo, wyglądał tak, jakby chciał chwycić słońce i rozbić je na kawałki. Nie było to zaskakujące, ale i tak rozśmieszyło Xie Liana. Wszystkie opadłe liście, których Xie Lian nie oczyścił dzień wcześniej, zostały zmiecione w kopiec obok wejścia.

- Dzień dobry! - przywitał się z nim, wychodząc za drzwi.

Usta Hua Chenga uniosły się, ale nic nie powiedział. Może z powodu ich... swawolnych zajęć zeszłego wieczoru jego warkocz wydawał się jeszcze bardziej krzywy, luźny i swobodny niż wcześniej. Rzeczywiście wyglądało to całkiem zabawnie, jeśli wiadomo, kim była osoba, która go nosiła.

- Chcesz, żebym ci w tym pomógł?

Wciąż uśmiechnięty, Hua Cheng skinął głową i wrócił do środka z Xie Lianem. Kiedy usiadł, księcia koronnego zalała kolejna fala wspomnień, przypominając sobie, jak zrobił prawie dokładnie to samo, gdy Hua Cheng był po prostu San Langiem, a nie Królem Duchem, który czekał na niego od wieków. Nie było to do końca identyczne, bo wtedy byli w zupełnie innej wiosce, ale i tak go to uszczęśliwiało.

Pomyślał wtedy, że może jego włosy powiedzą mu, czy mężczyzna jest człowiekiem, czy nie. Nie nosił ich zaplecionych w warkocz, będąc wtedy w swojej prawdziwej postaci, więc znalezienie pretekstu, żeby je sprawdzić, było znacznie trudniejsze. W końcu Xie Lian wykorzystał dzień z wyjątkowo kiepską fryzurą – był teraz pewien, że Hua Cheng celowo zepsuł swoje atramentowe loki – i nic nie znalazł.

Już wiedział, że coś jest nie tak, ale bez dowodu nie mógł tego powiedzieć. Myśląc wstecz, Xie Lian podjął wtedy okropne ryzyko.

- Masz piękne włosy, wiedziałeś o tym? – Xie Lian pochwalił go, nie bez powodu. Nawet w jego młodzieńczej postaci były nadal miękkie i jedwabiste, czarne jak najciemniejszy atrament, rozlewający się na jego ramionach w kontraście z krwistoczerwoną szatą.

Z rozpuszczonymi włosami wyglądał bardziej jak w swojej prawdziwej postaci, nadal przystojny, ale z domieszką złośliwości. Swoim wyglądem mógłby oszukać wielu ludzi. Tak naprawdę dzień wcześniej mieszkańcy wioski, zwłaszcza dziewczęta, zadawali mu wiele pytań na jego temat. Xie Lian, chociaż tak naprawdę nie chciał przebić ich bańki, nie chciał słuchać, jak tak bardzo się oszukują; nie mógł nic na to poradzić i wypalił, że są małżeństwem.

Na szczęście, poza garścią rozczarowanych narzekań, ludzie po prostu im pogratulowali i kontynuowali swój dzień.

Z ust Hua Chenga wydobył się cichy dźwięk uznania, któremu towarzyszył wymowny komentarz.

Włosy Xie Liana były równie piękne, a książę koronny poczuł ciepło wylewające się na jego policzki, gdy ostrożnie przeczesywał czarne pasma. Pomimo tego, że spędzili razem wiele dziesięcioleci, Xie Lian wciąż nie mógł przyzwyczaić się do tych komplementów. Były takie miłe...!

Po odłożeniu grzebienia delikatnie przeczesał palcami włosy Hua Chenga, a Król Duchów roześmiał się, jakby miał łaskotki od tego dotyku.

- Co?

Hua Cheng wzruszył ramionami, lekko odwracając głowę, żeby na niego spojrzeć:

- Właśnie sobie przypomniałem - powiedział. - Kiedy zrobiłeś to, próbując zrozumieć, czy jestem człowiekiem, czy nie, zajęło ci to tak dużo czasu... Czy coś cię wtedy rozpraszało?

Książę Koronny i Król Duchów - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz