II

10 1 0
                                    

Wieczorem razem z Xerem rozpaliliśmy ogień. On wyciągnął gitarę i zaczął na niej brzdękać. Brzmiało to tak okropnie, że nie szło wytrzymać.

- Na Odyna przestań już! - krzyknęłam rzucając w niego sucharem. - Brzmi to okropnie.

- Olbrzymy lubią moją muzykę. - odłożył instrument na bok.

- Ja nie olbrzym ja człowieko-elf.- zaśmiałam się.

- A właśnie. O co chodzi z tym elfo człowiekiem?- zapytał zaciekawiony.

- Skoro i tak się odemnie nie odczepisz Xero to mogę ci powiedzieć.- zaczęłam żartobliwie.- No moja mama była elfią walkirią. I wbrew co mówią legendy to elfy nie są nieśmiertelne. Starzeją się jak każdy normalna istota chyba, że jakiś Mimir sporządzi eliksir życia który mogą wypić tylko elfy lub pół elfy.- wskazałam na siebie.- dostałam fiolkę z tym naparem i prośbę o wstąpienie do walkirii. Stwierdziłam, że chcę chronić niewinnych ludzi na Midgardzie i oto jestem. A fiolkę zawsze noszę ze sobą w razie potrzeby. Moja matka była walkirią, a później w ramach zemsty za zabicie dziecka smok o imieniu Nidhögg zabił ją, więc ja zabiłam go. Później pokonywałam Wiwerny, inne smoki, Jormunganda, dwa Lisze i armię Jötunów. A co z tobą?

- Zabiłem Stoora i też Wiwerny wiele smoków i jeszcze więcej smoków więc jak szukasz eksperta w dziedzinie zabijania smoków to właśnie siedzi przed tobą.- puścił mi żartobliwie oczko.- Jestem przyjacielem Olbrzymów którzy przygarnęli mnie w wieku dziesięciu lat. No i to tyle. - skończył.

- Fajnie.- stwierdziłam szczerze.- Dobra koniec pogaduszek! Idziemy spać, bo jutro czeka nas długa wyprawa.

- Gdzie podróżujemy szefowo?- zapytał kładąc się na trawie nakrywając kocem.

- Do mojego dobrego przyjaciela. Mieszka na Midgardzie od siedmiu pór.- orzekłam wskakując na drzewo które miało bardzo szeroką gałąź.

- Kto to?- spytał.

- Dowiesz się.- odpowiedziała tajemniczo nakrywając się kocem.- Dobranoc

- Dobranoc.- powiedział.

Nazajutrz uprzątnęliśmy obozowisko wsiedliśmy na konie i pojechaliśmy na północ. Jechaliśmy cwałem,a jako, że wyruszyliśmy tuż po wschodzie słońca to dotarliśmy na miejsce tuż przed południem. Dom mojego przyjaciela mieścił się w górze więc zeskoczyliśmy z koni i je przywiązaliśmy do płotka umieszczonego tu dla podróżników na konnych. Nie podobała mi się cisza panująca w tym zakątku świata. Coś tu się wydarzyło. Weszłam powoli po schodach w ciszy dając tym samym sygnał by Xero zaczekał na dole. Kiedy weszłam już na skarpę moim oczom ukazał się straszny widok wyrwanych z zawiasów drzwi. Szybko przeszłam nad nimi i weszłam do zdemolowanego domu mojego przyjaciela którym był oczywiście Mimir. Półki z fatałaszkami były połamane. Wszystko zniszczone, a to co zostało nienaruszone zostało przygniecione. A pośrodku tego bałaganu leżał list. Rozpoznałam staranne pismo Mimira.

,, Jeśli ktokolwiek to czyta to znaczy, że Tyr jeszcze nie zdemolował całego mojego domu. Nie wiem o co on się tak wściekł, ale mówił, że jakaś Ingrit mu uciekła i się u mnie schroniła. Fakt przyjąłem do siebie jakąś szesnastolatkę i wyglądała na przerażoną mówiła tylko coś, że prawie go zabiła i tak dalej, ale kogo nie mam pojęcia. Na szczęście Modi przybył mi na ratunek, bo inaczej to Tyr by mnie zabił. Proszę przekaż ten list do Noemi wojowniczki z Astionu. Przebywa tutaj na Midgardzie w mieście o nazwie Salvalon. Noemi na drugiej stronie znajdziesz informacje na temat mojego przebywania."

Przewróciłam list na drugą stronę. Zostało tam napisanych sześć słów.

Astion siebie gubi a Ragnarok dymi.

Hm... później się nad tym zastanowię. Zabarałam parę niestłuczonych naczyń i położyłam je przed wejściem bym mogła później je zabrać. Zrobiłam jeszcze obejście półki skalnej. W połowie tej czynności do mojego nosa doleciał delikatny zapach dymu. Spojrzałam w górę na kolejną półkę skalną, mieszczącą się parę stóp nademną. Wyjęłam strzałę do wspinaczki. Przywiązałam do niej linę którą następnie przywiązałam do kamienia. Wystrzeliłam strzałę i ostrożnie wspięłam się po linie na aż do samej półki skalnej. Moim oczom ukazała się jaskinia. Nie była duża, a na jej środku rozpalono ognisko. W najbardziej zacienionym miejscu siedziała dziewczyna. Po uszach rozpoznałam, że to elfka. Wyjęłam miecz i schowałam go za plecami. Dziewczyna miała spierzchnięte usta. Kiedy podeszłam bliżej mogłam usłyszeć trzy słowa wydobywające się z jej ust na okrągło. Brzmiały jak ,,Prawie go zabiłam". Wiedziałam, że muszę jej pomóc. Wyjęłam bukłak z wodą i rzuciłam go w jej stronę. Ona bez słowa popatrzyła na mnie, ale zanim się napiła uważnie obwąchała ciecz. Czy ona myślała, że chcę ją zabić? Mniejsza. Po wypiciu zawartości bukłaka odrzuciła go w moją stronę. Podeszłam do niej o krok i przykucnęłam chowając miecz za sobą na ziemi.

- Witaj jestem Noemi.- przywitałam się przyjaźnie. Ona skinęła mi tylko głową. Po jej obojętnym wyrazie twarzy mogłam wywnioskować, że mam mówić dalej co też uczyniłam.- Jeśli chcesz możesz ze mną pojechać. Na dole czeka mój kompan z dwoma końmi. Jedździmy po świecie i pomagamy ludziom z różnymi stworami. Mogłabyś jechać z nami...- zakończyłam w miejscu na jej imię. Wyczuła to.

- ...Ingrit.- dokończyła spokojnie po czym dodała.- Ivana Nora Gretha Ruth Ivanessca Thea.

- Ja też mam dużo imion. Noemi to skrót od Noelia Oxana Estrella Millia Iwana.- uśmiechnęłam się.- To jak Ingrit? Wchodzisz w to?- wstałam i wyciągnęłam do niej rękę.

- Tak. - podciągnęła się na mojej ręce, a ja spokojnie schowałam miecz do pochwy.

- To świetnie.- oznajmiłam i poprowadziłam ją na dół. Kiedy już odzyskałam strzałę wspinaczkową i zaprowadziłam ją do Xera zdecydowaliśmy, że ja i Ingrit pojedziemy na większym koniu Xera, on sam na mojej Lunar. Przez całą drogę rozmawialiśmy, a kiedy nastał już mrok, podzieliliśmy się zadaniami co do obozu. Upolowaliśmy nawet dwa króliki z których jednego zjedliśmy, a drugiego upiekliśmy i schowaliśmy jako prowiant na jutro. Około godziny do północy poszliśmy spać by rano obudzić się i ruszyć dalej do miasta.

WYBRANI (NOEMI)( XERO)(INGRIT)(LIRA)(NEOLANOS)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz