Prolog

23 7 0
                                    

Ciemność. Głucha ciemność. To jedyne co mi towarzyszyło, prócz strachu i niepewności, które siedziały głęboko we mnie i nijak nie mogłam ich wykorzenić.

Teraz wiem, że to musiało się tak skończyć. Za dużo kłamstw, za mało ofiar, pora by odpowiedzieli za krzywdy, które mi wyrządzili, które wyrządzili nam wszystkim.

Udało mi się zapomnieć, a on pojawia się na nowo. Jego twarz przyćmiona przez czas, przez nich, odświeżyła się na nowo w mojej pamięci.

Mężczyzna, który patrzył mi właśnie w oczy, polemizował z obrazem, jaki tworzyły wspomnienia. Jego rysy dawniej były zamazane, przez łzy, którymi się karmił. Przyszłam tutaj, obiecując sobie, że nie ujrzy już w oczach mych łez. Tym razem to ja będę się napawać jego cierpieniem.

Nie skorzystałam z wieszaków, stojących przy wejściu do klubu. Kapelusz z rondem rzucał cień na moją twarz, a szalik dopełniał kamuflaż, jednak on i tak mnie rozpoznał.

Wiedział kim jestem, pamiętał mnie, poznałam to w jego spojrzeniu. A mimo to minął mnie z rażącą pogardą, zignorował.

Zacisnęłam dłoń na rękojeści noża, który zdawał się tonąć w mojej kieszeni. Starałam się z powrotem ustabilizować mój wewnętrzny okręt, czując, że jestem blisko.

Po chwili mężczyzna wrócił ze stanowczym wyrazem twarzy, zarzucając na ramiona markowy płaszcz. - Chodź – odparł sucho, nim przekroczył próg.

Wyszłam za nim i od razu poczułam zimny powiem wiatru na skórze. Poprowadził mnie w zaułek przesiąknięty zapachem stęchlizny. Chciał mnie przyprzeć do muru, wiedziałam to i nie zamierzałam mu na to pozwolić.

- Możesz zdjąć ten cholerny szalik, chce cię zobaczyć!

Pokręciłam zdecydowanie głową. - Już mnie widziałeś, dwa dni temu w agencji. Mijaliśmy się.

- Ładnie wyrosłaś, masz jeszcze lepsze kształty niż kiedyś. Podniecające, prawda?

Przemogłam wstręt jaki wywołał na mnie jego lekceważący uśmiech i odsłoniłam twarz. Jest taki sam co wtedy, ta sama drwina w głosie, ten sam zepsuty śmiech, pomyślałam.

- Mam inne odczucia.

- Na to nic nie poradzę. Pasowalibyśmy do siebie, już raz ci to udowodniłem, ale zjawił się ten dureń i cię odkupił. To idiota, ale jednak mój kumpel, nie dotknąłbym cię, ale skoro sama do mnie przyszłaś...

Przełknęłam ślinę. Wiedziałam, co się zaraz stanie, planowałam to, a mimo to nie potrafiłam odrzucić odrazy, gdy popchnął mnie na ścianę, porośniętą mchem i pleśnią.

Złapał mnie za gardło, ale nie dusił. Przyglądał mi się jakby czegoś szukał. - Ty się nie boisz. Co kombinujesz, suko?

Spojrzał w dół, gdy wyciągnęłam nóż. Uśmiechnęłam się widząc jego bezradność, gdy ostrze szybko wbiło się w jego brzuch, nim wyciągnęłam je i odsunęłam się na bezpieczną odległość.

Bezwładne ciało odbiło się od ściany i głucho uderzyło o splamiony krwią asfalt. Jego twarz wyrażała szok, jeszcze zanim odpłynął.

Poczułam ulgę. Jakby wielki, przygniatający mnie kamień rozpłynął. Przeniosłam wzrok na nóż.

Czystą dłonią wyjęłam z kieszeni białą chustę i zanurzyłam ostrze w kałuży krwi. Powoli przesuwałam nim po materiale, aż pojawił się napis: „Jedno cierpienie, niesie za sobą drugie".

Złożyłam chustę i wraz z nieużywaną szminką włożyłam ją do jego kieszeni, uprzednio odbijając na niej usta.

Jeden cios w zamian za tyle bólu, wydawał się niedostateczny, niesprawiedliwy. Pragnęłam, by poczuł to, co ja, a on już nie żył.

Podeszłam do ciała mojego oprawcy. Wspomnienia znów wróciły. Straciłam kontrolę, zadając kolejne rany, spojrzałam na swoje nogawki. Były całe w jego krwi.

Wstałam, patrząc w niebo. Księżyc w pełni, kaskada gwiazd i ciemność. Teraz tylko to mi pozostało. Dokończę to co zaczęłam.

Walka Wspomnień - Zemsta serc 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz