XXXIII

60 6 78
                                    

Sama się sobie dziwiła, jak łatwo przychodziły jej ostatnio ryzykowne decyzje. Nie poznawała samej siebie. Dla innych też to chyba było zaskoczeniem, gdyż kiedy w środę Ania oznajmiła w biurze, że to jej ostatni dzień w firmie, bo jutro zaczyna się długi weekend, a potem idzie na urlop i zmienia pracę, koleżanki i koledzy nie mogli się nadziwić. To uświadomiło Ani, że nie tylko spędziła w tym miejscu ponad dziesięć lat, ale też, że inni chyba uważali ją za niejako skazaną na wieczne tkwienie w tej relacji. Nie chciała wyprawiać jakichś hucznych pożegnań, bo w zasadzie z nikim oprócz pani Jadzi i ostatnio Jagny nie łączyły jej jakieś bliższe więzi, więc tylko poczęstowała kuleczkami "Rafaello" swoich najbliższych sąsiadów z open space'u, a kadrowej podarowała małe opakowanie "Merci".

- Najwyżej pani wnuczkowi odda - odpowiedziała, kiedy pani Jadzia zaczęła się wymawiać dietą.

Kaśka, której wręczyła wypowiedzenie z samego rana, podpisała je z kamienną twarzą, upewniła się, że do końca dnia Ania pozamyka wszystkie sprawy i przekaże ewentualne nieukończone projekty, i sprawdziła, czy na pewno przysługuje jej tyle dni urlopu. Potem po prostu bez słowa odeszła do swojego pokoju. Ania oczywiście nie spodziewała się jakiegoś spektakularnego pojednania czy przeprosin, ale jednak zaskoczyło ją niemile, że szefowa nie jest w stanie nawet wybąkać do niej zwykłego ludzkiego "Do widzenia". Wzruszyła jednak ramionami, bo ten etap życia uważała już za zamknięty.

W domu przywitała ją podekscytowana Michalina.

- Możesz mi gratulować, zaliczyłam ten sprawdzian z matmy na trzy z plusem. To w ogóle jakiś kosmos. Są już oceny przewidywane ze wszystkich przedmiotów, nie mam żadnej jedynki, więc chyba naprawdę klasę pierwszą liceum ogólnokształcącego można uznać za ukończoną.

Zaskoczyła ją ta zbieżność pomiędzy tym, co dzieje się w jej życiu i w życiu córki.

- Gratulacje! Ja też złożyłam dziś wypowiedzenie, do końca czerwca odbieram zaległy urlop i od lipca zaczynam w nowym miejscu. Możemy byśmy gdzieś wyjechały na tydzień, co ty na to?

Michalina skrzywiła się.

- Taki spontan to nie dla mnie. Znaczy... wybacz, mamo, ale chcę sobie odpocząć po swojemu. Bo w lipcu może bym się gdzieś zaczepiła do pracy. Basia wtedy wyjeżdża na obóz harcerski. A w sierpniu może gdzieś z nią pod namiot? - rozmarzyła się.

- No tak, jasne. Wiesz, ciągle nie mogę się przyzwyczaić, że ty już jesteś taka duża. Chyba zatrzymałam się w momencie, kiedy byłaś młodszą nastolatką.

- Dobrze, że nie dzidziusiem! - prychnęła Michalina. - Nie cierpię małych dzieci.

Ania zaśmiała się, a potem nagle zamarła. Jaki to dziś dzień? Czternasty czerwca... Wyjęła z torebki swój notesik i sprawdziła daty. No tak, spóźniał jej się okres...

Nagle wszystko zawirowało. Miała już prawie czterdzieści lat, więc wydłużony cykl mógł w zasadzie być czymś normalnym, ona jednak na ogół miesiączkowała bardzo regularnie. A co jeśli? Przecież współżyła. I to, zdaje się, akurat podczas tych najbardziej płodnych dni. Tabletek antykoncepcyjnych dawno już nie brała, przecież nie miała nikogo od rozstania z Robertem. W ogóle nie pomyśleli o jakiejkolwiek formie zabezpieczenia, co z perspektywy ponad dwóch tygodni wydawało jej się karygodną niefrasobliwością. Przecież nie od dziś wiadomo, że w Rosji i innych krajach postsowieckich powszechne były choroby weneryczne, nie mówiąc już o HIV. 

Teraz z kolei zrobiło jej się zimno. Na miękkich nogach przeszła do swojej sypialni i przymknęła drzwi. Położyła się na łóżku i zaczęła się zastanawiać.

Nigdy nie jest za późno?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz