Następnego dnia obudził nas Angelo zapachem smażonego boczku. Po wczorajszym zajściu wytłumaczył nam wszystko i pozwolił zostać. Jednak na wypadek i tak każdy spał z mieczem pod poduszką. Jako pierwsza zeszłam na dół ja. Wygodnie spało mi się w pokoju użądzonym w jasnych odcieniach niebieskiego i żółtego. Co prawda dom może z zewnątrz wydawał się mały, ale przez to, że był w ścianie klifu, jego wymiary były dwa razy większe. Kiedy tylko zeszłam postanowiłam się przejść po łące otaczającej dom. Kiedy już miałam wracać okazało się, że stoję dość daleko od domu więc usiadłam i popatrzyłam na nasze miejsce postoju. Domek faktycznie ładnie wyglądał.

Drewniane ściany i szary kamień idealnie komponowały się z zielenią doliny. Nasze konie pasły się niedaleko koło zbudowanej w podobnym stylu stajni. Dachy obu budowli były proste, a jednak idealnie  się z całością. Dom był dwu piętrowy z dosyć dużym balkonem na piętrze na który dało się wejść tylko z korytarza. Cały dom był delikatnie porośnięty bluszczem co bardzo dodawało mu uroku. Niedaleko domu były także grządki warzywne. Wiedziałam, że rośnie tam sałata i marchew oraz inne rośliny. Do tego dochodziła jeszcze mała farma z świniami i królikami. Mały składzik na siano dla zwierząt i tak dalej. Dom mógł by uchodzić za gospodę, albo przystań dla podróżników.

Wtedy poczułam oddech na szyi. Czym prędzej się odwróciłam i zobaczyłam za sobą Tyra któremu automatycznie przystawiłam sztylet do gardła. Skrzywił się, a jego miecz dźgnął mnie w brzuch. Zregenerowałam się. Uniósł brwi i ukradkiem popatrzył na moje uszy. Były spiczaste. Uderzył się ręką w czoło i przeciągnął ją w dół po twarzy. Był bez ran które miał wcześniej co oznaczało, iż odbył wycieczkę na Asgard. Uśmiechnął się przebiegle, a ja zdążyłam wyjąć miecz. Widziałam kątem oka jak ktoś wychodzi z domu. Nie wiedziałam kto to był, ale na pewno nas widział, bo zaczął podążać szybkim krokiem w naszą stronę. Stałam i patrzyłam na mojego wroga. Skrzydła jak na zawołanie podleciały i złączyły się z moją zbroją. Wiedziałam, że ktokolwiek podąża w naszą stronę robi to szybko i wyjął miecze. Czyli to nie był Neolanos. Ten gałgan wolał walczyć toporem. Tyr się nie ruszał. Ja też nie. Wiedział jak i ja, że nie jest to najlepsza sytuacja dla niego. Byłam dalej pod wpływem eliksiru co oznacza, że jestem nieśmiertelna. Do tego odsiecz była już blisko. Nie był w stanie się wycofać. Znaczy był, ale nie chciał. Kiedy osoba podeszła bliżej rozpoznałam go po głosie.

- Odsuń się od niej.- warknął wrogo Xero. Wolną ręką pokazałam mu by stanął i że wszystko mam pod kontrolą. Patrzyłam w oczy Tyra.

- Teraz stąd odejdziesz. Zostawisz Ingrit w spokoju i już nigdy się do nas nie zbliżysz.- Nie wiedział czy wypiłam cały eliksir dlatego też pewnie pokiwał głową.

- I zapomnisz, że istniejemy.- dodał groźnie Xero.

- Jasne.- powiedział i odszedł w las.

- Nie ufam mu- dodał chłopak. Pamiętam, że odkąd go poznałam nosił maskę. Wtedy podsunęło mi się pytanie.

- Mogę o coś zapytać?- popatrzyłam na niego niepewnie.

- Jasne pytaj.

- Dlaczego nosisz maskę i kaptur?- zakłopotałam się po jego zadaniu. Chłopak spóścił głowę i widać, że nie chciał odpowiadać.

- Ja...- przerwałam mu.

- Jak nie chcesz mówić nie musisz.- szybko wypaliłam.

- ... i tak powinienem ci powiedzieć, bo skąd możesz wiedzieć z kim masz do czynienia.- wypowiedział te słowa pewnie. Złapał za maskę i ją powoli zdjął opuszczając przy tym kaptur. Okazało się, że wygląda normalnie. Miał normalną twarz, niebieskie oczy i czekoladowe włosy. Żadnych blizn, żadnych znamion. Po prostu wyglądał normalnie. Wtedy ogarnęłam, że jest uderzająco podobny do króla Elvanosa który włada całą krainą północną. Są jeszcze trzy inne: zachodnia, południowa i wschodnia. My mieszkamy w północnej. Czy to możliwe by... moje przypuszczenia zostały potwierdzone- Jestem Xavier Elvanos Raven Oliver z Gorgonu. Syn króla, a więc książe.- zaniemówiłam. Stałam na przeciwko członka rodziny królewskiej a co więcej z księciem spędziłam ostatni miesiąc. Patrzyłam na niego z otwartymi ustami. Zaginiony książe. Ja nie mogę. Nie wytrzymam tu zaraz. Wreszcie się odezwałam.

- Dlaczego mi nie powiedziałeś?

- Bo... ludzie zawsze jakoś tak dziwnie traktowali mnie jakbym był jakimś bogiem czy coś. Mam tego dość i nie chciałem byś też na mnie tak patrzyła. Po tym jak uciekłem, bo pokłóciłem się z ojcem. Ukrywałem twarz. Nawet zmieniłem imię na Xero.

- Nie chciałeś wrócić do rodziny?

- Chciałem, ale później poznałem Lärę i jakoś tak wyszło, że zaczęła mnie traktować jak syna więc wymyśliłem smutną historię o tym jak mnie znalazła i przygarnęła. Od kilku lat nie jestem Xavierem tylko Xero przyjaciel Gigantów. Czy możesz nikomu o tym nie mówić, proszę?- spojrzał na mnie błagająco po czym m założył maskę.

- Okej.- mruknęłam.

- Super, a teraz idziemy na śniadanie zanim reszta zje nasze porcje!- pobiegliśmy w dół po zboczu.

•°. Neolanos .°•

Siedzieliśmy przy stole czekając na Xero i Noemi. Nie powiem bardzo polubiłem chłopaka pomimo, że był taki tajemniczy. Był mi jak brat, którego straciłem. Smutna historia. Zabił go ten potwór Hell. Cóż później zabiłem go ja. Zrobił tyle krzywdy moim bliskim.

Siedzieliśmy przy stole. Każdy spokojnie wcinał swoją porcję jajecznicy. Przez okno widziałem jak wychodzi i idzie w stronę lasu. Tam pewnie zobaczył Noemi, ale mi przysłaniał widok koniec okna. Już kończyliśmy, a ja zacząłem intensywnie przyglądać się Angelo.

Jego partner wczoraj chciał nas zabić. Dodatkowo jeszcze ja jedyny z naszej ekipy nie mam legendarnej broni i nie czuję się z tym dobrze. Wszyscy poznali już tą całą autorkę, a ja tak jakoś nie. Smutno mi, ale jestem wojownikiem i nie mogę zacząć płakać.

Wtedy dołączyli do nas Xero i Noemi. Powoli jakby nigdy nic weszli do środka i usiedli przy stole. Zaczęli zajadać się posiłkiem.

•°. Noemi .°•

Po śniadaniu postanowiliśmy wrócić do Astionu. Osiodłaliśmy konie i zapakowaliśmy torby. Żegnając się z Angelo obiecałam, że kiedyś jeszcze go odwiedzimy.  Postanowił otworzyć tutaj przystań dla podróżników. Łącznie ze zwiedzaniem grobowca, który wcześniej obejrzeliśmy i zbadaliśmy czy jest bezpiecznie. Było. Do tego Angelo zaopatrzył nas w zapasy na drogę.

Po dwugodzinnej podróży śmiało wjechaliśmy w bramy mojego rodzinnego miasta. Dotarliśmy do domu i się rozsadowiliśmy się przy drewnianym stole na kanapie ogrodowej. Xero wraz z Neolanosem postanowili ją zrobić by w lato można było sobie usiąść i spokojnie wypić mocniejszy trunek. Nieźle im poszło pomimo tego, że mieli do dyspozycji niewiele narzędzi. Konie spokojnie pasły się  niedaleko przywiązane do płotka. Było idealnie. Ingrit leniwie opierała się moje ramię, a ja oparłam głowę na jej czaszce. Xero zasnął, a Neolanos opadł na blat stołu. Lira majstrowała coś mieczem przy ognisku, ale kiedy tylko skończyła dołączyła do nas. Było spokojnie i wtedy odezwała się.

Noemi...

Co?

Mimowolnie się spięłam co Ingrit wyczuła. Popatrzyła na mnie zdezorientowana, ale kiedy spokojnie machnęłam ręką znowu odłożyła głowę na moje ramię.

Co chcesz?

Generalnie to wiem gdzie jest ostatnia legendarną broń. Ale widzę, że jesteś zajęta...

Mhm

To jak coś broń jest w stolicy. Pojedźcie sobie tam kiedy będziecie potrzebować i będzie super.

Okej dzięki za info.

Uważaj!

Hm... Dlaczego?

Na stole wylądowała dziwna sakiewka. W zielonym kolorze. Uniósł się z niej dym. Taki... zielony... poczułam się senna i wstyd się przyznać, ale się poddałam.
______________________________________________
Tak wiem nudny rozdział i w ogóle masakra, ale cokolwiek wrzuciłam więc nie marudzić proszę.

WYBRANI (NOEMI)( XERO)(INGRIT)(LIRA)(NEOLANOS)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz