Ania wrzuciła plecak na tylne siedzenie SUVa Liliany i usiadła z przodu. W zasadzie to miała ochotę znaleźć się z tyłu, koło plecaka, i milczeć przez całą drogę, ale ostatkiem sił zmobilizowała się do zachowania pozorów normalności. Nie chciała rozmawiać i miała nadzieję, że Lilka należy do milczącego typu kierowców, ale postanowiła, że zaciśnie zęby i będzie podtrzymywać rozmowę o wrażeniach z warsztatów albo inną nieznaczącą konwersację.
"Boże, jaka głupia i samolubna byłam" - czyniła sobie wyrzuty w myślach. - "Tak dobrze się poczułam, daleko od problemów, w chatce w lesie, że nawet nie chciało mi się porządnie poszukać komórki. Tak mało przejęłam się tymi SMSami od Misi, w zasadzie to zlekceważyłam jej wołanie o pomoc. Co za beznadziejna ze mnie matka. Cholera, gdybym nie zapodziała tej komórki, gdybym miała ją przy sobie przez cały czas..." - nie dopowiedziała, bo słowa brzmiały zbyt strasznie, by je wymówić nawet w myślach.
Tymczasem Liliana okazała się niezłym rajdowcem. Ania co prawda nie prosiła ją, by jechała szybko, ale kobieta albo zrozumiała to bez słów, albo miała taki styl jazdy. W ciągu dziesięciu minut dotarły do afaltowej drogi i ruszyły w kierunku Warszawy, jadąc zdecydowanie zbyt ryzykownie jak na gust Ani. Jednak może dzięki temu Liliana milczała, skupiona na prowadzeniu samochodu, i dopiero kiedy dotarły do Modlińskiej i zaczęły się ograniczenia prędkości i postoje na światłach, odezwała się do Ani:
- No i co tam się stało?
Nie oczekiwała zadanego tak wprost pytania, więc zmieszana zawahała się chwilę i odpowiedziała otwarcie:
- Moja córka miała chyba jakiś kryzys psychiczny. Obawiam się, że mogło dojść do najgorszego - kiedy wymawiała te słowa, kolejny eufemizm, głos jej drgnął i potrzebowała dużo opanowania, żeby się nie rozpłakać.
- Masz na myśli... próbę samobójczą? Nie martw się, na ogół są nieudane, zwłaszcza wśród dziewczyn. Chodzi o zwrócenie na siebie uwagi.
Ania przemilczała. Słowa Liliany nie były pocieszeniem. Wręcz przeciwnie.
- Mieszkam na Bielanach. Trzeba skręcić na Most Północny - zmieniła temat, obawiając się, że Liliana podzieli się kolejnymi mądrościami.
- Okej. Trochę mi nie po drodze, bo ja mieszkam na Targówku, ale niech stracę, podrzucę cię pod dom. Ale jak wpadnę potem w korki, to stawiasz mi drinka! Mam w komórce telefon do twojej córki, nie umkniesz mi - zaśmiała się krótko Liliana, a Ania po raz kolejny przemilczała. Chciała już być w domu i wiedzieć.
Kiedy podjechały pod blok, serce tłukło się jej w piersi jak oszalałe. Złapała plecak, rzuciła Lilianie szybkie "Cześć, dzięki!" i pobiegła po schodach na trzecie piętro. Przekręcając klucz w zamku poczuła, że jej ręka trochę się trzęsie, więc wzięła głębszy oddech i weszła do mieszkania. Bała się tego, co zobaczy, usilnie odsuwając od siebie obrazy krwi, pustych opakowań po tabletkach, sznura, a przede wszystkim - zwłok. Samo brzmienie tego słowa w odniesieniu do jej jedynej córki wywoływało u niej wrażenie ciarek na grzbiecie.
- Misia? - powiedziała głośno na wszelki wypadek, nie spodziewając się odpowiedzi.
Słusznie. Nikt się nie odezwał. Ania zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi do pokoju córki. W środku było pusto, ale skopana pościel i porozrzucane bezładnie ubrania świadczyły, że Michalina tu była. Chociaż w zasadzie to o niczym nie świadczyły, bo jej pokój wyglądał tak przez większość czasu, podobnie jak pokoje większości nastolatków. Ania szybko przeszła po całym mieszkaniu, ale nigdzie nie znalazła córki. Zatrzęsła się przerażona. Jej nadzieja, że zaraz się wszystkiego dowie, uleciała. Jest gorzej, niż sądziła - Michalina wyszła z domu i teraz gdzieś jest, a może już jej nie ma, a matce pozostaje czekać na wieści, rozklejać ogłoszenia, zawiadomić policję i trząść się przy każdym dźwięku telefonu. Usiadła na kanapie w odrętwieniu, próbując zebrać myśli.
CZYTASZ
Nigdy nie jest za późno?
Ficção GeralPo rozwodzie z mężem świat Ani rozpada się. Nie układa jej się w pracy, relacje z córką pozostawiają wiele do życzenia. Nieoczekiwaną propozycję wyjazdu na weekendowe warsztaty dla kobiet przyjmuje jak dar niebios i szansę na zmianę. Czy jednak dwa...