XVI

41 10 49
                                    

- I jak, mamo, masz już w końcu jakieś konkrety? - Misia przywitała ją niecierpliwie, na jej widok odrzucając komórkę na skotłowaną, nieświeżą szpitalną pościel.

Serce Ani zabiło szybciej, a potem raptownie podskoczyło do gardła. Usiadła na łóżku córki. Chwilę milczała, zbierając się z siłami. Misia uważnie na nią patrzyła, a na jej twarzy zaczął pojawiać się niepokój.

- Coś się stało? Mamo?

- Psychiatra uważa, że powinnaś znaleźć się w szpitalu psychiatrycznym na obserwacji - powiedziała szybko Ania, łapiąc córkę za rękę i nie do końca świadomie mocno ją ściskając.

Misia zamarła. Patrzyła na mamę nierozumiejącym wzrokiem.

- Czyli... nie wychodzę do domu?

- Nie, kochanie, lekarze uważają, że powinnaś jeszcze spędzić jakiś czas na oddziale psychiatrycznym... dla własnego bezpieczeństwa.

- Ale że... psychiatrycznym? Ja nie chcę! Ja chcę do domu! Mamo, nie możesz czegoś zrobić? Nie zgodzić się na przykład? - W oczach Misi było widoczne autentyczne przerażenie.

Ania zawahała się.

- Nie podjęłam jeszcze ostatecznej decyzji, też się tego boję. Ale z drugiej strony myślę, że trzeba mieć zaufanie do lekarzy. Skoro uważają, że to dla twojego dobra... Wiesz, obawiają się, że sytuacja mogłaby się powtórzyć - Ania popatrzyła uważnie na córkę. Michalina szybko mrugała powiekami próbując powstrzymać łzy, które jednak nie słuchały się i płynęły po policzkach, najpierw pojedynczymi kroplami, a potem strumyczkami.

- Chodźmy na korytarz - powiedziała nagle. - Tam będziemy mogły porozmawiać w jakim takim spokoju, tu jest za dużo ludzi.

Wytarła rękawem policzki, wydmuchała nos i wzięła ze sobą całą paczkę chusteczek. Wyszły na wąski szpitalny korytarz, o tej porze dnia prawie pusty, i przeszły na sam koniec, gdzie pod oknem stały dwa fotele, szczęśliwie niezajęte. Tu Michalina nagle rozpłakała się jak małe dziecko. Ania przytuliła ją mocno i zaczęła głaskać po głowie.

- Co się dzieje, Misieńko? Wiem, że miałam dla ciebie za mało czasu i uwagi, i że przegapiłam twoje problemy, ale pamiętaj, że możesz mi powiedzieć o nich teraz. Jeśli nie będziemy wiedzieć, co cię trapi, nikt nie będzie mógł ci pomóc. Między innymi dlatego lekarze podjęli decyzję, że powinnaś trafić do szpitala psychiatrycznego na obserwację... bo nadal nie wiedzą, co było powodem... próby. I dlatego się obawiają, że możesz ją ponowić.

Misia rozpłakała się jeszcze bardziej i nagle przez łzy zaczęła opowiadać:

- Nie chcę tam iść... Jak się ludzie w klasie dowiedzą, to dopiero mi będą dokuczać, będę tą wariatką, a nie tylko tą lesbą z pierwszej C - przerwała, popatrzyła na mamę, jakby sondując jej reakcję. Ania milczała, patrząc tylko na córkę spojrzeniem pełnym bólu i współczucia. - Bo to o to poszło. Wiesz, mamo, jak poznałam Basię, to się w niej zakochałam. To było takie dziwne, i próbowałam najpierw udawać, że nic się nie dzieje, ale potem nagle poczułam, że to jest to. Ale mamy w klasie kilku takich głupich chłopaków i takie popularne laski, i to one zauważyły, że chodzimy z Basią za rękę, i zaczęły się wyśmiewać, że jestem zboczona, i różne takie rzeczy wygadywać, że nawet nie chcę powtarzać. - Płacz znowu nasilił się, jakby Misia wyrzucała z siebie cały nagromadzony od dłuższego czasu ból. - Próbowałam to ignorować, ale było ciężko. A potem - Misia cała się zatrzęsła - zrobili nam z ukrycia zdjęcie, jak się całowałyśmy, i porozwieszali po szkole, wrzucili na grupę klasową i jeszcze w kilka miejsc, i w piątek, jak przyszłam do szkoły, to się ludzie tak na mnie gapili i gadali po kątach. Nie mogłam tego znieść, tych wszystkich wstrętnych żartów w internecie, tego wszystkiego. I jeszcze bałam się, że ty i tata też tego nie zaakceptujecie, mamoo - szloch zagłuszył dalsze słowa Misi. Przytuliła się kurczowo do mamy, zupełnie jak dawno temu, w dzieciństwie, kiedy upadła i stłukła sobie kolano. Tyle że teraz nie wystarczyło podmuchać, pocałować i ewentualnie nakleić plaster.

Nigdy nie jest za późno?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz